Dariusz Michalczewski to jeden z tych nielicznych polskich pięściarzy, który po owocnej karierze pięściarskiej, która pozwoliła mu zarobić miliony, a następnie żyłce do biznesu, od lat jest człowiekiem wielkiego sukcesy. Sportowego i finansowego.
Michalczewski w Bogocie. Dlaczego? Wiadomość od „Tygrysa”
A znalezienie pomysłu na życie po sporcie jest tym cenniejsze, że dzisiaj „Tygrys” może z politowaniem patrzeć na wybory Tomasza Adamka, który z pozycji mistrza świata zgodził się dać swoją twarz widowiskom spod znaku freak-fightów. A to tylko jeden z licznych przykładów. Michalczewski także był wodzony na pokuszenie, ale w rozmowie z Interią mówił, że już dawno podyktował zaporową cenę. Zresztą, jak deklarował, na poważnie rozważałby ewentualnie tylko starcie w swoim koronnym sporcie, a nie w żadnych innych formułach. Teraz to już tylko historia.
– Tu wyłącznie chodziłoby o Roya Jonesa i typową z nim pokazówkę dla popularyzacji boksu. Ale wiesz co? Dzisiaj powiem ci, że ja już po prostu chyba nie zgodzę się na tę walkę, nawet gdyby już była o krok od finalizacji. Widzę już po sobie, że to jest nie do nadrobienia. Adamek ma prawie 48 i już tak słabo to u niego wyglądało, a ja jestem od niego starszy o osiem lat. Owszem, powiedziałem ci, że za 10 mln euro wyjdę z Royem Jonesem, ale teraz widzę, gdy bardziej wziąłem się za trening i trochę poboksowałem, że choć wychodzi mi to coraz lepiej, to nie ma nic wspólnego z walką w ringu – mówił nam Michalczewski.
Michalczewski niedawno był obecny w Budapeszcie, gdzie jego serdeczny kolega Istvan „Koko” Kovacs, były czempion globu w kategorii piórkowej, odpowiadał za organizację obchodów 100-lecia Węgierskiego Związku Bokserskiego. Tam gdańszczanin dał się skusić na pokazowy pojedynek z profesjonalnym pięściarzem, ale uczestnik mistrzostw świata nie podkręcał tempa.
Teraz z kolei „Tygrys” przyjął zaproszenie federacji, która boksersko wyniosła go na absolutne wyżyny. To właśnie starcia o pasy federacji WBO pozwoliły Polakowi stać się pomnikową postacią. A bronienie tytułu w kategorii półciężkiej zaowocowało tym, że już lata temu nasz zawodnik otrzymał tytuł tzw. superczempiona WBO.
Teraz Michalczewski wyruszył w wielogodzinną, transatlantycką podróż do Bogoty, stolicy Kolumbii, gdzie szefowie World Boxing Organization zorganizowali coroczną konwencję. A ich punktu widzenia to była wyprawa „po sąsiedzku”, bo siedziba federacji mieści się w Portoryko.
„Witam wszystkich serdecznie. Pozdrawiam moich wszystkich fanów i miłośników boksu z konwencji WBO w Bogocie. Jestem szczęśliwy, spotkałem swoich wszystkich znajomych, dawnych znajomych i sędziów, którzy sędziowali moje walki o mistrzostwo świata. Trzymajcie się”.
W kolejnym poście wstawił zdjęcie z postaciami szczególnymi, które mocno zapisały się w jego karierze, mianowicie byłym sędzią Genaro Rodriguezem, a przede wszystkim Francisco „Paco” Valcarcelem. Ten drugi, do października ubiegłego roku, przez 30 lat zawiadywał jedną z czterech najbardziej prestiżowych organizacji bokserskich w boksie zawodowym. – Genaro jest człowiekiem, który sędziował jedne z najważniejszych walk w mojej karierze, a były prezydent WBO to wielki facet i jeszcze większy autorytet w świecie boksu – stwierdził Michalczewski.
Pojawił się także krótki filmik, na którym legendarny pięściarz konfrontuje się z popularnym, bokserskim siłomierzem, który mierzy moc ciosu. Po uderzeniu Michalczewskiego kadr na licznik znika, gdy widnieje na nim wartość 822. Wiedząc, że wyniki oscylują wokół tysiąca, znalazł się krótki dopisek.
– Prawy prosty lepiej siadał na szczęki niż na gruszkę – puścił oko „Tiger”.

Dariusz MichalczewskiPiotr MatusewiczEast News

Dariusz Michalczewski (z prawej)Karol Makurat/REPORTEREast News

Dariusz Michalczewski potężnym ciosem trafił Richarda Halla – 14 września 2002 rokRAINER JENSEN/DPA/dpa Picture-Alliance via AFPAFP
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas
