Ewa Zgrabczyńska to była dyrektorka poznańskiego zoo i słynna obrończyni zwierząt. W jej akcje na rzecz tygrysów angażowali się znani aktorzy, jak Maja Ostaszewska i Agata Buzek, wspierały ją także inne znane osoby. Od marca 2024 r. Zgrabczyńska jest główną podejrzaną w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości i wyłudzeń w poznańskim zoo, w efekcie czego Urząd Miasta dyscyplinarnie zwolnił ją z pracy w ogrodzie.
Zgrabczyńska do dziś budzi skrajne emocje. Nadal ma wielu zwolenników, którzy wierzą w jej niewinność i wpłacają kolejne pieniądze na liczne internetowe zbiórki. Przeciwnicy mówią z kolei, że była dyrektorka, pod płaszczykiem ratowania zwierząt, prowadziła nielegalne interesy i przywłaszczała pieniądze. Wśród krytyków są osoby, które wcześniej podziwiały byłą dyrektorkę, ale potem, jak mówią, przejrzały na oczy i zauważyły, że jest nieuczciwa.
Afera w poznańskim zoo. Święta Ewa od zwierząt i jej grzechy
Była księgowa poszła na współpracę z prokuraturą
Onet dotarł do nieznanych do tej pory faktów w sprawie afery w zoo. Okazuje się, że do winy przyznały się dwie osoby podejrzane przez prokuraturę o działanie „wspólnie i w porozumieniu z Ewą Zgrabczyńską” w kontekście oszustw i wyłudzania publicznych pieniędzy. Ich wątek został wyłączony z głównego śledztwa. Dobrowolnie poddały się karze, a sąd zakończył już postępowanie przeciwko nim.
Pierwszą skazaną jest Anna O., była główna księgowa w poznańskim zoo, o której słyszymy w naszych źródłach, że przez pewien czas była zaufaną podwładną Zgrabczyńskiej. Dodajmy, że w marcu 2024 r., po tym, jak śledczy postawili słynnej dyrektorce pierwsze zarzuty, Anna O. przez pewien czas kierowała zoo. Potem sama stała się podejrzaną.
Onet dowiedział się, że podczas przesłuchania Anna O. powiedziała śledczym, że dopuściła się wyłudzeń, bo chciała pomóc słynnej szefowej. Ponadto Anna O. miała przekazać prokuraturze różne istotne dowody przeciwko Zgrabczyńskiej.
W czerwcu 2022 r., jak relacjonowała Anna O., Ewa Zgrabczyńska poprosiła ją, by ta namówiła swojego ojca, mającego firmę budowlaną, do wystawienia fikcyjnej faktury. W ten sposób dyrektorka zoo chciała ponoć zdefraudować pieniądze na remont pieca w swoim domu. Anna O. stwierdziła, że nie będzie w to mieszać swojego ojca. O pomoc poprosiła zatem swojego kolegę Bartosza R., który pod Poznaniem prowadził działalność gospodarczą.
Afera w zoo. Kulisy zatrudnienia podejrzanej dyrektorki Ewy Zgrabczyńskiej
Bartosz R. także przyznał się potem do udziału w oszustwie. Wskazał, że łącznie wystawił cztery fikcyjne faktury. Pieniądze z pierwszej, na 10 tys. zł, dotyczyły rzekomego naprawienia drogi na terenie poznańskiego zoo — Ewa Zgrabczyńska miała powiedzieć, że tzw. usługi w ziemi są nie do sprawdzenia. Te pieniądze Bartosz R., w kwocie 7 tys. zł, przekazał potem Annie O., a ta, jak przekazała śledczym, podarowała je dyrektorce.
Następnie, jak wynika z relacji Anny O., Zgrabczyńska miała ją prosić o kolejne przysługi. W pewnym momencie słynna dyrektorka miała powiedzieć, że zachorowała na nowotwór i znowu pilnie potrzebuje pieniędzy, tym razem na leczenie. Wówczas Anna O. ponownie poprosiła o pomoc Bartosza R., a ten wystawił fikcyjne faktury na wykonanie skrzyń transportowych dla zwierząt. Łącznie wystawił „lewe” dokumenty na kwotę ok. 67 tys. zł.
Jak wskazuje prokuratura, ogród zoologiczny wpłacał pieniądze na konto Bartosza R., a ten, zgodnie z ustaleniami, dzielił się potem pieniędzmi, z których znaczna część trafiać miała ostatecznie do Ewy Zgrabczyńskiej. Znaczna, bo jak wyjaśniał wystawca faktur, część pieniędzy zatrzymał, by mieć na zapłacenie podatków.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Ile osób przyznało się do winy w związku z aferą w poznańskim zoo?
Jakie zarzuty prokuratura postawiła Ewie Zgrabczyńskiej?
Co mówił były pracownik zoo o Ewie Zgrabczyńskiej i jej chorobach?
Jakie kary otrzymali Anna O. i Bartosz R. za swoje przestępstwa?
„Skarżyła się na nowotwory i grała tym na naszych emocjach”
Anna O. i Bartosz R. po tym, jak przyznali się do winy, dobrowolnie poddali się karze. Była księgowa została skazana na jeden rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz grzywnę. Nie musi naprawiać szkody, czyli oddawać wyłudzonych pieniędzy, bo z ustaleń śledztwa wynika, że pieniędzy nie brała dla siebie, lecz dla Zgrabczyńskiej.
— Ania przez pewien czas spełniała zachcianki naszej dyrektorki. Ufała jej, była pod jej wpływem, a Ewa Zgrabczyńska potrafiła grać na naszych emocjach. Gdy kiedyś poszliśmy do niej, aby porozmawiać o różnych nieprawidłowościach w zoo i jej podejrzanych działaniach, szybko zmieniła temat i powiedziała, że właśnie dowiedziała się, że ma nowotwór. Wtedy zrobiło to na nas wielkie wrażenie, nikt nie śmiał jej krytykować. Ale te historie o kolejnych odmianach nowotworów pojawiały się jeszcze ze trzy razy. Zgrabczyńska, w obliczu różnych trudnych dla niej rozmów, ubierała się w szaty ofiary losu. Potrafiła też powiedzieć, że właśnie dostała diagnozę, że w ciągu kilku miesięcy straci wzrok albo skarżyła się na kolejne awarie sprzętów w swoim domu. Naszym zdaniem to były wymyślone historie, okłamywała nas, próbując wzbudzić litość i współczucie. Z czasem zaczęliśmy wzruszać ramionami, gdy mówiła o swoich kolejnych domniemanych chorobach i kolejnych nieszczęściach w swoim domu — mówi Onetowi były pracownik zoo.
Ewa Zgrabczyńska chwali się wygraną z Onetem. Jednak zataja prawdę i manipuluje
Z kolei Bartosz R. został skazany na 7 miesięcy zawieszeniu na 2 lata. Oprócz grzywny musi także naprawić szkodę, czyli oddać poznańskiemu Urzędowi Miasta prawie 9,5 tys. zł, które sobie zatrzymał z kwoty ok. 67 tys. zł. Jak tłumaczył, z czegoś musiał zapłacić podatki z tytułu wystawienia czterech nieuczciwych faktur.
Śledztwo dobiega końca
Skazana nie została Ewa Zgrabczyńska, ona procesu nie ma, bo śledztwo przeciwko niej nadal się toczy. Do winy się nie przyznaje, uważa, że padła ofiarą spisku podwładnych, nagonki mediów, a także naraziła się różnym lobby. Takie tezy głosi publicznie, w mediach społecznościowych albo w wypowiedziach dla mediów.
Dodajmy, że oprócz zarzutów przekrętów finansowych w zoo, prokuratura zarzuca jej nakłanianie wspomnianej byłej głównej księgowej Anny O. do fałszywych zeznań. Zdaniem śledczych, Ewa Zgrabczyńska namawiała Annę O. do kłamania podczas przesłuchań w kontekście fikcyjnych zleceń opłacanych z budżetu miasta.
Słynna dyrektorka zoo zwolniona dyscyplinarnie. W tle gruźlica w ogrodzie
Poznańska Prokuratura Okręgowa kończy śledztwo przeciwko byłej dyrektorce zoo. Śledczy wezwali ją do końcowego zapoznania się z materiałami sprawy, co oznacza, że zamierzają wysłać do sądu akt oskarżenia. Łącznie zarzucają jej nieprawidłowości finansowe na ok. 100 tys. zł.
Onet poprosił obrońców Ewy Zgrabczyńskiej o komentarz. Byliśmy ciekawi, jak skomentują fakt, że dwie osoby, w tym była główna księgowa, przyznali się do wyłudzeń i zdaniem prokuratury oraz sądu działali wspólnie „z inną ustaloną osobą”, czyli z byłą dyrektorką.
Zapytaliśmy również, jak odniosą się do domniemanych nowotworów Zgrabczyńskiej, na których leczenie miała zbierać pieniądze. Dodajmy, że nie tylko była księgowa Anna O. mówiła śledczym, że Zgrabczyńska grała ciężko chorą osobę. Prokuratura, jak ustaliliśmy, ma także relacje innych osób, które opowiadały, że dyrektorka prosząc o wsparcie finansowe, skarżyła się na różne ciężkie schorzenia, w tym na raka z przerzutami. Te choroby potem jednak się nie potwierdzały, a temat jej kolejnych domniemanych problemów ze zdrowiem stał się w końcu w zoo przedmiotem żartów.
Obrońca Ewy Zgrabczyńskiej: plotek nie komentujemy
Adw. Roman Szymanowski, obrońca byłej dyrektorki, przekazał nam, że „Anna O. pozostaje w konflikcie z Ewą Zgrabczyńską, która według wyjaśnień podejrzanej miała pełne możliwości do działania w zakresie tego zarzutu samodzielnie”. Ponadto w ocenie obrońcy, fakt, że była główna księgowa przyznała się do winy i obciążyła Zgrabczyńską, nie może rzutować na odpowiedzialność karną jego klientki. Również wyjaśnienia Bartosza R., że rozliczał się z Anną O., nie mogą automatycznie decydować o odpowiedzialności byłej dyrektorki zoo.
„Każdy odpowiada w zakresie swojego działania, bądź zaniechania oraz swojego zamiaru, odpowiedzialność karna jest zindywidualizowana i fakt poddania się karze przez jednego ze sprawców nie może być jedynym argumentem do uznania, że także inna osoba, której przedstawiono zarzuty popełnienia tego przestępstwa, jest oczywiście winna” — wskazuje adw. Roman Szymanowski.
W kontekście relacji Anny O., że Ewa Zgrabczyńska miała prosić o pieniądze na leczenie domniemanego nowotworu i powoływała się na różne choroby oraz awarie sprzętów w jej domu, jej obrońca stwierdził, że była dyrektorka nie ma takiego zarzutu i „do tego rodzaju plotek” oraz do „wiadomości, które nie są przedmiotem postępowania karnego” nie będzie się odnosić. Zaznaczył, że Ewa Zgrabczyńska nie przyznaje się do żadnego ze stawianych jej zarzutów i konsekwentnie zgadza się na podawanie swoich danych osobowych i wizerunku.