— Gdy dzieci zapukały do drzwi jednego z mieszkań, otworzył im mężczyzna, który był poirytowany wcześniejszym zachowaniem innej grupki dzieci, które obrzuciły jego mieszkanie jajkami. W trakcie utarczki słownej mężczyzna miał jedną dziewczynkę chwycić za rękę, a drugą za kaptur — mówiła w sobotę po południu mł. asp. Anna Klój z policji w Poznaniu. Pani Aleksandra tłumaczy jednak, że zdarzenie wyglądało dużo poważniej i mogło się skończyć naprawdę źle.
Luboń. Napaść na dziewczynki, które zbierały słodycze na Halloween
Na miejscu zdarzenia byłam pół godziny wcześniej i już wtedy rozbite jaja nie wyglądały na świeże. Byłam tam też chwile po zdarzeniu. Moja relacja to opis bezpośrednio od świadków zdarzenia — zarówno dorosłych, jak i dzieci
— mówi w rozmowie z „Faktem” pani Aleksandra.
— W momencie, gdy dziewczyny, co ważne, pod opieką dorosłych, weszły na klatkę schodową, stał już tam ponad 70-letni mężczyzna. Wykręcił rękę i kopnął pierwszą dziewczynkę, po czym złapał drugą za pelerynę (nie kaptur— nie miała kaptura) i pociągnął ją, zostawiając widoczne ślady na szyi. Szybka reakcja jednej z opiekunek i kolejna sąsiada, który wciągnął agresora do mieszkania, zapobiegły tragedii — twierdzi nasza rozmówczyni.
Wskazuje ona, że dzieci nie zdążyły zapukać i zdenerwować seniora. Po prostu weszły do bloku. — Pewnie, gdyby wchodził ktoś inny, ten by oberwał, gość był w amoku. Opiekunowie, w tym tata jednej z ofiar, szli z tyłu, byli obok i pomogli uniknąć tragedii. Ten mężczyzna po prostu czekał na ofiary — podsumowuje pani Aleksandra.
Zobacz też:
Pobierają opłatę za wejście na cmentarz. Ludzie podzieleni. „Wstyd, żeby się oburzać”
Nurek zginął podczas akcji poszukiwania zabójcy 6-letniego Olka. Oskarżony poprosił o jedno