Decyzja administracji Trumpa o wycofaniu wojsk amerykańskich z Rumunii — kluczowego sojusznika na wschodniej flance NATO graniczącego z Ukrainą — wywołała gniew obu partii w Kongresie. Spotkała się też z niezwykle ostrą krytyką ze strony doświadczonego dyplomaty Marka Gitensteina, który w latach 2009-2012 pełnił funkcję ambasadora USA w Rumunii, a do początku tego roku — w UE.
W wywiadzie udzielonym Kyiv Post Gitenstein podziela obawy Kongresu i ostrzega, że posunięcie to może zostać odczytane zarówno przez Rosję, jak i sojuszników z Europy Wschodniej jako oznaka niezdecydowania Stanów Zjednoczonych.
— Nie mam wątpliwości, że Rosjanie zinterpretują to jako oznakę słabości i niejednoznaczności [polityki] Stanów Zjednoczonych w stosunku do Rumunii. Uważam, że to straszny błąd — mówi.
W środę armia USA potwierdziła, że 2. Brygada Piechoty 101. Dywizji Powietrznodesantowej — rotacyjna jednostka licząca około 3000–4000 żołnierzy rozmieszczona w Rumunii w 2022 r. — powróci do Kentucky i nie zostanie zastąpiona przez inną formację. Pentagon nazwał to „korektą stanowiska sił” mającą na celu m.in. zwolnić zasoby [armii] dla Indo-Pacyfiku.
Gitenstein nie zgadza się z tłumaczeniem administracji Trumpa, która zaprzecza, jakoby można było odczytać to posunięcie jako wycofywanie się Stanów Zjednoczonych w momencie nasilonych napięć na wschodniej flance.
— Tak właśnie zinterpretują to Rosjanie. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości — mówi.
Dodaje, że u Rumunów — biorąc pod uwagę ich doświadczenia z imperializmem rosyjskim — decyzja ta „wywoła dreszcz przerażenia”.
Ostrzega też, że reperkusje tego posunięcia odczuje nie tylko Bukareszt. — Nie mam wątpliwości co do tego, że ludzie w całej Europie Środkowej i Wschodniej, a na pewno w Polsce czy krajach bałtyckich, zaczną się zastanawiać: „kto będzie następny?” — mówi.
Wycofanie armii USA z Rumunii spotkało się z rzadko spotykanym jednolitym stanowiskiem czołowych republikańskich ustawodawców zajmujących się obronnością.
Senator Roger Wicker, przewodniczący Senackiej Komisji Sił Zbrojnych, oraz Mike Rogers, przewodniczący Izby Reprezentantów Komisji Sił Zbrojnych, wydali oświadczenie, w którym stwierdzili, że „zdecydowanie sprzeciwiają się decyzji o nieutrzymywaniu rotacyjnej brygady amerykańskiej w Rumunii”.
Obaj ostrzegli, że posunięcie to — które nastąpiło zaledwie kilka tygodni po doniesieniach o naruszeniu rumuńskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony — „podważa system odstraszania i może sprowokować dalszą agresję ze strony Rosji”.
Gitenstein twierdzi, że „całkowicie zgadza się z oświadczeniem Rogersa i Wickera”. — Szczególnie spodobała mi się ich ocena tego, jak Rosjanie zinterpretują tę sytuację — mówi.
Zwraca też uwagę na sam sposób podjęcia decyzji o wycofaniu wojsk amerykańskich z Rumunii. — Przez 17 lat pracowałem w Senacie. Wykluczenie Kongresu z tego procesu jest dużym błędem — mówi.
Chociaż brygada rotacyjna opuszcza Rumunię, Stany Zjednoczone nadal będą utrzymywać niewielką obecność wojskową w tym kraju. Około 1000 amerykańskich żołnierzy pozostanie w bazie morskiej Deveselu.
Rumuńskie ministerstwo obrony, komentując decyzję Waszyngtonu, stwierdziło, że spodziewało się redukcji amerykańskich sił w kraju. Dodało, że jest to „efekt nowych priorytetów administracji prezydenckiej”.
Przedstawiciele NATO podkreślili, że krok ten nie powinien być postrzegany jako zmniejszenie zaangażowania Stanów Zjednoczonych lub sojuszu w regionie. Zwrócili uwagę na to, że siły amerykańskie w Europie pozostają większe niż przed 2022 r.
Niemniej jednak Gitenstein uważa, że posunięcie to i czas, w którym do niego doszło — gdy Waszyngton twierdzi, że przeciwstawia się Władimirowi Putinowi i uspokaja sojuszników — wysyła niewłaściwy sygnał. — Nie wyobrażam sobie, jak to zostanie odebrane — mówi.
Termin wycofania wojsk amerykańskich z Rumunii, w połączeniu z atakami hybrydowymi Rosji na kraje Europie Wschodniej, nasila obawy dotyczące skuteczności odstraszania i determinacji USA do zaangażowania na wschodniej flance NATO.