Nowa część spin-offu The Legend of Zelda przenosi nas daleko w przeszłość, do okresu przed wydarzeniami z Tears of the Kingdom. Dostaniemy poboczną opowieść o znanych już bohaterach, ale nie oszukujmy się – w te gry nie gra się dla fabuły.
W rzeczywistości to świetna wymówka, by rzucić się w wir walki. Setki przeciwników na ekranie, rozbudowane drzewka umiejętności i dopracowana oprawa mają sprawić, że podobno będzie to coś więcej niż typowy slasher typu musou. Na uwagę zasługuje szata graficzna w stylu cel-shading, dzięki której starcia będą iście widowiskowe.
Komentuje Aleksandra Wolna

Poprzednie Hyrule Warriors, czyli Age of Calamity, nawiązujące do Breath of the Wild, wspominam naprawdę dobrze. Jasne, nie były to jakieś wyżyny fabularne, ale było przyjemnie, a i typowa dla gatunku rozgrywka prezentowała wysoki poziom. Musou to specyficzny gatunek, więc nie spodziewam się, że Age of Imprisonment stanie się jednym z głównych hitów Switcha, ale wygląda na to, że utrzyma poziom swego poprzednika. Jedyne, co mnie martwi, to dostępni bohaterowie w roli wojowników – mam wrażenie, że nie są to aż tak ciekawe i lubiane postacie jak w poprzedniej grze. Cieszy mnie za to pojawienie się łączenia broni z elementami otoczenia, wprowadzone już w Tears of the Kingdom, bo przełożone na format szybkiego slashera może znacznie urozmaicić rozgrywkę i wyróżnić ten tytuł na tle innych podobnych do siebie Warriorsów.