W październiku hiszpańskie media poinformowały, że FC Barcelona zalega klubom za transfer Roberta Lewandowskiego, który do stolicy Katalonii trafił w 2022 roku za około 45 mln euro.

Dziennik „Marca” wyliczał, że największa zaległość dotyczy Bayernu Monachium. Barcelona rzekomo miała do zapłaty 10,688 mln euro. To element rozłożonych na raty rozliczeń transferowych z mistrzem Niemiec.

ZOBACZ WIDEO: Szymon Kołecki skomentował Tomasza Adamka we freak fightach. „Było mi przykro”

W grę wchodziły też mechanizmy solidarnościowe dotyczące poprzednich klubów napastnika. MKS Varsovia miała otrzymać 169 tys. euro, Lech Poznań 119 tys., Znicz Pruszków 113 tys., Borussia Dortmund 78 tys., Legia Warszawa 50 tys., a Delta Warszawa 33 tys.

Wieści te zostały jednak zdementowane – najpierw przez polskie kluby. Teraz zaś na medialne plotki zareagowali przedstawiciele Bayernu Monachium.

– Odpowiedź jest prosta: to jest zapłacone! – powiedział stanowczo dyrektor generalny Bayernu Jan-Christian Dreesen, odpowiadając na pytanie o rzekome zaległości podczas walnego zgromadzenia mistrza Niemiec.

Lewandowski w Barcelonie imponuje strzelecką formą. Zdobył 105 goli w 156 meczach. Jednak według dziennika „Sport” czas 37-letniego napastnika w klubie może dobiegać końca, a władze rozważają warianty innych zawodników na pozycję Polaka.