Jan Piński i Tomasz Szwejgiert to twórcy cyfrowi, aktywni przede wszystkim w mediach społecznościowych. Na YouTube, gdzie nagrywają filmy poświęcone funkcjonowaniu służb specjalnych, ich kanał subskrybuje ponad 170 tys. osób. Na Facebooku i X śledzi ich kolejne kilkadziesiąt tysięcy.
Piński lata temu pracował w mediach tradycyjnych, m.in. TVP i „Wprost”. Dziś prowadzi serwis internetowy Wieści24.pl i wydaje książki poświęcone m.in. Jarosławowi Kaczyńskiemu i byłemu szefowi służb w czasie rządów PiS Mariuszowi Kamińskiemu.
Kilkanaście lat od niego starszy Szwejgiert przedstawia się jako były funkcjonariusz polskich służb specjalnych, m.in. Agencji Wywiadu i Centralnego Biura Antykorupcyjnego, prowadzący wcześniej agencję ochrony.
— W rzeczywistości do 2017 r. był zarejestrowanym współpracownikiem biura, który donosił nam o pewnych sprawach. O jego kontaktach z jakąkolwiek inną służbą nikt nie słyszał i zdziwiłbym się, gdyby to była prawda — twierdzi nasze źródło w CBA.
Obaj panowie od lat piętnują porządki w służbach za czasów rządu Prawa i Sprawiedliwości. Teraz na cel wzięli jednak obecnego koordynatora specsłużb Tomasza Siemoniaka, poświęcając mu mnóstwo uwagi w swoich mediach społecznościowych.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Jak twierdzą Piński ze Szwejgiertem, to oni odpowiadać mają za ich rzekomą i stałą inwigilację. Obaj czują się bowiem non stop śledzeni i podsłuchiwani.
Jak twierdzą, poprzednia władza stosować miała wobec nich system Pegasus, a obecna monitoruje ich miejsca zamieszkania i wysyła obserwatorów na ich spotkania.
„Panie obrońco Koordynatorze PODSŁUCH**ÓW z CBA ile ta nieudolna inwigilacja Jana Pińskiego i mnie kosztuje? Wyciągniemy te kwity i będziecie płacić z własnej kieszeni za to bezprawne nękanie. Nasze rodziny były dręczone PEGASUSAMI koniec ukrywania przestępców przed ofiarami” — pisał zaledwie cztery dni temu Szwejgiert.
Piński z ostatniego poniedziałku: „Siemoniak chowa Pegazusy. Minister od służb pozwala CBA ukrywać prawdę o 2628 nielegalnie inwigilowanych Pegazusem. Kto jest szantażowany materiałami z Pegazusa, że to jeszcze istnieje?”.
„Filmowanie w technice niezauważalnej dla zwykłych ludzi” i auto sąsiada
Do swoich wpisów poświęconych ludziom stojącym na czele służb Tomasz Szwejgiert i Jan Piński często dołączają zdjęcia z rzekomo prowadzonej wobec nich obserwacji.
18 września br. Piński zamieszcza w serwisie X zdjęcie mężczyzny siedzącego do niego tyłem w jednym z warszawskich barów. Podpis: „To ze spotkania we wtorek z @aw_boles46625 [nick Szwejgierta na X]. Dzielny wywiadowca ABW filmujący w technice niezauważalnej dla zwykłych ludzi, spotkanie moje i Tomka z pewną kobietą… P.S. z przodu też ma fotę, został poproszony o uśmiech do klasowego zdjęcia ABW. Sprzęt w plecaku to Philips”.
Zdjęcia twarzy mężczyzny Piński jednak nie zamieszcza. Nie tłumaczy również, skąd wie, że filmujący ich rzekomo sprzęt jest akurat tej marki.
Podobnie dzieje się na profilu X Tomasza Szwejgierta, który specjalizuje się jednak w „ujawnianiu” obserwujących jego dom w Łomiankach pod Warszawą. Takich zdjęć jest kilkanaście. Na co najmniej dwóch, z maja i czerwca br., widać to samo auto: niebieskiego citroena berlingo o numerze rejestracyjnym kończącym się cyframi 51927.
W maju Tomasz Szwejgiert pisze: „Poszliśmy z Dusiem [imię psa] obejrzeć samochód, który zapewnia nam »bezpieczeństwo«”.
W czerwcu, w odniesieniu do tego samego auta: „To jest bezprawne nękanie, z takich działań nie może powstać żaden dowód. Siemoniak, Kujawa i Żochowska (na dwóch etatach). Zapłacicie za to z własnej kieszeni, ponieważ zlecanie obserwacji w ten sposób to drenowanie kieszeni podatników. Przepiep***liście wybory!”.
Sęk w tym, że sfotografowany przez niego samochód to nie auto służb, a jego właścicielem jest mieszkający na sąsiedniej ulicy obywatel Ukrainy.
Prokuratura: Tomasz Szwejgiert był członkiem grupy wyłudzającej VAT
Kiedy pytam Jana Pińskiego o rzekomą obserwację, tłumaczy mi, że to zemsta funkcjonariuszy służb za niewygodne fakty, które prezentuje na ich temat w swoich mediach. Opowiada, że jeden ze stojących przed jego domem samochodów sprawdzał „przy pomocy specjalistycznego sprzętu” i ten wykazał mu, że w aucie znajdują się urządzenia rejestrujące obraz i dźwięk.
Dowody? Brak.
Podobnie rzecz przedstawia Tomasz Szwejgiert: służby inwigilują ich, bo obawiają się posiadanej przez nich wiedzy. Na poparcie tej tezy też jednak wiele nie mogę od niego wyciągnąć.

Tomasz Szwejgiert i Jan Piński podczas jednej ze swoich pogadanek na YouTubeŻródło: https://www.youtube.com/@kulisypolityki
Obaj tłumaczą mi, że inwigilacja ma związek z doniesieniem, jakie Tomasz Szwejgiert złożył na agentów CBA, którzy mieli przekroczyć swoje uprawnienia w śledztwie, w którym to on ma status podejrzanego.
A chodzi o sprawę niebagatelną, bo trwające od 2017 r. postępowanie Prokuratury Regionalnej w Lublinie, która Szwejgiertowi postawiła zarzuty działania w zorganizowanej grupie przestępczej zajmującej się wyłudzaniem podatku VAT. Z powodu działań grupy Skarb Państwa stracić miał 9,7 mln zł.

Profil Jana Pińskiego w serwisie XŻródło: x.com
28 października 2020 r. Szwejgiert został w tej sprawie zatrzymany i tymczasowo aresztowany. Opuścił areszt po wpłaceniu kaucji w wysokości 100 tys. zł, ale cały czas ma w tej sprawie status osoby podejrzanej. Śledczy nie mogą jednak prowadzić z nim czynności, bo w odpowiedzi na wezwania na przesłuchania, przedstawia kolejne zwolnienia lekarskie. Prokuratura zwróciła się obecnie o wydanie opinii nt. stanu jego zdrowia przez biegłego.
Gang przebierańców i powoływanie się na wpływy w CBA, ABW i SKW
Szwejgiert ma i inne kłopoty. W Sądzie Okręgowym w Warszawie toczy się bowiem proces, w którym oskarżony jest o kolejne poważne przestępstwa. Prokuratura Regionalna w Katowicach oskarżyła bowiem Szwejgierta o „powoływanie się na wpływy, wywoływanie przekonania o istnieniu takich wpływów oraz utwierdzania w przekonaniu o istnieniu takich wpływów w instytucjach państwowych w tym m.in. w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Służbie Kontrwywiadu Wojskowego, Ministerstwie Finansów, Ministerstwie Sprawiedliwości oraz Policji i podjęcie się pośrednictwa w załatwianiu spraw polegających na zapewnieniu ochrony przed działaniami kontrolnymi urzędów skarbowych i czynnościami śledczymi organów ścigania prowadzonymi wobec zorganizowanej działalności przestępczej związanej z obrotem paliwami, towarami przemysłowymi i spożywczymi”.

Profil Tomasza Szwejgierta w portalu X.comŻródło: x.com
Co ciekawe, obie sprawy są ze sobą bezpośrednio powiązane: W śledztwie katowickim Szwejgiert oskarżony jest o to, że na swoje wpływy w CBA, ABW, SKW i innych tego typu instytucjach powoływać się miał wobec przedsiębiorcy Pawła K., jednego z rzekomych bossów tzw. mafii paliwowej. W śledztwie lubelskim ma zarzuty wspólnego z nim wyprowadzania podatku VAT.
W trakcie przeszukania domu Szwejgierta funkcjonariusze nie zabezpieczyli żadnych wskazujących na jego pracę dla służb dokumentów, za to sporo gadżetów, które pomagać mu miały w uwiarygodnianiu takiej pracy: etui na legitymacje służbowe ABW i Wojskowych Służb Informacyjnych, notatniki z logami CBA, ABW, a także przepustkę okresową uprawniającą do wstępu na teren Kancelarii Prezydenta RP.
— Po tej akcji współpraca z Tomaszem Szwejgiertem została zakończona — słyszymy w CBA.
Szwejgiert: te sprawy wykreowano, bo ujawniałem nieprawidłowości w CBA
Tomasz Szwejgiert w rozmowie z Onetem nie ukrywa, że ma proces i trwa śledztwo w sprawie jego rzekomego udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Jak twierdzi, był w nią jednak zaangażowany jako ówczesny współpracownik CBA. I w rzeczywistości rozpracowywał ją od środka.
— Tę sprawę przeciwko mnie wykreowano, a śledztwo sprawie przekroczenia uprawnień przez CBA prowadzi obecnie prokuratura w Rzeszowie — mówi Szwejgiert.
Na dowód przesyła rzeczywiste zawiadomienie o wszczęciu śledztwa w sprawie „przekroczenia uprawnień w bliżej nieustalonych datach dziennych w okresie od 2020 r. do 2025 r. w Lublinie przez funkcjonariuszy CBA i prokuratorów, polegające na bezprawnym wpływaniu na kształt materiału dowodowego w toku śledztwa prowadzonego w Prokuraturze Regionalnej w Lublinie przeciwko Tomaszowi Szwejgiertowi i działanie przez to na szkodę interesu prywatnego Tomasza Szwejgierta”.

Pismo informujące o wszczęciu przez prokuraturę śledztwa z doniesienia Tomasza SzwejgiertaŻródło: Onet własne
Otrzymujemy również kopię dokumentu, który miałby świadczyć o tym, że prowadzone były wobec niego czynności operacyjne z wykorzystaniem systemu Pegasus.
Jednak to nie sama notatka, a jedynie spisana jej rzekoma treść.
„Cel operacji: Zebranie informacji od Tomasza Szwejgierta. Metody działań: Wykorzystanie systemu Pegasus do monitorowania komunikacji elektronicznej, analiza korespondencji e-mailowej, obserwacja fizyczna w miejscach zamieszkania, zaangażowanie informatorów z otoczenia obiektu (kryptonim kajtek)” — czytamy.
Treść konsultujemy z osobą, która zawodowo zajmowała się Pegasusem.

Treść rzekomej notatki o rozpracowywaniu Tomasza Szwejgierta PegasusemŻródło: Onet własne
— Nic tu się nie zgadza. Począwszy od tego, że w służbach nie istnieje pojęcie „notatki służbowej” przez kompletnie nieprzystającą sygnaturę, dziwne pojęcie „klasyfikacja: tajne”, bo używa się określenia „klauzula” i stosuje jeden z symboli: Z — zastrzeżone, Pf — poufne, 0 — tajne i 00 — ściśle tajne. Kolejna sprawa to, że w korespondencji i dokumentacji służb nie funkcjonowało określenie „Pegasus”. To ewidentna fałszywka. Albo ktoś świadomie podrzucił ją Szwejgiertowi, żeby podsycać jego przekonanie o rzekomej inwigilacji, albo napisał to sam — słyszymy od naszego informatora.
Jest jeszcze jeden szczegół podający w wątpliwość autentyczność „notatki służbowej CBA”: jest ona datowana na 27 stycznia 2022 r. Tymczasem od września 2021 r. Polska nie miała już możliwości korzystania z Pegasusa, bo jego producent, izraelska firma NSO Group, odmówiła naszym służbom przedłużenia subskrypcji na jego wykorzystywanie.
Tomasz Siemoniak: jestem przyzwyczajony do krytyki i ataków
Tomasza Szwejgierta i Jana Pińskiego pytamy wprost o to, dlaczego na celownik wzięli akurat Tomasza Siemoniaka.
— Tomasz Siemoniak nie nadaje się do pełnienia swojej funkcji, bo jego polityka konserwuje stary, pisowski układ w polskich służbach specjalnych — mówi Piński.
Zapewnia, że przez cały niemal rok 2024 razem z Szwejgiertem próbowali zainteresować służby i samego ministra kolejnymi odkrywanymi przez siebie aferami. Ale byli ignorowani.

Minister koordynator służb specjalnych Tomasz SiemoniakLeszek Szymański / PAP
Szwejgiert sprawę przedstawia podobnie: — Tomasz Siemoniak jest hamulcowym zmian, jakie powinny nastąpić w służbach pod przejęciu władzy przez obecną koalicję. Tymczasem na stanowisko szefowej CBA powołał kobietę, która odmawiała współpracy z komisją śledczą ds. Pegasusa. O tym, kto był nim inwigilowany, też jakoś za bardzo rozmawiać nie chce. A to sprawia, że jest niekompetentny.
Sam minister koordynator służb specjalnych na zaczepki w mediach społecznościowych ze strony Jana Pińskiego i Tomasza Szwejgierta nie odpowiada, choć docierają do niego.
— Jako polityk jestem odporny i przyzwyczajony do tego, że podlegam krytyce, atakom i że te ataki często przekraczają wszelkie granice — mówi Onetowi Tomasz Siemoniak.
— Dostrzegam jednak takie tendencje ludzi, którzy w każdej sprawie prawie codziennie czegoś się domagają, tworzą własne uniwersum, w którym często jakaś prawda nie ma większego znaczenia i kierują swoje oczekiwania wobec danych osób, w tym przypadku mnie. Muszę z tym jakoś żyć — dodaje.
Jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji, uwagę koordynatora na nadaktywność Jana Pińskiego i Tomasza Szwejgierta miał zwrócić sam premier Donald Tusk, który osobiście pytał swojego podwładnego, czy ich inwigiluje. Siemoniak zaprzeczył.

Tomasz Siemoniak, Donald Tusk i Władysław Kosiniak-Kamysz podczas sztabu kryzysowego w Urzędzie Wojewódzkim we Wrocławiu, 16 wrześniaMaciej Kulczyński / PAP
Z nami jednak o tym, kto jest, a kto nie jest rozpracowywany przez służby Tomasz Siemoniak rozmawiać nie chce. Zasłania się tajemnicą służbową. Pytamy więc w samych służbach.
Centralne Biuro Antykorupcyjne, któremu pytania o Jana Pińskiego i Tomasza Szwejgierta wysłaliśmy jeszcze 1 października, nie odpowiedziało do dziś.
Z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego przyszedł e-mail, w którym jej „zespół prasowy” najpierw podkreśla, że nie może odnosić się do konkretnych sytuacji i prowadzonych czynności.
Ale zaraz potem dodaje: „Agencji znane są medialne publikacje J. Pińskiego oraz T. Szwejgierta sugerujące prowadzenie wobec nich nielegalnych działań przez instytucje państwowe (w tym ABW). W tej, jak i w innych sprawach weryfikujemy każdą informację i sugestię wskazującą na naruszające przepisy prawa działania ABW. W przypadku stwierdzenia nieprawidłowości w postępowaniu funkcjonariuszy ABW, wyciągane są wobec nich stosowne konsekwencje dyscyplinarne i prawne. Ponadto wszystkie osoby zgłaszające tego typu informacje, w tym dotyczące np. bezprawnej inwigilacji, mają prawo złożenia we właściwej prokuraturze zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa”.
Na koniec z agencji dostajemy informację jasno sugerującą, że wskazywane przez Pińskiego i Szwejgierta osoby nie są jej funkcjonariuszami. Bo gdyby nimi byli, obaj mieliby kłopoty związane z prezentowaniem ich wizerunków w mediach społecznościowych.
„Każdy przypadek świadomego naruszenia dóbr osobistych funkcjonariusza, np. poprzez publikację jego wizerunku bez jego zgody, spotkałby się ze stanowczą reakcją Agencji” — czytamy w stanowisku ABW.
Nieoficjalnie: Sprawa ma drugie dno. Chcą utrącić koordynatora
Z funkcjonariuszami ABW rozmawialiśmy jednak również nieoficjalnie. Od kilku z nich słyszymy, że sprawa ataków na Tomasza Siemoniaka może mieć drugie dno.
— Oni raczej nie działają sami z siebie, ktoś ich inspiruje — snuje domysły pierwszy z rozmówców.
Według jego wersji w służbach trwa nieustanna walka frakcji i towarzyskich koterii, w którą Szwejgiert i Piński mogli zostać zaangażowani.

Tomasz SiemoniakPiotr Nowak / PAP
Inny rozmówca tłumaczy: — Tomasz Siemoniak na stanowisku koordynatora służb nie wszystkim pasuje. Jest wielu byłych i obecnych funkcjonariuszy, którzy woleliby widzieć w tym fotelu kogoś innego. I to może być prawdziwym powodem tej kampanii, która ewidentnie jest wobec niego prowadzona.