Rozprawa będzie prawdopodobnie najbardziej śledzoną i najbardziej brzemienną w skutkach od czasu zniesienia federalnego prawa do aborcji. W centrum sprawy są uprawnienia prezydenta do nakładania ceł z wykorzystaniem ustawy IEEPA (International Emergency Economic Powers Act), pozwalającej na stosowanie sankcji i innych działań gospodarczych w odpowiedzi na „niezwykłe i nadzwyczajne zagrożenia” zagraniczne dla USA.
Miliardy dolarów podatków zależą od decyzji sądu
Donald Trump powołał się na tę ustawę m.in. nakładając wysokie cła na towary z niemal wszystkich państw świata podczas „dnia wyzwolenia”, 2 kwietnia br. Jako zagrożenie dla USA wskazał trwały deficyt handlowy Stanów Zjednoczonych.
Powstaje nowy Fundusz. Wiceminister tłumaczy, co sfinansuje
Od decyzji sądu – która niemal na pewno nie zapadnie w środę, lecz może zostać ogłoszona w dowolnym momencie – zależy los pobranych przez USA dziesiątek miliardów dolarów podatków, umów handlowych wynegocjowanych przez Trumpa oraz uprawnień prezydenta i podziału władzy.
Skargę na cła wnieśli przedstawiciele małych firm – producenta zabawek z Illinois oraz nowojorskiego importera win – wspierani przez konserwatywne i libertariańskie grupy, kongresmenów obydwu partii oraz władze 12 stanów. Jak dotąd cła Trumpa zostały uznane za nielegalne przez amerykański Sąd Handlu Międzynarodowego oraz Sąd Apelacyjny. Jednak to Sąd Najwyższy, złożony z sześciorga konserwatystów i trzech liberałów, zdecyduje o ich ostatecznym losie.
Trump ogłasza porozumienie z Chinami. Oto co się dzieje z cenami ropy
Choć środowa rozprawa nie zakończy się wydaniem orzeczenia, to jej przebieg i nastawienie sędziów zwykle pozwalają prognozować, w którą stronę skłaniają się sędziowie. Mimo przewagi konserwatystów w sądzie, wynik postępowania nie jest z góry przesądzony. We wtorek na platformie Polymarket, umożliwiającej zawieranie zakładów politycznych, uczestnicy rynku dawali Trumpowi 40 proc. na sukces.
Oto co będzie badał sąd
Rozprawa dotyczyć będzie szeregu różnych kwestii do rozstrzygnięcia: m.in. czy ustawa IEEPA daje w ogóle prezydentowi prawo do nakładania ceł (mówi ona o regulacji handlu), czy Kongres może delegować swoje uprawnienia do nakładania ceł prezydentowi bez wyraźnego przyzwolenia i czy ogłoszony przez Trumpa stan nadzwyczajny w związku z deficytem handlowym można uznać za niezwykłe i nadzwyczajne zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych.
Sam prezydent początkowo zapowiadał, że osobiście stawi się na rozprawie, lecz ostatecznie tego dnia będzie w Miami, a w swoim zastępstwie wyśle tam sekretarza skarbu Scotta Bessenta.
Mimo to, Trump w ostatnich tygodniach przy każdej okazji podkreślał znaczenie sprawy, określając ją jako „jedną z najważniejszych w historii kraju”. Mówił też, jak ważne jest utrzymanie przez niego możliwości nakładania ceł w celach bezpieczeństwa narodowego, by prowadzić negocjacje, zachęcać zagraniczny kapitał do inwestowania w USA, czy do prowadzenia negocjacji pokojowych. W niedzielnym wywiadzie dla telewizji CBS wieszczył też gospodarczą katastrofą, jeśli przegra w sądzie.
Bank: nie ma wątpliwości. Decyzje Trumpa podniosły ceny w USA
– Myślę, że nasz kraj poniesie niepowetowaną stratę. Myślę, że nasza gospodarka legnie w gruzach – powiedział wówczas Trump. – Dzięki cłom zakończyłem sześć z ośmiu wojen, które zakończyłem, i ostatecznie zostanie to wykorzystane również w ostatniej wojnie (w Ukrainie), ale w inny sposób. Dzięki cłom (…) mamy świetną gospodarkę. Dzięki cłom nasz kraj znów jest bogaty (…) Dzięki cłom nasz kraj znów jest szanowany – dodał.
Praktyczne skutki orzeczenia sądu trudno przewidzieć, bo możliwości jest wiele. Na nałożonych przez Trumpa cłach opierają się zawarte przez niego porozumienia handlowe z największymi gospodarkami świata. W przypadku porażki Trumpa, kwestią do rozstrzygnięcia będzie też m.in. to, czy pobrane dotychczas nielegalne cła – do sierpnia było to aż 90 mld dolarów – powinny zostać zwrócone importerom.