Ledwie 11 dni temu Cracovia zawstydziła w lidze Raków Częstochowa, absolutnie pewnie i zasłużenie wygrywając z nim 2:0. Musiała zostać jakaś zadra u Marka Papszuna, bo dziś w Pucharze Polski wystawił na Pasy niemal wszystko, co miał najlepszego, za to Luka Elsner zrobił sobie przegląd wojsk. W efekcie role zupełnie się odwróciły.

Zakładając, że aktualnie numerem jeden w bramce Rakowa jest Oliwier Zych, to Papszun oszczędził jedynie Tomasza Pieńkę i ewentualnie Lamine’a Diaby’ego Fadigę (Amorim i Ivi Lopez nie byli dysponowani). Oprócz tego wysłał do boju najmocniejszy skład.

Trener Cracovii natomiast podszedł do sprawy inaczej, bardziej typowo pod mecz w krajowym pucharze. Szansę dostali zawodnicy mocno zakurzeni (Henrich Ravas, David Olafsson, Mateusz Praszelik, Michał Rakoczy) oraz Brahim Traore. Francuz w Ekstraklasie jeszcze nie zadebiutował, a jedyne minuty w pierwszym zespole otrzymał we wcześniejszej rundzie PP z Górnikiem Łęczna.

Wtedy rotacje pięknie się Elsnerowi sprawdziły, ale zmobilizowany i podrażniony Raków to znacznie trudniejsza przeszkoda.

Raków Częstochowa nie dał szans Cracovii

Gospodarze w zasadzie od pierwszego do ostatniego gwizdka kontrolowali przebieg wydarzeń. Zagrali bardziej bezpośrednio, mniej rozgrywali od bramki, za to częściej posyłali dalekie podania do Makucha lub Brunesa, którzy potrafili się rozbijać z obrońcami.

I to właśnie ten drugi został bohaterem meczu. Najpierw wykorzystał zgranie Makucha i precyzyjnie uderzył przy słupku. Później kompletnie uciekł obrońcom gości po centrze Bulata z rzutu wolnego. Miał tyle komfortu przy strzale głową, że mógł się zatrzymać i schylić, żeby jak najlepiej przymierzyć. Masakra, kompromitacja krakowskiej defensywy.

Bosko Sutalo musi się nad sobą zastanowić

Szczególnie kiepsko prezentował się Bosko Sutalo. Facet ma naprawdę ciekawe CV, lecz co rusz pokazuje, dlaczego nie ma go już na wyższym poziomie. Czasami coś fajnie rozegra, ale w obronie regularnie jest sabotażystą. W Ekstraklasie pokazał już, że nie lubi skakać do główek, więc w powietrzu potrafił go przechytrzyć nawet Sebastian Kerk z Arki Gdynia.

Dziś przeszedł samego siebie w końcówce. Mateusz Klich w banalnej sytuacji wycofał do niego piłkę. Chorwat nie był przygotowany do przyjęcia podania, kompletnie się nie skoordynował i doszło do straty na rzecz Diaby’ego Fadigi. W dalszej części akcji Francuz łatwo minął Sutalo przy zejściu do środka i przymierzył na 3:0. Kurtyna.

A przecież Sutalo gola rywalom mógł sprezentować już wcześniej, gdy w pojedynku z Brunesem wybił piłkę pod jego nogi, ale tym razem Norweg nie przymierzył dokładnie i nie doczekał się hat-tricka. Kiedy dodamy do tego poprzeczkę po bombie Fadigi wyjdzie nam, że mogło tu dojść do pogromu.

Cracovia przez całe spotkanie oddała jedno godne uwagi uderzenie – Michał Rakoczy z rzutu wolnego obił zewnętrzną część słupka. I tyle. Wejście Klicha czy Hasicia nie pomogło.

Raków chyba nawet z lekką nawiązką zrewanżował się Pasom za porażkę w lidze. Jedyny minus to niepokojąco wyglądająca kontuzja Frana Tudora z końcówki pierwszej połowy. Życzymy zdrowia.

Raków Częstochowa – Cracovia 3:0 (2:0)

  • 1:0 – Brunes 13′
  • 2:0 – Brunes 40′
  • 3:0 – Diaby-Fadiga 81′

CZYTAJ WIĘCEJ O PUCHARZE POLSKI:

Fot. Newspix