Wybierani przez mieszkańców radni dzielnicowi, którzy w zdecydowanej większości za swoją pracę nie pobierają żadnych pieniędzy, czują się ignorowani przez miasto. W ostatnich dniach doszło do bezprecedensowej sytuacji – jedna z rad dzielnic (w Oliwie) zagroziła samorozwiązaniem – donosi portal Onet.
W przyjętej uchwale radni piszą: „Od dłuższego czasu Rada Dzielnicy Oliwa z niepokojem obserwuje proces marginalizacji działalności rady przez władze miejskie”. Wskazują jako przykład nieuwzględnienie opinii radnych w sprawie jednego z planów miejscowych dla dzielnicy. Kolejny to spór o parking na ul. Tatrzańskiej, czy wniosek rady, by teren dawnego rektoratu Uniwersytetu Gdańskiego pozostawiony bez zabudowy mieszkaniowej. – Miasto i tak zrobiło swoje. My oczywiście wiemy, że nasze opinie nie muszą być uwzględniane. Ale w wielu momentach można było się z nami porozumieć i pójść na kompromis – mówi Sława Rafalak z Rady Dzielnica Oliwa. – Rady dzielnicy w Gdańsku? Jesteśmy fikcją, buforem, zderzakiem. Nam się to przestaje podobać. Wydaję się nam, że my oddolnie wiemy, co jest najlepsze dla naszych dzielnic i chcemy mieć nawet minimalny wpływ na dobrostan naszych mieszkańców. A my sobie coś piszemy, oni robią swoje. Narasta u nas niezgoda na taki stan rzeczy – zauważa radna.
„Dzieje się gorzej niż za Adamowicza”
Portal wskazuje, że niezadowolenie narasta także w innych radach, m.in. na Siedlcach, Osowej, Żabiance, Olszynce i Letnicy. „Z roku na rok zauważamy, jak głosy Rad Dzielnic są wygłuszane, ograniczane, pozostają bez większej wartości – jakbyśmy działali w odrębnym świecie i w odrębnym systemie” – piszą radni z Osowej. Podkreślają, że solidaryzują się ze stanowiskiem kolegów z Oliwy, ale o samorozwiązaniu rady nie ma mowy.
– Od lat prosimy miasto o pomoc administracyjną. Bez skutku. To my piszemy sobie protokoły i sprawdzamy uchwały pod względem zgodności z prawem. Wszystkie prace, związane z działaniami Rady, wykonujemy sami. Nie mamy fizycznie nikogo, kto wsparłby nas w codziennej pracy, a taka nawet częściowa pomoc bywa w innych miastach, np. w Gdyni. Wszystko robimy we własnym czasie, bazując jedynie na swojej wiedzy – wyjaśnia Bartosz Stefański, przewodniczący zarządu dzielnicy Osowa.
– Krytykowaliśmy prezydenta Adamowicza, ale teraz w mieście dzieje się znacznie gorzej. Mamy wrażenie, że prezydentka Dulkiewicz nie za bardzo interesuje się tematami w dzielnicach – komentuje jeden z radnych dzielnicowych.
Czytaj też:
Dulkiewicz kupowała alkohol. Pozwała sieć handlową