10 października 2025 r. rosyjskie wojsko pojawiło się w tej rosyjskiej pół-enklawie, przez którą przebiega droga o długości około kilometra, łącząca kilka estońskich wiosek. W odpowiedzi estońskie władze zamknęły drogę. Dziennikarze Nowej Europy udali się na rozmowę z mieszkańcami południowo-wschodniego regionu przygranicznego Estonii, aby dowiedzieć się, czy obawiają się swojego wojowniczego sąsiada.

  • Czy droga Värska-Ulitina jest zamknięta?
  • Jakie obawy mają mieszkańcy Lütepää?
  • Kiedy zakođczy się budowa obwodnicy?
  • Jakie zmiany nastąpiły w życiu mieszkańców po zamknięciu drogi?

Luteppia. Życie między dwoma butami

Przygraniczne miasto Lütepää jest ulubionym miejscem estońskich właścicieli daczy. Jest tu kilkadziesiąt prywatnych domów, ale prawie nie ma ludzi: większość już posprzątała swoje działki przed zimą i wyjechała — do Tallina, Tartu lub innych miast. Udało nam się złapać tylko dwie osoby — zirytowanego mężczyznę, który krzyczał, że nie chce rozmawiać, i spokojną emerytkę Lindę, która wręcz przeciwnie, chętnie otworzyła drzwi. Jej dom stoi tuż przy ogrodzeniu oddzielającym Estonię od Rosji — został zbudowany w 2024 roku.

— Kamery są teraz wszędzie — lepiej nie zbliżać się [do ogrodzenia]. Jeśli straż graniczna cię zobaczy, od razu przyjdą i ukarają cię grzywną” — ostrzega Linda.

Takie środki ostrożności nie są podyktowane jedynie względami bezpieczeństwa — wynikają one ze specyfiki geograficznej miejscowości. Aby dostać się do Lütepää, trzeba jechać drogą nr 178 — jest ona przerwana przez terytorium Federacji Rosyjskiej w dwóch miejscach. Jeden odcinek ma kilometr długości, a drugi 30 metrów: są to tak zwane Saatseský sapoog i mały Saatseský sapoog (Mały i Duży Saatestki But).

Kobieta jest ubrana w workowate spodnie, lekko znoszoną kurtkę — najwyraźniej do prac na zewnątrz w daczy — i jesienne buty. Linda wyjaśnia, że nikt nie mieszka w wiosce przez cały rok. Ona również przyszła posprzątać działkę przed zimą i cieszy się, że zdążyła przed zamknięciem przejazdów.

— Czekaliśmy na normalną [asfaltową] drogę przez dziesięciolecia, ale teraz ją zamknęli — to smutne — mówi Linda. — Teraz czekamy na budowę nowej drogi przez las, omijającej Rosję.

Estońskie władze zakończyły budowę takiej obwodnicy 23 października, ale jest ona szutrowa. Teraz dojazd do centrum administracyjnego gminy Värsk zajmuje 15-20 minut dłużej niż zwykle.

Jeszcze przed „incydentem” — tak estońskie media nazwały pojawienie się tuzina rosyjskich wojskowych — Linda była często pytana przez znajomych, jak to się stało, że mieszka tak blisko Rosji.

„Jestem spokojna” — wzrusza ramionami Linda. — Nikt nas nie przestraszył”.

Teraz emerytka również nie czuje się zagrożona: Lütepää jest patrolowane przez estońską straż graniczną. Według Lindy daje jej to poczucie bezpieczeństwa. Na pytanie, czy nie obawia się rosyjskiej inwazji, odpowiada z uśmiechem:

— Oczywiście istnieje niebezpieczeństwo rosyjskiej inwazji, ale rozmowy w tym nie pomogą. Musimy żyć dalej.

Terytoria sporne

Granica między Estonią a Rosją została wyznaczona w latach dziewięćdziesiątych po rozpadzie Związku Radzieckiego. Powtórzyła ona linie demarkacyjne między ESSR i RSFSR. Doprowadziło to do powstania obszarów takich jak Saatse boot. Początkowo strony zamierzały wymienić się terytoriami. Przeszkodą w podpisaniu dokumentów był pokój w Tartu z 1920 r., wspomniany jako przyczyna powstania państwa estońskiego: zgodnie z nim okręg Peczora w obwodzie pskowskim należał do Estonii. Rosja uważała, że wspomnienie o traktacie z Tartu pozwoli Estonii na wysuwanie roszczeń terytorialnych w przyszłości. W rezultacie kraje nigdy nie wyznaczyły nowych granic.

Na początku października 2025 r. sytuacja wokół Saatse Boots, niewielkiego odcinka terytorium Rosji, przez który przebiega droga z Värsk do Saatse, stała się przedmiotem troski estońskich władz po raz pierwszy od wielu lat. 10 października Departament Policji i Straży Granicznej (PPA) poinformował o pojawieniu się na drodze grupy uzbrojonych mężczyzn w nieoznakowanych mundurach wojskowych.

Strona estońska uznała to za „prowokacyjną demonstrację” i tego samego wieczoru tymczasowo zamknęła drogę dla ruchu cywilnego. Rzecznik PPA stwierdził, że był to „zwiększony poziom aktywności po stronie rosyjskiej” i że bezpieczeństwo mieszkańców przygranicznych wiosek było priorytetem.

Kilka dni później, 16 października, estoński rząd podjął decyzję o przyspieszeniu budowy obwodnicy — zakończenie prac planowane jest na wiosnę 2026 r.

Na północ od Lütepää znajduje się centrum administracyjne parafii Setomaa, Värska. Wioska jest znana jako miejsce rekreacji — znajduje się tu „Centrum Leczenia Uzdrowiskowego Värska”, do którego przyjeżdżają ludzie ze wszystkich krajów bałtyckich. Wczasowicze niechętnie odpowiadają na pytania — mówią, że polityka ich nie dotyczy.

— Niech w Toompea (gdzie znajduje się estoński rząd i parlament) zdecydują, co teraz zrobić” — mówi postawny mężczyzna z Tallina.

Oprócz uzdrowiska, Värska ma gimnazjum, kościół, centrum kultury, przedszkole, restaurację, kawiarnię, supermarket, remizę strażacką, galerię sztuki, gabinet lekarza rodzinnego, aptekę, stację benzynową, kilka małych hoteli. I prywatne domy mieszkańców. Ludzie z sąsiednich wiosek przyjeżdżają tu po żywność, lekarstwa, na wizyty lekarskie i głosować w wyborach. W miejscowym domu kultury odbywają się też koncerty amatorskich zespołów, na które przychodzą głównie ludzie w wieku emerytalnym.

W porównaniu z Lütepää, Värska jest bardzo aktywna. Minibusy regularnie podjeżdżają na przystanek przed jedynym supermarketem — wożą ludzi po wioskach gminy.

Jest tu teraz tylko 18-letnia dziewczyna — czeka na swoją mamę ze sklepu, aby razem pojechać do domu.

— Nie ma strachu przed rosyjskim wojskiem. To było przerażające tylko wtedy, gdy zbliżyli się tak blisko [do granicy] — mówi dziewczyna, lekko się wahając.

Jej matka, kobieta w średnim wieku, jest znacznie bardziej zaniepokojona niż jej córka pojawieniem się rosyjskiego wojska w strefie przygranicznej.

— Popieram zamknięcie drogi. To było przerażające już wcześniej — mówi.

Podjeżdża autobus i matka z córką wsiadają.

Kierowca drugiego autobusu, który słyszał naszą rozmowę, uśmiechnął się:

— Jeżdżę tym autobusem od sześciu miesięcy i nic się nie stało. Wcześniej się nie bałem. Przewożę ludzi z jednego miejsca do drugiego, dlaczego miałbym się bać?

Na ulicach Värska jest niewielu ludzi, więc pukamy do drzwi domów w poszukiwaniu osób, z którymi moglibyśmy porozmawiać. Na jednej z działek, po kilku minutach czekania wychodzi do nas właścicielka, kobieta po pięćdziesiątce w kaloszach i rękawicach ogrodniczych.

— Co to za okazja? — pyta nas — Zawołam męża, mówi po rosyjsku.

Mąż, uśmiechnięty emeryt, mówi płynnie po rosyjsku — rzadkość w tej części regionu przygranicznego.

— Gdyby to była jednostka specjalna [rosyjska] lub ktoś inny, nie staliby na drodze” — powiedział. — Gdyby chcieli coś tam zorganizować, siedzieliby w jakichś krzakach. To strona estońska zamknęła granicę, a nie Rosja.

Mężczyzna nie widzi też niebezpiecznego wroga w sąsiednim kraju. Uważa, że Rosjanie nie są zainteresowani Estonią — nie potrafią też rozwiązać własnych problemów:

— Ludzie głodują, nie ma pieniędzy, a oni zamierzają zaatakować. Gdzie tu logika? Gdyby byli silni, jak NATO, to tak… Ale [tam] wszystko jest złe, nie ma nic do jedzenia. Głodny człowiek ma zaatakować? To niedorzeczne.

Po rozmowie idziemy dalej — spotykamy kolejnego emeryta, który wraca do domu ze spaceru. Słysząc naszą rozmowę, mężczyzna przechodzi na rosyjski i mówi z silnym akcentem:

— Niech atakują, tu nie ma nic do roboty. Zarówno tu, jak i tam emerytury są niewielkie — śmieje się i odchodzi.

„Taarka Tarõ Köögikõnõ” to restauracja narodowej kuchni Seto w małej wiosce Obinitsa. Z zewnątrz wygląda jak zwykły drewniany dom. Przy wejściu do sali dla gości znajduje się kuchenka opalana drewnem. Restauracja udekorowana jest matami w narodowe wzory, a w rogu wisi ikona Matki Boskiej. Goście zasiadają przy masywnych drewnianych stołach, obok których znajdują się długie ławy. Serwowane są tu tradycyjne potrawy Seto: zupa rybna z wędzonym spekem, syir (niedojrzewający twaróg), herbaty ziołowe, owsianka, placki i inne smakołyki.

Kobiety Setu w tradycyjnych strojachMarcin Mroczko / Onet

Kobiety Setu w tradycyjnych strojach

Setu to niewielki estoński lud zamieszkujący południowo-wschodnią część kraju. Łącznie jest ich około 13 000. W czasach Pierwszej Republiki Estońskiej (1920-1940) Setu zamieszkiwali terytorium Pechora County lub Petserimaa, które zostało scedowane na Estonię w wyniku traktatu pokojowego w Tartu, ale w 1940 r. Estonia siłą stała się kolejną republiką radziecką. W 1945 r. władze radzieckie przeniosły większość terytoriów Petserimaa do nowo utworzonego obwodu pskowskiego w RFSRR. Niektórzy Seto zaczęli przenosić się do ESSR, gdzie zostali zestonizowani, podczas gdy ci, którzy pozostali w obwodzie pskowskim, zaczęli być przymusowo „rusyfikowani”. Pomimo nowych granic administracyjnych utworzonych zgodnie z rzeczywistymi lokalizacjami wiosek, Setu nadal udawali się do siebie nawzajem. Trwało to aż do rozpadu ZSRR.

Suwerenność Estonii skłoniła większość Seto do opuszczenia Rosji, aby nie zrywać więzi ze swoimi krewnymi. Setowie mają własne roszczenia terytorialne wobec Federacji Rosyjskiej: utracili swoją stolicę Petseri (Peczorę) i ponad połowę swoich ziem — znaczna część pierwotnych osad Seto znajduje się w Rosji. Niektórzy Sethu mają krewnych pochowanych na terytorium obecnego obwodu pskowskiego i mają domy rodzinne. Przed restrykcjami covidowymi można było odwiedzać te miejsca. Ale potem zaczęła się wojna: granice zostały prawie zamknięte, wizy do Rosji stały się znacznie trudniejsze do uzyskania, a preferencyjne cła dla mieszkańców pogranicza zostały anulowane. To tragedia dla estońskich Seto: w sąsiednim kraju mieszka nieco ponad stu rosyjskich Seto, z którymi utrzymują kontakt.

W wiosce Saabolda, po południowej stronie Saatskie Zapoog, ludzie są bardziej rozmowni. Czterdziestokilkuletni mężczyźni, Viktor i Marek, zamierzają zrobić zakupy spożywcze w sklepie na kółkach — dziś jest dzień, w którym samochód przyjeżdzą do wioski. Obaj mają na sobie gumowe buty, jeden kombinezon wędkarski, a drugi nieprzemakalną kurtkę i spodnie. Rozmawiają między sobą i patrzą na nas ukradkiem, ale uśmiechają się, gdy podchodzimy. W przypadku mężczyzn nic się nie zmieniło od czasu zamknięcia drogi przez Rosję.

— Życie stało się o kilometr dłuższe — mówi Victor. — Jeśli oglądasz telewizję, życie bardzo się zmieniło. Ale w rzeczywistości tak nie jest. Życie jest wszędzie takie samo. Stało się jednak bezpieczniejsze, wszędzie są patrole [wojskowe].

Rosyjskie media twierdzą, że mężczyźni nie widzieli żadnych rosyjskich samolotów, a jedynie estońskie drony.

— Jeśli Rosja chce Estonii, zaatakuje Tallin. Jesteśmy mali — nie jesteśmy interesujący. Chociaż, jeśli będą chcieli, to przyjdą wszędzie.

Przyjaciele zgadzają się co do jednego: panika i strach istnieją głównie w mediach.

— Media nieustannie piszą o możliwej wojnie i o tym, co dzieje się [wokół]. Gdyby tak nie było, ludzie nie baliby się. Im mniej czytasz wiadomości, tym spokojniej się czujesz. Nie wiem nawet, czego bać się bardziej: czytania wiadomości czy możliwej wojny — śmieje się Victor.