W 2025 r. media opisywały wewnętrzne mema kierownictwa Microsoftu, który miał czynić „używanie AI” obowiązkowym i wiązać je z ocenami rocznymi. Niezależnie od tego, że szczegóły nie zostały oficjalnie opublikowane, pokazuje to presję w big techu. Sztuczna inteligencja ma być obowiązkowa.

Pęknięcie między oczekiwaniami zarządów a doświadczeniem pracowników potwierdzają badania. Upwork odnotował, że choć 96 proc. członków C-suite (prezes i dyrektorzy) wierzy w przyspieszenie produktywności dzięki AI, aż 77 proc. pracowników mówi, że narzędzia AI… zwiększyły ich obciążenie. Trzeba bowiem moderować wyniki modeli AI, uczyć się nowych sposobów pracy i poprawiać błędy. Jeśli dodać do tego wewnętrzne anegdoty o halucynacjach ReefGPT, łatwo można zrozumieć memy na Slacku i rosnący sceptycyzm.

Podejrzenia w EA nie wzięły się z próżni. Branża gier przechodzi ostre cięcia. Tylko w 2024 r. szacunki mówiły o kilkunastu tysiącach utraconych miejsc pracy, a rok 2025 nadal przynosi kolejne redukcje. Samo EA już 28 lutego 2024 r. ogłosiło restrukturyzację i zwolnienie ok. 5 proc. załogi, tłumacząc to „wspieraniem priorytetów strategicznych” i dopasowaniem do trudnego rynku. Oficjalne komunikaty nie zrzucały winy na AI, ale gdy równolegle wciska się gaz do podłogi w adopcji narzędzi generatywnych, pracownicy naturalnie łączą kropki.

Jednocześnie wykorzystanie AI w produkcji gier staje się normą. Sierpniowe badanie Google Cloud i The Harris Poll pokazało, że 87 proc. developerów już korzysta z agentów AI, m.in. do tłumaczeń na inne języki, testów i generowania kodu. Innymi słowy, narzędzia rzeczywiście przejmują fragmenty zadań, a to przy presji cięcia kosztów podsyca obawy, że zarządy potraktują je jako argument za odchudzeniem zespołów.

Czytaj także w BUSINESS INSIDER

Czytaj też: AI tnie etaty. Prezesi już nie stosują kłamliwej narracji o „oddawaniu ludziom zadań kreatywnych”

Czy inne firmy zwalniają przez AI?

W ostatnich latach pojawiło się kilka głośnych decyzji, w których AI wprost pojawiała się jako współczynnik kadrowych roszad. W kwietniu 2023 r. Dropbox zwolnił 16 proc. zespołu, a w liście CEO do pracowników padło sformułowanie o erze AI, która zmienia strukturę kompetencji potrzebnych firmie.

Kilka tygodni później prezes IBM mówił o wstrzymaniu rekrutacji na wybrane stanowiska, bo ok. 7,8 tys. ról może zostać zastąpionych przez AI i automatyzację w ciągu pięciu lat. W styczniu 2024 r. Duolingo ograniczyło ok. 10 proc. współpracy z kontraktorami, jednocześnie zwiększając użycie generatywnej AI do tworzenia treści. A pod koniec października 2025 r. Chegg ogłosił redukcję ok. 45 proc. etatów, mówiąc o nowych realiach AI i spadku ruchu z Google.

To różne przypadki i różne skale, ale wspólny mianownik – sztuczna inteligencja staje się jednym z oficjalnych uzasadnień restrukturyzacji.

Zarządy mają prawo wymagać podnoszenia kompetencji i eksperymentów z AI, ale lekcja z ostatnich miesięcy jest jasna. Jeśli wdrożenia nie idą w parze z faktycznym planem, metrykami jakości i czasem na naukę, produktywność nie rośnie, a morale – spada. W EA problemem nie są same kursy i chatboty, lecz to, że część zespołów widzi w nich chaotyczny nakaz bez kompasu. Gdy do tego dochodzą świeże wspomnienia zwolnień i rynkowy trend łączenia AI z oszczędnościami, podejrzenia o „AI jako pretekst” będą wracać.