Już w kolejce, która stała na zimnie przez kilka godzin wyczekując otwarcia bram, widać było, że dla wielu fanów powrót Katy Perry do Polski jest spełnieniem marzeń i okazją do świętowania. Spora część posiadaczy biletów pojawiła się pod krakowską Tauron Areną w pieczołowicie przygotowanych stylizacjach, nawiązujących do poszczególnych etapów twórczości Katy Perry. Widziałam stroje inspirowane teledyskiem do „California Gurls”, dziewczynę w foliowej reklamówce z kultowym wersem piosenki „Firework”: „Do you ever feel like a plastic bag?”, a także kilka osób w hawajskich spódniczkach i z kwiatami na głowie, na cześć klipu do „Roar”.
Gdy niecierpliwy i zmarznięty tłum wpuszczony został do areny jeszcze przed wyjściem Katy Perry na scenę miała miejsce rozgrzewka, którą poprowadziła Becky Hill. Wokalistka wystąpiła przed polską publicznością w roli supportu i świetnie poradziła sobie ze swoim zadaniem. Jej klubowe, drum’n’bassowe kompozycje rozruszały widzów i choć niewielu spodziewało się, że zna piosenki angielskiej wokalistki, gdy z głośników wybrzmiało „Lose Control” czy „Remember”, wszyscy poderwali się do tańca i śpiewu.
Katy Perry na scenę wkroczyła spóźniona o blisko 30 minut, lecz wszystko zostało jej zapomniane już przy okazji pierwszych numerów. Główna gwiazda wieczoru ukazała się oczom publiczności w robotycznym stroju, podwieszona linami w niepokojąco wyglądającej instalacji. Zawisła w ten sposób na samym środku areny i elektronicznym utworem „ARTIFICIAL”, pochodzącym z najnowszej płyty, przywitała się z tłumem, już wtedy robiąc na nim piorunujące wrażenie.

Katy Perry wystąpiła w KrakowieRobert WilkINTERIA.PL
„Jesteście gotowi, aby ze mną dziś zatańczyć?” – krzyczała Katy do Polaków, przy okazji kolejnych piosenek, zachęcając ich do wspólnej zabawy. Wybrzmiały wówczas hity takie jak „Teary Eyes”, „Chained to the Rhythm” oraz „Dark Horse”, przy których wręcz nie dało się przestać tupać nogą i kołysać. Przez większość koncertu u boku amerykańskiej artystki pojawiali się tancerze, którzy urozmaicali całe show, a ich dopracowane choreografie sprawiały, że nie mogłam oderwać wzroku od tego, co dzieje się na scenie. Gdyby Katy sama prezentowała układy z pewnością brakowałoby im żywiołowości i wielowymiarowości – młody zespół tancerzy był w tym spektaklu niezbędny.
Podczas polskiego koncertu z trasy „The Lifetimess Tour” Katy Perry zaprezentowała fanom swoje przeróżne wcielenia – najpierw objawiła się jako kobieta-robot, następnie przybrała twarz prawdziwej Wonder Woman, aby już za chwilę pokazać się od zupełnie innej strony, w złotym kostiumie godnym jednej z największych gwiazd popu. Na koniec występu gwiazda ponownie zamieniła się w mroczną wojowniczkę z czerwonym mieczem świetlnym, którym była w stanie pokonać całe zło.
Artystce towarzyszyli na scenie nie tylko perfekcyjnie dopasowani tancerze, lecz także zjawiskowe scenografie. Mogliśmy zobaczyć wielką figurę kobiety panującej nad światem, wirujące kwiaty, rusztowania, po których Perry z łatwością się wspinała, pokaźną kulę symbolizującą glob, a nawet latającego nad publiką motyla, którego piosenkarka dosiadła bez zawahania.
„Minęło 10 lat od kiedy ostatni raz tutaj byłam. Niektórzy z was mieli wtedy 10 lat, a teraz macie 20. Inni mieli wtedy 20, a teraz mają 30. Jestem naprawdę wdzięczna, że mogłam znów zjednoczyć się z moimi polskimi fanami” – przemawiała do słuchaczy Amerykanka.
Katy Perry zaprezentowała na krakowskiej Tauron Arenie przekrój swoich piosenek, nie zapominając zarówno o najstarszych kompozycjach, dzięki którym się wybiła, jak i o nowych przebojach, podbijających obecnie listy radiowe. Fani mogli doświadczyć każdej z twórczych er wokalistki – od „One of The Boys”, przez płytę „Teenage Dream”, aż po „143”. Usłyszeliśmy kultowe „California Gurls”, „Last Friday Night (T.G.I.F.)” czy „I Kissed a Girl”. Nie zabrakło również „Roar” czy „Daisies”, a także najnowszych „CRUSH”, „NIRVANA” i „WOMAN’S WORLD”.
„Polsko, jesteś nadal tak obłąkana, jak cię zapamiętałam” – krzyczała Katy, gdy w pewnym momencie fani zaczęli wrzucać na scenę prezenty. Artystka przez cały koncert dbała o świetny kontakt z publicznością. Raz nawet zaprosiła kilka osób z widowni na scenę, aby wykonali razem z nią jedną z piosenek. Wyhaczyła w tłumie najlepiej ubranych słuchaczy – m.in. dziewczyny przebrane za cukierki, człowieka-wiatraka, który trzymał w rękach pomysłowy baner z napisem „I’m a big fan” (tłum. „Jestem wielkim wiatrakiem” lub „Jestem wielkim fanem”), a także kogoś przebranego za musztardę. Te wyjątkowe osobowości stworzyły wspólnie chórek, wraz z którym Katy odśpiewała legendarny hit „The One That Got Away”.
Chwilę wcześniej amerykańska gwiazda postanowiła spróbować polskich słodyczy i dzieląc się z obecnymi na scenie fanami zrobiła ich ranking. Najbardziej zasmakowało jej Prince Polo, choć Ptasie Mleczko również zjadła ze smakiem. Wyznała, że o cukierkach z alkoholem i Delicjach wolałaby zapomnieć.
Piosenkarka dostała od fanów także wianek z kolorowych kwiatów, ze wstążkami, stylizowany na dawne ludowe ozdoby. „Co on oznacza?” – zapytała z ciekawością Perry, uzyskując prostą odpowiedź od uczestników koncertu: „polskość”. „Będę waszą polską księżniczką przez jedną noc” – stwierdziła wówczas poruszona.
Gdy show było w pełni rozkręcone, scenografia zmieniała się co piosenkę, Katy już któryś raz leciała nad publicznością, zrobiła kilka mostków, szpagatów oraz przebiegła się po grzbietach tancerzy, którzy dawali z siebie tysiąc procent, amerykańska gwiazda przypomniała swoim fanom, że ma obecnie 41 lat. Ze sceny padła deklaracja, w której przyznała, że pomimo wieku wciąż czuje się fantastycznie. Patrząc na to, co zaprezentowała w Tauron Arenie, mogę śmiało stwierdzić, że piosenkarka ma więcej energii i odjechanych pomysłów niż niejedna przedstawicielka młodego pokolenia w popie, która podbija obecnie sceny na całym świecie. Katy nie można odmówić świetnej formy i tego, że przez ponad dwie godziny potrafi utrzymać równy poziom.
Wielu zarzuca jej kicz i przesyt, zwracając uwagę na rozbuchane show, w którym brakuje przestrzeni na emocjonalne piosenki czy chociażby chwilę oddechu. Przeciwnicy Katy stwierdzają, że jest zbyt dziecinna jak na swój wiek, a niektóre z jej koncertowych pomysłów są wręcz niepoważne. Po wtorkowym koncercie artystki mogę jedynie stwierdzić, że w jej wieku niewielu gwiazdom chciałoby się prezentować tak rozbudowane show, wiedząc jednocześnie, że dawno zgromadziło się pokaźne i wierne grono odbiorców, które nie potrzebuje nowych wrażeń. Niektórzy mogą uznać, że jest to robione na siłę. Sama myślę, że gdy ktoś spytał Katy, jakie chce efekty specjalne na trasie, odpowiedziała „tak”. Jednak są też tacy, dla których to wciąż jedna z najbardziej kreatywnych i wyróżniających się artystek na scenie pop. Ja wyjątkowości oraz pomysłowości z pewnością jej nie odmówię i choć od ogromu wrażeń rozbolała mnie głowa, kupuję to wszystko z pocałowaniem ręki.
David Kushner po dwóch latach powrócił na Open’er Festival!INTERIA MUZYKAINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas
