• Dużo czytania, a mało czasu? Sprawdź skrót artykułu

We wtorek przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Śródmieścia odbywa się rozprawa w sprawie o zniesławienie Krzysztofa Brejzy przez Jarosława Kaczyńskiego. Sprawa dotyczy słów Kaczyńskiego przed komisją śledczą ds. Pegasusa, kiedy w marcu 2024 r. określił on Brejzę mianem „znaczącego polityka formacji opozycyjnej”, który „dopuszcza się bardzo poważnych, a przy tym odrażających przestępstw”. Na początku marca Sejm zdecydował o uchyleniu immunitetu Kaczyńskiemu w tej sprawie.

Jeszcze przed rozprawą dziennikarze pytali Jarosława Kaczyńskiego, dlaczego nie wziął udziału w posiedzeniu pojednawczym.

— Nie widzę żadnego powodu do pojednania. Pojednanie jest możliwe jedynie wtedy, kiedy ktoś coś złego zrobił — mówił prezes PiS. — Ja zgodnie ze złożonym przyrzeczeniem odpowiadałem na pytania i nie ukrywałem niczego — dodał. — Pan Brejza jest człowiekiem skrajnie złej woli. Wielokrotnie wypowiada się w sprawie innych polityków w sposób skrajnie agresywny, bardzo nieprzyjemny, pełen radykalnego braku kultury — dodał.

Jarosław Kaczyński przyznał, że nie zamierza przepraszać Krzysztofa Brejzy i oczekuje umorzenia sprawy, ale „ma bardzo sceptyczny stosunek do obecnych sądów”.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

  • Dlaczego Kaczyński nie brał udziału w posiedzeniu pojednawczym?
  • Jakie zarzuty postawiono Kaczyńskiemu przez Brejzę?
  • Co powiedział Kaczyński o Brejzie przed rozprawą?
  • Jak Brejza zareagował na słowa Kaczyńskiego?

Przed rozprawą głos zabrali także Krzysztof Brejza i jego żona, która jest równocześnie jego pełnomocnikiem.

— Sprawa jest oczywista. Mój mąż nie popełnił żadnych przestępstw, a już na pewno nie odrażających. Jeśli pan prezes będzie skłonny powiedzieć przepraszam, to przeprosiny przyjmiemy. Jeśli nie, to sprawę będzie musiał rozstrzygnąć sąd — mówiła Dorota Brejza.

— Niezwykłe w tej historii jest to, że pierwszy raz w historii państwa cywilizacji zachodniej służby specjalne użyły cyberbroni wobec sztabu opozycji w preparowanej operacji podsyłając m.in. zafałszowane analizy wyborcze. Niesamowite jest to, że doszło do zastraszania świadków, zniszczenia dowodów — stwierdził europoseł KO. — Było to naszym zdaniem rozwinięcie operacji, jaką służby za czasów pana prezesa prowadziły wobec Andrzeja Leppera — dodał.