Swinton wychowała się w szkockiej rodzinie szlacheckiej wywodzącej się z saskiego rodu Edulfingów z Bernicji. Swoją matkę — Judith Balfour opisuje jako „powojenną pannę młodą, która wyszła za mąż w latach 50. i urodziła dzieci dekadę później”. „Zawarła taki układ, by stać się przede wszystkim oddaną żoną” – podkreśla aktorka w rozmowie z „Guardianem” z 2023 roku.
Podczas promocji filmu „Odwieczna córka” Swinton przyznała, że realizacja produkcji była dla niej okazją do konfrontacji ze skomplikowaną relacją z rodzicielką oraz emocjami po jej śmierci. „Opiekowałam się matką przez cały ten czas. Uderzyło mnie to, jak przejęłam później jej wzorce mowy i czasami nosiłam jej rzeczy — rozpinane swetry czy buty. Był taki okres, tuż przed jej odejściem i zaraz po nim, kiedy w bardzo specyficzny i materialny sposób czułam się z nią związana. Używałam języka, którego ona używała, czując ten dziwny dreszczyk emocji, gdy mogłam świadomie wypowiadać się z jej manierą. Jest to oczywiście sposób na zatrzymanie przy sobie bliskich, którzy umierają. Pamiętam też, że czułam się tak, jakby to, że ja nadal żyję, było formą zdrady” – wyznała Swinton.
Zdjęcie
Tilda Swinton w 1990 roku podczas festiwalu w Cannes
/ Pool ARNAL/GARCIA/PICOT / Contributor /Getty Images
W rozmowie z „The Telegraph” z 2011 roku Swinton zdobyła się na zaskakujące wyznanie. „Pamiętam, że jak miałam cztery albo pięć lat, próbowałam zabić mojego brata” – wspominała. „Dopiero co się urodził i byłam rozczarowana, bo był trzecim chłopcem. Dla mnie to było za dużo”.
Aktorka przyznaje, że poszła do pokoju braciszka ze szczerym zamieram wysłania go do lepszego świata. Ostatecznie uratowała mu życie. „Chciałam go zabić, ale zobaczyłam, że dławi się wstążką z czapeczki, więc ją wyciągnęłam. I, jak się okazało, ocaliłam mu życie. Żyłam z reputacją jego wybawicielki, a nikt nie wiedział, że chciałam go zabić”.
Jej marzenie o przebywaniu wśród dziewczynek spełniło się kilka lat później, gdy Swinton trafiła do szkoły z internatem. Rzeczywistość okazała się jednak skrajnie różna od jej wyobrażeń. Przyszła zdobywczyni Oscara przeżywała tam trudny czas i była nękana przez inne uczennice. W rozmowie z „Guardianem” zdradziła, że przez pięć lat się niemal nie odzywała. Jedną z jej nielicznych przyjaciółek w okresie nastoletnim była o rok młodsza Diana Spencer, późniejsza Księżna Walii.
„Byłam bezlitośnie prześladowana. W szkole, do której uczęszczałam, panowała kultura znęcania się. Mogę tylko powiedzieć, że to przetrwałam. Pamiętam, jak wiele lat później mówiłam swoim dzieciom, że wolałabym, aby w chwilach doświadczania bezsilności wróciły do domu i powiedziały, że ktoś je obezwładnił, niż że one zrobiły to innej osobie” – wyjawiła Swinton, która ma dwoje dzieci: bliźnięta Xaviera i Honor.
Zdjęcie
Tilda Swinton w filmie „Ballada o drobnym karciarzu”
/materiały prasowe
Chociaż Swinton jest laureatką wielu prestiżowych nagród, między innymi Oscara i statuetki BAFTA za „Michaela Claytona” i Pucharu Volpiego na festiwalu w Wenecji za „Edwarda II”, często zaznacza, że nie czuje się aktorką. „Mam wrażenie, że muszę wyjaśniać w nieskończoność, że nią nie jestem” – mówiła w rozmowie z „Indiewire” w 2009 roku przy okazji promocji filmu „Julia”. „Takie stwierdzenie wydaje mi się najbardziej szczere. Zawsze boję się, że prawdziwi aktorzy wskażą mnie i powiedzą: ‘jesteś oszustką, przyznaj się!’. Od razu wyznam, że nigdy nie udawałam, że jest inaczej. Zawsze uważałam się za miłośniczkę kina, a później za narzędzie w rękach artysty. Jestem przed kamerą, bo mnie to ciekawi, to wszystko. Nie mam bladego pojęcia o aktorstwie”.
Zapytana o występ, który ją inspiruje, wskazała na osiołka z „Na los szczęścia, Baltazarze” Roberta Bressona. „Cały czas staram się być tym osiołkiem. Mam nadzieję, że ‘Julia’ jest krokiem w tę stronę” – przyznała.
Zdjęcie
Tilda Swinton w 2025 roku
/Stephane Cardinale – Corbis / Contributor /Getty Images
Swinton bardzo często pracuje z Luką Guadagnino. Owocem ich współpracy była między innymi „Suspiria” z 2018 roku – remake legendarnego horroru Dario Argento z 1977 roku. Już podczas pierwszych międzynarodowych pokazów produkcji uwagę publiczności zwróciła tajemnicza postać psychiatry, 80-letniego doktora Josepha Klemperera. Twórcy horroru zarzekali się, że w rolę tę wcielił się debiutujący na dużym ekranie naturszczyk, profesor psychologii Lutz Ebersdorf. Dociekliwi internauci rozszyfrowali jednak sekret tożsamości doktora, odkrywając, że w osobę Klemperera wciela się ucharakteryzowana Swinton.
Cała mistyfikacja była jednak długo i skrupulatnie utrzymywana. Aktorka, która w filmie wcieliła się także w postać Madame Blanc, dyrektorki szkoły tańca, przekonywała na festiwalu w Wenecji, że zagrała w „Suspirii” tylko tę jedną rolę. Nieobecność Lutza Ebersdorfa na konferencji prasowej tłumaczono napiętym grafikiem. Odczytano nawet list z przeprosinami od profesora. Lutz Ebersdorf doczekał się własnego profilu w serwisie IMDB. Jego nazwisko pojawiało się też w materiałach prasowych, a wszystkie osoby związane z produkcją utrzymywały, iż postać ta istnieje naprawdę. Jednak internauci i dziennikarze nie znaleźli nigdzie wzmianek o wcześniejszej działalności profesora.
Dopiero w późniejszych wywiadach aktorka potwierdziła, że rola Madame Blanc nie jest jej jedyną kreacją aktorską w filmie. Swinton przyznała, że zrobiła to wszystko dla zabawy i marzyła o tym, by fakt ten nigdy nie wyszedł na jaw. We wcześniejszych etapach kręcenia filmu planowała wraz z reżyserem „uśmiercenie” Lutza Ebersdorfa i podtrzymywanie tej wersji wydarzeń bez względu na krążące plotki.
Zdjęcie
Tilda Swinton jako Lutz Ebersdorf jako doktor Josepha Klemperera w „Suspirii” z 2018 roku
/CAP/PLF/Capital Pictures/East News /East News
Wideo
„Święta z Astrid Lindgren” [trailer]
materiały prasowe