Polka w ostatnich latach nie czuła się na korcie najpewniej, gdy rywalka prezentuje właśnie taki styl gry. A teraz w walce o awans musi zmierzyć się z aż trzema przeciwniczkami ze światowej elity z rzędu. Każde spotkanie to potencjalna pułapka, ale należy pamiętać też przede wszystkim o tym, że w każdym z nich mimo wszystko to Świątek będzie faworytką.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Oto problem Igi Świątek w WTA Finals. Nigdy tego nie przeżyła
W 2021 r. do grupy Polki trafiła choćby Paula Badosa, w 2022 r. grała z Darią Kasatkiną, w 2023 r. z Marketą Vondrousovą i Ons Jabeur, a w 2024 r. z Barborą Krejcikovą i znów z Darią Kasatkiną. Każda z nich to rywalka, którą trudno było kojarzyć z siłowym stylem gry. Co ciekawe, wszystkie te mecze Świątek wygrywała.
To nie oznacza oczywiście, że nasza reprezentantka z urzędu będzie miała mniejsze szanse w starciach z przeciwniczkami uderzającymi mocniej. Oczywiście umie gładko ogrywać także takie rywalki, a Wim Fissette jest w stanie znaleźć sposób na każdą z nich. To wciąż Polka pozostaje faworytką do wyjścia z grupy, faktem jest jednak, że korzystniejsze wydawałoby się losowanie, w którym Polka miałaby zmierzyć się z Jessicą Pegulą oraz Jasmine Paolini.
Oto grupy WTA Finals:
Ważne będzie zwłaszcza starcie z Madison Keys już na początku turnieju, bo wygrana może znacząco podnieść szanse Świątek na awans. Przypomnijmy, że nawet dwie wygrane nie muszą oznaczać występu w półfinale, o czym wiceliderka rankingu przekonała się przed rokiem, gdy o odpadnięciu zadecydował set przegrany z Barborą Krejcikovą.
Przy obecnym losowaniu bardzo prawdopodobne jest to, że Iga Świątek na drodze do finału, poza trzema grupowymi rywalkami, musiałaby zagrać z Aryną Sabalenką lub Coco Gauff w półfinale i z drugą z tego duetu już w meczu o tytuł. Gdyby wygrała wszystkie te mecze, raz na zawsze udowodniłaby, że siła rywalek wcale nie stanowi dla niej problemu. Ale nie ulega wątpliwości, że będzie o to szalenie trudno.
Stawka jest ogromna. Oto o co gra Iga Świątek w WTA Finals
Przypomnijmy, że każdy wygrany mecz w fazie grupowej WTA Finals daje zwyciężczyni 200 pkt, a przegrana odejdzie z niczym. Za samą fazę grupową można zyskać więc 600 pkt. Niepokonana mistrzyni zgarnie aż 1500 pkt. Dodanie 1500 pkt do obecnego dorobku Igi Świątek przy jednoczesnej wpadce Aryny Sabalenki byłoby na wagę złota, bo pozwoliłoby zmniejszyć stratę do liderki do nawet 175 pkt.
Wiele będzie zależało też od wyników liderki, ale jeśli ta zanotuje słabszy turniej, a przecież w WTA Finals nigdy jeszcze nie wygrała, początek sezonu powinien przynieść nam kolejną walkę o awans na pierwsze miejsce w rankingu. A że rok temu ta część sezonu nie przynosiła Polce dużych sukcesów, wiosną pojawiłaby się realna szansa na to, by powalczyć o powrót na szczyt.
Ale to wydaje się mało prawdopodobne bez postawienia pierwszego, jakże ważnego kroku właśnie teraz, w WTA Finals w Rijadzie. I będziemy trzymać kciuki za to, by udało się ten krok postawić.