„The Mirror” podaje, że pracownicy odprawy poinformowali kobietę, że na paszporcie jej 13-letniego syna widnieje ślad po naklejce bagażowej, co ich zdaniem stanowi uszkodzenie. W związku z tym zalecili Megan, aby udała się na oddalone o ok. 80 km lotnisko w Glasgow, po nowy, tymczasowy dokument.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Jakie było powód odmowy wejścia na pokład?

Co na ten temat powiedziała matka chłopca?

Czy organizator wycieczki zauważył problemy z paszportem?

Jakie koszty związane byłyby z lotem z Glasgow?

Nie chcieli wpuścić dziecka na pokład samolotu

Kobieta postanowiła skontaktować się z biurem podróży, w którym wykupiła wycieczkę. Organizator wycieczki nie stwierdził żadnych problemów z paszportem i zapisał ją i jej rodzinę na najbliższy dostępny lot do Tajlandii.

Mimo wszystko Meghan Law stwierdziła, że nie ma żadnego uzasadnienia dla jej sytuacji na lotnisku w Edynburgu, która groziła zniszczeniem rodzinnych wakacji wartych ok. 14,5 tys. zł. Stwierdziła też, że nigdy więcej nie skorzysta z linii Qatar Airways.

„Gdybym nie zarezerwowała biletu przez TUI i nie zrobiła tego sama, po prostu nie moglibyśmy pojechać na wakacje. Bilet w jedną stronę z Glasgow tego samego dnia kosztowałby 2800 funtów (ok. 13,5 tys. zł — przyp. red) . Nie ma mowy, żebym była w stanie tyle zapłacić”

— powiedziała.

Jak też dodała, jej syn wiele razy podróżował z tym paszportem. Nigdy wcześniej na żadnym lotnisku nie było z nim problemu i wszyscy akceptowali dokument.

„Powiedziałam, że korzystałam z niego niezliczoną ilość razy. Nikt nigdy wcześniej nie wspominał o żadnych uszkodzeniach. Nie było żadnych rozdarć ani plam, nie wiem, co mieli na myśli. Byłam naprawdę zszokowana. Zostaliśmy po prostu zostawieni na lotnisku bez żadnej pomocy i wskazówek”

— dodała.

Dziennik „The Mirror” zwrócił się do linii lotniczych Qatar Airways z prośbą o komentarz, jednak na razie nie dostał odpowiedzi.