W mediach społecznościowych WTA próżno szukać informacji o tym, że już w sobotę rusza najważniejsza impreza całego sezonu z udziałem największych gwiazd. Wśród najnowszych wpisów publikowanych przez WTA pojawiają się doniesienia z turniejów rangi 250 w Hongkongu oraz Jiujang. I okej, do tego trudno mieć pretensje. Problem leży zupełnie gdzie indziej, a organizacja uderza w ten sposób w swoje najgłośniejsze nazwiska.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Oto jak WTA traktuje swoje gwiazdy. Iga Świątek jakby pominięta
Przypomnijmy: turniej WTA Finals to najważniejsza rywalizacja organizowana przez tę organizację w ciągu całego sezonu. Większym prestiżem cieszą się oczywiście turnieje wielkoszlemowe, ale one są w istocie pod zarządem ITF, czyli międzynarodowej federacji tenisa. To właśnie Finals jest tym, czym WTA mogłoby pochwalić się najgłośniej. To tu występują największe gwiazdy, a poziom jest teoretycznie zdecydowanie najwyższy.
Mogłoby się pochwalić, ale… z jakiegoś powodu tego nie robi. A przecież doskonale wiadomo, że wszystkie zawodniczki są już na miejscu. Coco Gauff i Amanda Anisimova uczestniczyły w ceremonii losowania, Iga Świątek i Jessica Pegula miały już okazję wspólnie trenować na korcie w Rijadzie. Skąd o tym wiemy? Wyłącznie z relacji dziennikarzy. WTA samo niczym się nie chwali, a w mediach społecznościowych, które powinny być dosłownie zalane wpisami dotyczącymi Finals, nie pojawia się praktycznie żadna wzmianka o turnieju.
Polscy kibice dowiedzieli się od polskiej ekipy Canal+ obecnej na miejscu, że doszło już do tradycyjnej sesji zdjęciowej przed rozpoczęciem zmagań. Przed pierwszym meczem turnieju ma ukazać się słynne zdjęcie grupowe tenisistek w sukniach wieczorowych.
Nie jest tajemnicą, że kibice czekają na tę fotografię najbardziej. Tymczasem po czwartkowej sesji na profilu WTA nie pojawił się żaden wpis nawiązujący do zdjęcia. Zamiast tego kibice otrzymują tylko głuchą ciszę ze strony organizatorów turnieju z udziałem elity kobiecego tenisa. Tego nie da się obronić. Sama fotografia ukazała się w piątek, ale WTA straciło okazję do wcześniejszego podgrzania atmosfery.
I to niestety nie jest pierwszy raz, gdy WTA marnuje szansę na zainteresowanie szerokiej publiki swoimi gwiazdami. Wystarczy wspomnieć… poprzednie edycje WTA Finals, które niestety także nie doczekały się promocji odpowiadającej randze tych zmagań.
Ta decyzja uderza w Igę Świątek i nie tylko. Potrzebna jest zmiana
Co najważniejsze, takie milczenie w mediach społecznościowych uderza w same uczestniczki zmagań. Nie da się tego nazwać inaczej. Tracą na tym same zawodniczki, które w prestiżowym turnieju mogłyby dostać szansę przedstawienia się szerszej publiczności. W finale sezonu o każdej z nich usłyszeć mogłyby kolejne setki tysięcy kibiców. Być może także nowi sponsorzy. Ale w obecnej sytuacji żadna z nich nie dostaje tej szansy.
I oczywistym jest, że większość kibiców interesujących się tenisem oraz WTA Finals doskonale zna każdą z zawodniczek. Ale to właśnie teraz WTA ma szansę, by promować swój najważniejszy turniej. By pokazać swoje gwiazdy z innej strony, by przedstawić je milionom, które nie podążają za kobiecymi zmaganiami. Tu aż prosi się o szeroko zakrojoną akcję marketingową.
A przecież nie wymaga to dużych nakładów finansowych. Wystarczyłoby skorzystać z już istniejących, wykonanych zdjęć (!), obudować je kilkoma zdaniami opisu i kibice już mieliby świadomość, że gwiazdy kobiecego tenisa za moment zaczną WTA Finals. Można by nagrać krótkie filmiki z wypowiedziami, których można potem użyć w mediach społecznościowych. Nie mówiąc już o innych możliwych akcjach, wywiadach i reklamach, które mogłyby się pojawić.
Ale władze kobiecego tenisa wybierają milczenie. I oczywiście mają do tego prawo, ale potem tłumaczenia o chęci promowania kobiecego sportu wyglądają marnie. Trzeba zacząć od siebie, a tu WTA ma wiele do poprawy.