Zazwyczaj niestety tak się kończy, jeśli z własnego życia robi się reality show pod publiczkę. Wszystko na sprzedaż, szwedzki stół, gdzie każdy może wejść i częstować się do woli fragmentami życia obcych ludzi. Przelukrowane zdjęcia, urocze sweet filmiki z kolejnych luksusowych wakacji czy wypasionych imprez urodzinowych. Wszystko piękne, kolorowe, bijące po oczach idealnymi scenkami, jak z reklamy płatków śniadaniowych. Dużo wazeliny, wzniosłych słów o miłości, szacunku, wzajemnym zaufaniu i pasji. A tak naprawdę to tylko wydmuszka, wygenerowany na potrzeby instagrama medialny obrazek, gdzie już dawno nie ma nic poza finansowymi zobowiązaniami, kontraktami reklamowymi i potrzebą bycia na świeczniku pomimo wszystko. A potem przepychanki w sądzie, wzajemne obrzucanie się błotem, wzajemna nienawiść i wynurzenia na łamach brukowców o niespełnieniu, zdradach, poczuciu ugrzęźnięcia w toksycznej relacji. I znowu tylko chęć zaistnienia, zarobienia trochę kasy na kolejnym wywiadzie czy nowej fotce. Oby tylko pisali, oby nie zginąć w odmętach internetów…bardzo smutny i przygnębiający obraz…tak, jak te zdjęcia z sali rozpraw😟