Donald Trump w znanym sobie stylu ogłosił sukces. Xi Jinpinga nazwał „przyjacielem”, choć ten – co wyraźnie widać na przekazach telewizyjnych ze spotkania z Busan – unikał familiarnych zachowań amerykańskiego prezydenta. Chińczycy „nauczyli się” jak postępować z Trumpem, który coraz wyraźniej traktuje negocjacje z drugą gospodarką świata jak z przyciskanie do muru pozostałych partnerów handlowych USA. Tylko ta taktyka nie zadziała wobec Chin.
Porozumienie Trump-Xi. Szczegółów umowy nie ma
Jak dotąd żaden śmiertelnik niezwiązany z negocjatorami z Chin i Stanów Zjednoczonych nie widział tekstu porozumienia. Dokument powstał w wyniku pięciu rund negocjacji prowadzonych od Genewy po Kuala Lumpur.
Na potrzeby własnego elektoratu Trump może odtrąbić sukces. Chińczycy obiecali zwiększyć skalę zakupów amerykańskiej soi, przez rok nie będą przeszkadzać Amerykanom w pozyskiwaniu metali ziem rzadkich, które w 90 proc. kontrolują Chiny. Wydaje się, że w zamian Chińczycy nie dostali za wiele – obniżenie ceł z 57 proc. na 47 proc. oraz tzw. taryf karnych związanych z eksportem fentanylu z 20 proc. na 10 proc..
Ekspert jasno o negocjacjach Trumpa. „Remis ze wskazaniem”
– Donald Trump nie wyszedł jednak zwycięsko z pojedynku handlowego z Xi Jinpingiem. To remis ze wskazaniem na Chiny – mówi Interii analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych dr Marcin Przychodniak.
– Myślę, że jest to niepokojące z naszej europejskiej perspektywy, ale także i Tajwanu. Sposób, w jaki Chińczycy zaprezentowali swoje stanowisko, sprawia, że Trump może mieć złudne przekonanie o ich skłonności do ustępstw także w innych o wiele bardziej skomplikowanych kwestiach – uważa dr Przychodniak.
Chińczycy nauczyli się amerykańskich strategii nieprzewidywalnego prezydenta. Ten wydaje się wciąż nie rozumieć, że przypieranie do muru nie działa na chińskich partnerów. Na kilka godzin przed spotkaniem – być może starając się wymusić na Chińczykach decyzję albo naiwnie wierząc, że tak będzie (obydwie hipotezy fatalnie o nim świadczą) – Trump przekonywał, że we czwartek dojdzie do podpisania umowy z Chinami. Z przekonaniem tłumaczył, że spotkanie zaplanowano na 3-4 godziny (trwało godzinę i czterdzieści minut).
Kruchy rozejm. Nic nie załatwiono?
To kruchy rozejm – przekonuje Interię wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich dr Jakub Jakóbowski. Dodaje, że zadziwiające jest, jak mało jednak rzeczy załatwiono i ustalono. Takich spotkań między Chinami, a Stanami Zjednoczonymi było w ostatnich miesiącach wiele, choć na niższym poziomie.
– Mamy przerwanie kolejnego łańcucha eskalacji, który się zaczął z końcem września, natomiast nie mam poczucia, że jakakolwiek strukturalna sprawa została załatwiona – mówi Jakóbowski.
Koreańczycy zapłacą. Łódź podwodna na „otarcie łez”
O tym, jak delikatną jest materia relacji międzynarodowych w kleszczach supermocarstw, niech świadczy przykład Korei Południowej, dla której strategicznym partnerem gospodarczym i politycznym są Stany Zjednoczone. Koreańczycy w trakcie wizyty Trumpa podpisali porozumienie handlowe. Za obniżenie większości ceł do 15 procent zapłacą Ameryce 350 mld dolarów w inwestycjach.
Na „otarcie łez” dostali od Trumpa zgodę na budowę łodzi podwodnej z napędem jądrowym. Potrzebowali jej, gdyż to USA dostarczać mają w przyszłości paliwo jądrowe, a sama jednostka powstanie w amerykańskiej stoczni. Warto podkreślić – piszą o tym koreańskie media – we wtorek było pewne, że porozumienia nie będzie, a rozmowy z Amerykanami miały przybrać „nieoczekiwanie burzliwy przebieg”.
Nie przeszkadza to południowokoreańskiemu prezydentowi Lee Dze Mjungowi wskazywać pośrednio na USA jako na czynnik zaburzający światowy handel. Na szczycie APEC w południowokoreańskim Gyeongju – Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku – prezydent Korei Południowej grzmiał, że handel międzynarodowy zalazł się w krytycznym punkcie. Trudno się z tym nie zgodzić, biorąc pod uwagę amerykańską politykę celną.
W szczycie APEC biorą udział m.in. przywódcy Korei Pd, Chin, Japonii, Australii i Kanady. Członkiem wspólnoty są też Stany Zjednoczone. Trump był wczoraj w odległości 85 km od Gyeongju, gdzie rozpoczęły się obrady, ale po spotkaniu z Xi Jinpingiem wrócił do Waszyngtonu. Czy nie ciekawiej byłoby śledzić obrady z Xi Jinpingiem i Trumpem na jednej sali?
Korea Południowa, choć największy – obok Japonii – sojusznik USA w regionie, skazana jest na manewrowanie między Waszyngtonem i Pekinem w kwestiach handlowych. Przypomnę, że Trump obiecał Koreańczykom obniżyć cła, o ile rozluźnią relacje gospodarcze z Chinami. Wciąż jednak głównym kierunkiem eksportu południowokoreańskich kosmetyków, K-popu i seriali jest Państwo Środka.
Polaryzacja, także nad Wisłą
Amerykanie wyraźnie sygnalizują, że od swoich sojuszników oczekują bezwzględnej lojalności. I to powinno być czerwoną lampką dla mniejszych państw sojuszniczych USA, siłą wciąganych w rozgrywki Pekinu i Waszyngtonu. Także dla nas. Polska – ze względu na swoje mizerne relacje gospodarcze z Chinami – na razie nie jest obiektem zainteresowania, w tym kontekście, Waszyngtonu. Co nie zmienia faktu, że próby nacisku Amerykanów mają miejsce także w Warszawie.
Chińczycy pod tym względem rozwój relacji z Polską spisali na straty. Choć dobrze byłoby, aby sytuacje w których ambasador ChRL pozwala sobie w gmachu MSZ (na szczęście w zaciszu gabinetu) na komentarz, że nasza polityka wobec Chin nie zależy od nas (a od Waszyngtonu) – nie miały jednak miejsca.
Dla Interii z Dżakarty Tomasz Sajewicz
USA redukują obecność wojskową w Europie. Wiceszef MON: Jesteśmy w procesie negocjacyjnymPolsat NewsPolsat News
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas
