Do pierwszego trafienia koszmarnie nudny mecz, nie ma co. Starcie dwóch różnych filozofii i planów na grę – lekko schowany Juventus kontra budująca ataki pozycyjne Borussia Dortmund. Los dobrał te zespoły w pierwszej kolejce tegorocznej Ligi Mistrzów chyba tyko po to, żeby zadowolić również koneserów. A potem wszystko runęło jak domek z kart i zaczęła się gra miła dla wszystkich oczu, gra naprawdę niesamowita. Szalona, lecz piękna.

Kliknij tutaj i oglądaj Ligę Mistrzów w Canal+

Liga Mistrzów w Canal+

Początkowo jednak dostaliśmy Borussię, która jałowym posiadaniem piłki chciała zdominować spotkanie i wymusić jakiś błąd rywali. I Juventus, który od razu nastawił się zgoła inaczej, przez co swoich okazji szukał w kontratakach. Efekt był taki, że w pierwszej połowie siły te zgodnie się zneutralizowały, choć to Stara Dama wykreowała nieco więcej dogodnych sytuacji. Mimo wyraźnie mniejszego posiadania piłki i mimo przebudzenia dopiero pod koniec pierwszych trzech kwadransów.

Zapowiadało się nudno, naprawdę. Ale skończyło się fenomenalnie.

Juventus – Borussia Dortmund 4:4. Jedni swoje, drudzy swoje, wszyscy nic. Ale, dzięki Bogu, tylko do przerwy

Pod koniec pierwszej odsłony meczu gospodarze dali wyraźnie do zrozumienia, że nudna klepanka niemieckiego rywala trochę ich… znudziła. Aktywnością wykazali się Yildiz, Openda czy Thuram – gdybyśmy mieli wskazać trzech najważniejszych piłkarzy do przerwy, to chyba właśnie oni jakkolwiek zapadli nam w pamięć. Jasne, Turek był trochę nieskuteczny, momentami mógł męczyć włoskich kibiców, ale… poczekajcie na ciąg dalszy, bo warto.

Chronologicznie – pierwsi przebudzili się goście. Ich gol był drobnym zaskoczeniem, choć poprzedziła go równie zaskakująca szansa Maximiliana Beiera. Niemiec pędził do olanej kompletnie przez graczy Juve piłki i z ostrego kąta wystraszył lekkim dziubnięciem Michele Di Gregorio. Włochów uratował słupek, lecz tylko na chwilę.

Bo potem na pierwszy plan wysunął się Karim Adeyemi – dobrze znalazł się w okolicy linii szesnastego metra i precyzyjnym strzałem umieścił piłkę w siatce, tuż przy słupku.

Wystarczy słowo, jakiś gest. I nagle wiesz

Moment przełomowy, punkt zwrotny. Z nudnej gierki do kotleta dostaliśmy kawał meczu, w którym oba zespoły postanowiły wyprowadzać coraz to bardziej gwałtowne ciosy. Jedenaście minut po golu Borussii odpowiedział Juventus – piękny strzał Yildiza momentalnie zmył jego wszelkie grzechy z wcześniejszej fazy meczu i odblokował potencjał Turka. Gospodarze nadal stawiali na dynamikę więc… goście szybko ich usadzili. Równie ładnie jak Yildiz przymierzył Nmecha i znów to Niemcy prowadzili.

Nie zdążyliśmy się jednak przyzwyczaić do kolejnej zmiany wyniku, a już było 2:2 – z podania Yildiza skorzystał Vlahović, a my w cztery minuty dostaliśmy sto procent piłki w piłce.

Rollercoaster, na który warto było zaczekać

Powiedzmy sobie szczerze, gdyby w ogóle wywalić tę pierwszą połowę, pozbyć się jej, zapomnieć, że istniała, to mielibyśmy wieczór idealny. Więc, uwaga – zapominamy. Nie było jej, a TAKI mecz w krótszej formie i tak wszystkim wystarczy.

Mieliśmy więc jeszcze dwa gole Borussii – Couto, wspomaganego przez błąd Di Gregorio, i Bensebainiego, który ostatecznie wyrwał piłkę w bratobójczym pojedynku z upartym Guirassym, też chcącym wykonać jedenastkę.

Mieliśmy też potężny strzał Yildiza, po którym z piłki uszło powietrze, obrazek kuriozalny.

I jeszcze więcej, cholera jasna. Oni nie mieli po prostu litości dla kibicowskich serc.

Genialny wieczór z Ligą Mistrzów. Futbol jest piękny

Był więc gol last minute Vlahovicia, który zapewnił nam bardzo nerwową, wręcz elektryzującą końcówkę. Prawdziwy pokaz futbolowego szaleństwa, którego nie mieliśmy się prawa spodziewać po… a nie, pierwszej połowy przecież nie było. Cudo, kochani. Wróciła Liga Mistrzów.

A na koniec wrócił też Juventus, który swoją nieustępliwością w ostatnich minutach dzisiejszej rywalizacji napisał bodaj najpiękniejszą historię pierwszej kolejki tegorocznych zmagań.  Stawiamy mocną tezę – tego długo nikt nie przebije, panowie rzucili niezwykle trudne wyzwanie reszcie stawki.

Taki futbol daje dreszcze.

Juventus – Borussia Dortmund 4:4 (0:0)

  • 0:1 – Adeyemi 52′
  • 1:1 – Yildiz 63′
  • 1:2 – Nmecha 65′
  • 2:2 – Vlahović 67′
  • 2:3 – Couto 74′
  • 2:4 – Bensebaini 86′ (karny)
  • 3:4 – Vlahović 90’+4
  • 4:4 – Kelly 90’+6

CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW NA WESZŁO:

Fot. Newpix.pl