W niedzielę na lotnisku w Caracas wylądował Ił-76TD, należący do Aviacon Zitotrans. Na pokładzie znajdował się ładunek utrzymywany w tajemnicy. Przylot maszyny zbiegł się z formalnym zatwierdzeniem strategicznego porozumienia między Rosją a Wenezuelą. Tymczasem napięcia w relacjach z Waszyngtonem pozostają bardzo silne.




Nicolas Maduro i Władimir Putin/rosyjski Ił-76TD/zdjęcie poglądowe /ALEXANDER NEMENOV/AFP/East News /Shutterstock


Nicolas Maduro i Władimir Putin/rosyjski Ił-76TD/zdjęcie poglądowe
/ALEXANDER NEMENOV/AFP/East News /Shutterstock

  • Rosyjski samolot transportowy Ił-76TD wylądował w Caracas z nieujawnionym ładunkiem. Zbiegło się to w czasie z zawarciem porozumienia między Rosją a Wenezuelą.
  • Reżim Maduro oskarża USA o prowokacje militarne w regionie Karaibów. Tymczasem Stany Zjednoczone tłumaczą swoją zwiększoną obecność wojskową walką z przemytem narkotyków.
  • Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl.

Na wenezuelskim lotnisku w Caracas wylądował rosyjski Ił-76TD – ciężki samolot transportowy. Należy on do firmy Aviacon Zitotrans. Wystartował 22 października w Rosji. Następnie Ił-76TD zaliczył międzylądowania w Armenii, Algierii, Maroku, Senegalu i Mauretanii, zanim dotarł do stolicy Wenezueli.

Oficjalna zawartość transportu nie jest znana. Niemniej, pojawienie się rosyjskiej maszyny w Ameryce Południowej budzi szereg pytań, zwłaszcza w kontekście ostatnich aktywności zaangażowanych państw na arenie międzynarodowej.

Od stycznia 2023 r. Aviacon Zitotrans figuruje na liście sankcyjnej USA. Zarzuca się jej, że przewoziła sprzęt zarówno dla Grupy Wagnera, jak i innych firm z rosyjskiego sektora zbrojeniowego. W przeszłości samoloty tej firmy już dostarczały sprzęt do Wenezueli, co potwierdzają amerykańskie służby.

Na pierwszy rzut oka to cywilny przewoźnik, jednak Aviacon Zitotrans działa pod nadzorem resortu obrony. Dysponuje licencją na transport materiałów radioaktywnych i tzw. ładunków specjalnych. Kadra lotnicza w dużej mierze wywodzi się z jednostek wojskowych czy z Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych Federacji Rosyjskiej (EMERCOM).

Z dostępnych informacji wynika, że samoloty Aviacon Zitotrans często kursują między Armenią a Chinami – państwami przychylnymi Kremlowi. Choć oficjalnie mowa o dostawach humanitarnych, analitycy podejrzewają, że część towarów ma również zastosowanie wojskowe. Samoloty w trakcie powrotów mogą przewozić ładunki, które są objęte sankcjami i mogą być wykorzystywane w rosyjskim przemyśle zbrojeniowym.

Lądowanie rosyjskiego samolotu w Caracas zbiegło się w czasie z zawarciem porozumienia między Rosją a Wenezuelą. Chodzi o Umowę o Partnerstwie Strategicznym Federacji Rosyjskiej z Wenezuelą, którą Putin podpisał w poniedziałek 27 października.

Zakłada ona m.in. wspólne działania w obszarze kontroli uzbrojenia, programów rozbrojeniowych i zapobiegania rozprzestrzeniania się broni jądrowej. Obie strony twierdzą, że ich celem jest zapewnianie bezpieczeństwa na świecie.

W praktyce jednak oznacza to zacieśnienie relacji wojskowych i politycznych między krajami. Wenezuela od lat jest jednym z najbliższych sojuszników Rosji w Ameryce Południowej. Coraz częściej korzysta też z rosyjskiego wsparcia, m.in. w zakresie sprzętu wojskowego.

W ostatnich dniach rząd Wenezueli ostro skrytykował działania amerykańskich sił zbrojnych w rejonie Trynidadu i Tobago – zaledwie 11 km od wybrzeży Wenezueli. Caracas określiło manewry USA i Trynidadu jako „militarną prowokację”, oskarżając Pentagon o chęć wywołania wojny na Karaibach. Waszyngton odpowiada, że obecność okrętów (w tym niszczyciela USS Gravely) jest elementem szeroko zakrojonej operacji antynarkotykowej. Od września przeprowadzono w jej ramach blisko dziesięć nalotów na podejrzane jednostki.

Prezydent USA Donald Trump nie ukrywa, że jego administracja jest „niezadowolona z działań Caracas”. Oskarża on wenezuelski reżim o powiązania z międzynarodowymi kartelami narkotykowymi.

W emocjonalnym orędziu Maduro błagał Waszyngton: Żadnej szalonej wojny, proszę! Tylko pokój, wieczny pokój, na zawsze! – powtarzał wielokrotnie. Tymczasem USA wysłały na Karaiby lotniskowiec USS Gerald R. Ford. Oficjalnie, decyzja miała być podyktowana prowadzoną operacją, wymierzoną przeciwko kartelom narkotykowym.

Władze w Caracas nie pozostają bezczynne. Wzdłuż wybrzeża rozmieszczono systemy obrony powietrznej. Rzecznik resortu obrony zapowiedział natychmiastową i zdecydowaną odpowiedź na wszelkie działania CIA lub amerykańskich sił zbrojnych na terytorium Wenezueli. Polityczna atmosfera w stolicy pozostaje napięta. Rządowe media utrzymują przekaz podkreślający gotowość narodu do obrony niepodległości.

W tle narastającego konfliktu pojawiły się doniesienia o tajnej operacji amerykańskich służb. Miała ona doprowadzić do schwytania Nicolasa Maduro. Przez kilkanaście miesięcy agenci federalni utrzymywali kontakt z pilotem prezydenckiego samolotu, Bitnerem Villegasem – twierdzi agencja Associated Press. Mężczyzna miał otrzymać propozycję przekierowania maszyny z Maduro na pokładzie na jedno z lotnisk, gdzie amerykańskie służby mogłyby dokonać zatrzymania. W zamian za to Wenezuelczyk miał być sowicie wynagrodzony.

Pomysł na przeprowadzenie akcji zrodził się jeszcze w czasie kadencji Joe Bidena – w kwietniu 2024 roku. Wówczas w amerykańskiej ambasadzie na Dominikanie pojawił się informator. Deklarował on, że posiada wszelkie potrzebne informacje na temat samolotów, którymi porusza się Maduro.

Operacja zakończyła się jednak klęską. Pilot ostatecznie odmówił współpracy. „My, Wenezuelczycy, jesteśmy ulepieni z innej gliny. Ostatnią rzeczą, jakiej chcemy, to bycia zdrajcami” – miał odpisać amerykańskiemu agentowi, który się z nim kontaktował.

Obecność rosyjskiego transportowca w Caracas oraz zacieśnienie współpracy między Rosją i Wenezuelą to kolejne elementy geopolitycznej układanki. W jej wyniku Ameryka Południowa staje się areną rywalizacji światowych mocarstw.

Wenezuela – izolowana przez Zachód i objęta sankcjami – coraz mocniej zwraca się w stronę Rosji. Liczy tym samym na wsparcie militarne i polityczne. Staje się również jednym z ważniejszych partnerów biznesowych Kremla – kluczowym dla ekspansji rosyjskich wpływów w Ameryce Południowej.

Naciski Waszyngtonu na Wenezuelę, choć oficjalnie podyktowane walką z kartelami narkotykowymi i walką z niedemokratycznym reżimem, zaczynają coraz wyraźniej rysować się jako rywalizacja z Rosją. USA odbierają działania reżimu Maduro jako zagrożenie dla swoich interesów w regionie. Sytuacja w Wenezueli – kraju o największych złożach ropy naftowej na świecie – pokazuje, jak daleko sięga rywalizacja mocarstw o wpływy w pozostałych częściach świata.