W sezonie 2020/2021 Robert Lewandowski zadziwił całe Niemcy. Polak w tych rozgrywkach zdobył dla Bayernu Monachium 41 ligowych bramek, ustanawiając nowy rekord Bundesligi. Poprzedni należał do Gerda Muellera, który 39 lat wcześniej zanotował o jedno trafienie mniej. Imponujące jest to, że Lewandowski potrzebował do tego zaledwie 28 spotkań, co daje kapitalną średnią na poziomie 1,4 bramki na mecz.
Wydawało się, że rekord polskiego snajpera utrzyma się przez wiele lat. Okazuje się jednak, że poważnie o jego pobiciu może myśleć Harry Kane. Anglik w rewelacyjnym stylu rozpoczął ten sezon.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ on to zrobił! Strzelił bramkę z własnej połowy
W pierwszych czterech kolejkach Bundesligi zdobył aż osiem bramek. Zanotował hat-tricki w meczach z RB Lipsk i TSG 1899 Hoffenheim, a przeciwko Hamburgerowi SV zapisał na swoim koncie dublet. Jakby tego było mało, dołożył także trzy asysty.
Łatwo wyliczyć, że Kane na początku tego sezonu ligowego może pochwalić się kapitalną średnią dwóch goli na mecz. Jeżeli utrzyma tę skuteczność do końca rozgrywek i uniknie kontuzji, na finiszu będzie miał aż 68 trafień. Jest to niemalże niemożliwy scenariusz, ale rekord Lewandowskiego i tak wydaje się być w jego zasięgu.
Dodajmy, że Polak przed sezonem 2022/2023 został sprzedany przez Bayern do Barcelony. Bawarski klub rok później sprowadził z Tottenhamu Hotspur Kane’a, który tym samym został następcą Lewandowskiego. Anglik od początku strzela jak na zawołanie – w swoim pierwszym sezonie w Niemczech zdobył 36, a w drugim 26 ligowych goli. W obu przypadkach zostawał królem strzelców Bundesligi.