Nintendo Switch 2 to ogromny hit, który chociaż premierę miał zaledwie pięć miesięcy temu, już zapisał się na kartach historii kilkoma rekordami.
Premiera Nintendo Switch 2 przebiegła w atmosferze ogromnej ekscytacji i ulgi, że w końcu nadszedł kres oczekiwania na długo spóźnioną premierę kolejnej konsoli. Wraz z nią ogłoszono tak duże premiery jak Cyberpunk 2077, FIFA czy szereg ulepszeń do już istniejących gier, dzięki którym „stare” tytuły w końcu zaczną działać, jak należy. Wśród nich pojawiła się informacja, że jeszcze w tym roku, pojawi się na Switchu 2 hit „dużych” konsol… Który już odwołano.
Switch 2 bez Elden Ringa. Zaczynam się bać o nadchodzącą klęskę
Switch 2 jest niekwestionowanym hitem i sam się przekonałem jeszcze przed premierą, że Nintendo przyłożyło się do nowej wersji. W końcu dostarczając coś, co według wielu powinno być pierwotną wersją. Więcej mocy w końcu oznacza, że gracze posiadający tylko jedną konsolę, będą się mogli cieszyć multiplatformowymi hitami jak Cyberpunk 2077 i Elden Ring, gry którą zapowiedziano z podtytułem „Tarnished Edition” w kwietniu. Miała mieć premierę w tym roku, lecz po niepokojących doniesieniach z targów Gamescom, nadeszło nieuniknione – Elden Ringa przesunięto na 2026 rok, bez wskazania konkretnej daty. W ogóle mnie się to nie podoba i nie chodzi po prostu o brak gry.
Osobiście uwielbiałem mojego Switcha przez pierwsze trzy lub cztery lata. Ta konsola już wyszła trochę uboższa technologicznie, lecz gry działały świetnie i od zawsze uwielbiałem przenośne sprzęty. Zaczęło się robić źle, gdy wraz z coraz większym sukcesem, Nintendo i inni twórcy coraz luźniej (czyli lekceważąco do klienta) zaczęli podchodzić do kwestii wydajności i stabilności gier. Coraz rzadziej zacząłem używać konsoli, lecz wciąż tęskniłem za jej przenośnym aspektem. Dwójkę kupiłem z wahaniem po dwóch miesiącach od premiery.
Uwielbiam ją i gra mi się świetnie, ale największy test dopiero przyjdzie, gdy zaczną wychodzić nowe gry. Zatem trudno się dziwić mojemu niepokojowi, gdy „stare” gry już zostają przesunięte, bo nie działają, jak należy. Elden Ring działał tak potwornie, że dziennikarze mogli jedynie o tej grze mówić, nie nagrywać. To sprawiło, że moja radość trochę osłabła.
Dodajmy do tego, że wciąż nie naprawili Joy Conów i drift jest obecny, nie mówiąc o turbo irytującej sprawie dopłat do aktualizacji gier ze Switcha 1 do wersji Switcha 2 (oczywiście gier Nintendo, Zeldy, Kirby, nadchodzące Animal Crossing, za wszystko liczą ekstra 40 złotych, podczas gdy inni dają tę opcję za darmo lub symboliczną kwotę). Wszystko to kreuje obraz firmy, która ma wciąż w nosie swoich klientów, więc jak czuć spokój, że ta konsola nie będzie zawodzić fanów swoją wydajnością, prędzej niż podejrzewamy?
Oczywiście winę można zrzucić na studio odpowiedzialne za port, lecz jest to wyraźny sygnał, że nawet doświadczeni twórcy mogą mieć poważny problem.
Trudno jest pozostać optymistycznie nastawionym na przyszłość, gdy się weźmie pod uwagę wyboistą przeszłość Switcha 1. W jej trakcie Nintendo całkowicie straciło moje zaufanie, które przez lata było nienaruszone, bowiem nawet gdy konsole były słabsze od konkurencji, to wszystkie czy to na Wii, czy 3DSie działały bez zarzutu (z wyjątkiem pokemonów, ale Game Freak chyba się nigdy nie nauczy robić stabilnych poksów – inne gry wychodzą im świetnie). I to nawet zdecydowana większość tych od studiów trzecich.
Zeldy, Pokemony, Xenoblade, Dragon Quest i wiele, wiele innych gier miało swoje problemy na Switchu, psując radość z niego. Nie chciałbym, żeby ta chwila nadeszła na nowej konsoli szybciej nim jej stuknie pierwszy rok, a przesunięcie Elden Ringa sugeruje, że szykuje się nerwowy czas.
Jeszcze w tym roku pojawią się Assassin’s Creed: Shadows oraz Metroid Prime 4, a w prawdopodobnie następnym James Bond. O ile pierwsza gra to tytuł, który już znamy, więc jest portem, a drugi jedną nogą był na Switchu 1 (nie dopuszczam myśli, że nie będzie działał bezbłędnie), o tyle trzeci mnie interesuje ze względu na jego multiplatformowy charakter. Jak się sprawdzi współczesna gra? Czy będzie dobrze, a może kres możliwości przyjdzie o wiele prędzej, niż ktokolwiek będzie w stanie się z tym czuć komfrotowo? Zobaczymy.

