W Ukrainie narastają obawy przed poważną klęską militarną. Rosyjskie wojsko może wkrótce zdobyć miasta obwodu donieckiego — Pokrowsk i Myrnohrad, a następnie okrążyć ukraińskie oddziały. Takie informacje dotarły do redakcji „Bilda” z kilku źródeł w ukraińskiej armii oraz w służbach wywiadowczych.

Podczas gdy oficjalne kanały ukraińskiej armii i rządu nadal twierdzą, że miasta wciąż się „utrzymują”, a armia rosyjska jest odpierana, wewnętrzne analizy wskazują na bardziej ponury obraz sytuacji.

Według ustaleń „Bilda” w ukraińskich kręgach wojskowych coraz częściej pojawia się pytanie, czy rzeczywiście żołnierzom grozi całkowite odizolowanie i pozbawieni drogi odwrotu. Jednocześnie coraz głośniej mówi się również o odpowiedzialności prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, któremu ponownie zarzuca się, że decyzja o odwrocie powinna była zostać podjęta znacznie wcześniej.

Podobne zarzuty pojawiały się już w 2023 r., gdy Zełenski długo nalegał na obronę Bachmutu. Wówczas również doszło do napięć między nim a ówczesnym dowództwem wojskowym, które opowiadało się za wcześniejszym wycofaniem sił.

Tak, schemat jest podobny. Bronimy się bohatersko, twierdząc, że Rosja jest w gorszej sytuacji, niż sama twierdzi — a potem i tak się wycofujemy

— twierdzi jeden z ukraińskich dyplomatów.

O obecnych walkach mówi: — Jeśli do obrony miasta wysyła się oddziały rozpoznawcze, to znak, że bitwa dobiega końca.

Zwolennicy Zełenskiego argumentują natomiast, że utrzymywanie pozycji — nawet kosztem dużych strat — ma swoje uzasadnienie. Po pierwsze, pozwala dalej osłabiać rosyjskie siły w regionie. Po drugie, chodzi też o wizerunek międzynarodowy. W tym kontekście szczególnie istotny jest prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump.

W Kijowie spekuluje się, że Zełenski szczególnie teraz nie chce teraz okazywać słabości militarnej wobec Trumpa. Obawia się, że prezydent USA mógłby ponownie zaostrzyć retorykę i odwrócić się od Ukrainy. Utrata Pokrowska i Myrnohradu mogłaby mieć dla Waszyngtonu poważne znaczenie symboliczne.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
„Teraz to już nie ma sensu”

Jeden z wysokich rangą ukraińskich oficerów przyznał, że sytuacja w rejonie walk stała się „skrajnie trudna”, a szanse na uniknięcie okrążenia czy przeprowadzenie odwrotu są „bardzo niepewne”.

— Putin rzuca w ten rejon wszystkie dostępne siły — stwierdza wojskowy.

Żołnierze na froncie z przerażeniem obserwują, jak z każdym dniem sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna i zdają sobie sprawę, że nadchodzące dni mogą przesądzić o ich losie.

— Sytuacja jest tragiczna. Straciliśmy 80 proc. miasta, o te 20 proc. nadal walczymy, ale powoli przegrywamy. Chłopaki w Myrnohradzie i dalej na południu mają jeszcze gorzej, są praktycznie otoczeni

— mówi jeden z bojowników stacjonujący w Pokrowsku.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wręcza odznaczenia żołnierzom stacjonującym w pobliżu miasta Pokrowsk. Ukraina, 4 listopada 2025 r.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wręcza odznaczenia żołnierzom stacjonującym w pobliżu miasta Pokrowsk. Ukraina, 4 listopada 2025 r.Associated Press/East News / East News

Podobne relacje napływają z Myrnohradu, leżącego ok. 7 km na wschód od Pokrowska.

— Nawet gdybyśmy otrzymali rozkaz wycofania się, prawdopodobnie zabiliby wszystkich. Nie przeżyjemy odwrotu. Lepiej zostać na pozycjach i czekać, aż ktoś nas odbije, albo aż trafimy do niewoli — twierdzi jeden z ukraińskich żołnierzy.

— Trzeba było to zrobić miesiąc temu, kiedy pierwsze oddziały rosyjskie wkroczyły do miasta. Teraz to już nie ma sensu, tylko tracimy kolejnych ludzi

— mówi oficer, który podobnie jak wszyscy inni zaangażowani żołnierze chce pozostać anonimowy.

Również rzekome kontrataki są „zbyt słabe i za wolne”, jak dodaje jeden z oficerów.