Obrona gotówki leży w żywotnym interesie naszego państwa, w dobie coraz częstszych awarii systemów elektronicznych i rosnącego zagrożenia cyberatakami staje się ona gwarancją bezpieczeństwa polskich obywateli. Dynamiczny rozwój cyfryzacji powinien być dla nas powodem do dumy, lecz nie może on wyrugować pieniądza fizycznego, który przyda się na czarną godzinę.

Hakerzy przechodzą do ofensywy

W ostatnim czasie mieliśmy do czynienia z prawdziwą serią awarii systemów elektronicznych. Szerokim echem odbił się aż dwukrotny atak DDoS na system płatności BLIK, według ministra cyfryzacji Krzysztofa Gawkowskiego źródła należy doszukiwać się wśród rosyjskich hakerów.

Wicepremier poinformował także o wycieku danych logowania części klientów Itaki, popularnego biura podróży. Nie zapomnijmy również o niedawnej awarii samoobsługowych kanałów sprzedaży PKP Intercity, przez co pasażerowie nie mogli kupować biletów w e-IC czy Koleo. Te zdarzenia są niezbitym dowodem na to, że sprawność systemów elektronicznych w Polsce jest obecnie wystawiana na próbę.

Nasz kraj bynajmniej nie jest pod tym względem odosobniony. Pod koniec kwietnia tego roku miała miejsce awaria zasilania obejmująca swoim zasięgiem Hiszpanię, Portugalię, Andorę i południową Francję. Pomijając dantejskie sceny z udziałem chorych, którym szpitale nie mogły skutecznie udzielić pomocy, obywatele mogli zapomnieć o skorzystaniu z Internetu i większości sklepów. Instynkt zatroskanego obywatela każe zapytać, czy państwo polskie jest odporne na tego typu nagłe incydenty.

Niezależnie od odpowiedzi musimy przyjąć do wiadomości ryzyko, że niedziałające płatności elektroniczne będą występować na porządku dziennym. W świetle wyzwań nowoczesności powinniśmy sięgać po stare, acz sprawdzone metody: taką z pewnością jest ochrona gotówki, która dla Polski winna być priorytetem strategicznym.

Gotówka to narzędzie cwaniaczków? Bzdura!

W polskiej debacie publicznej konieczność objęcia płatności gotówkowych ochroną postuluje głównie Konfederacja. W związku z tym obserwatorom sceny politycznej łatwo jest wysnuć następujące wnioski: albo zagrożony byt gotówek to chochoł stworzony przez Mentzena i Bosaka, którzy maskują w ten sposób swoją technofobię i strach przed postępem, albo gotówka to najlepszy przyjaciel ultraliberalnych Januszy biznesu chcących za jej pomocą oszukać fiskusa.

To jednak bardzo powierzchowne podejście do tematu. Jak mówił prof. Jakub Górka, kierownik Zakładu Finansów Cyfrowych na UW, w rozmowie z Rafałem Górskim, gotówka może być wykorzystana w szarej strefie, ale nie stanowi jej przyczyny.

Jej obrona wynika zatem z realistycznego podejścia do świata, w ramach którego człowiek powinien zachować kontrolę nad własnym majątkiem, niezależnie od decyzji banków, koncernów czy państwowych regulatorów.

Gotówka to nie narzędzie kombinatorów, lecz materialny dowód, że pieniądz wciąż może należeć do obywatela, a nie tylko do systemu finansowego.

Gotówka to tarcza na cyberataki

Faktem jest, że Polska na tle innych państw Zachodu prezentuje się naprawdę dobrze pod względem poziomu cyfryzacji; nad Wisłą 85% płatności bezgotówkowych jest dokonywanych zbliżeniowo, czym zawstydzamy na przykład Niemcy. Dynamiczny rozwój cyfryzacji powinien być dla nas powodem do dumy, a w wyścigu o modernizację nie ustępujmy największym potęgom cyfrowym.

Niestety, bardzo łatwo jest przez to popaść w skrajne przekonanie, że w dobie rewolucji cyfrowej gotówka to relikt przeszłości, który należy czym prędzej usunąć. W przypadku pieniądza tradycyjnego musimy jednak myśleć nie tylko przez pryzmat gospodarki, lecz również geopolityki.

Spójrzmy na jednego z naszych najbliższych sojuszników w NATO, czyli Szwecję, gdzie 90% transakcji odbywa się cyfrowo. Sztokholmski rząd i bank centralny ostrzegają, że całkowite odejście od gotówki tworzy poważną lukę w bezpieczeństwie narodowym.

Dla Rosji tak wysoce scyfryzowane kraje są łakomym kąskiem, nic dziwnego zatem, że w kwietniu moskiewscy hakerzy przeprowadzili atak hybrydowy na Szwecję, w wyniku którego obywatele nie mogli korzystać z telefonicznej aplikacji płatniczej, ani logować się do banku. W konsekwencji pozyskanie pożywienia, leków czy paliwa staje się znacznie trudniejsze, co może doprowadzić do paraliżu społeczeństwa.

Wojna hybrydowa może łączyć cyberataki z operacjami psychologicznymi. Nie trzeba daleko szukać przykładu; tuż przed inwazją na Ukrainę Rosjanie przeprowadzili ataki DDoS na banki oraz masowo wysyłali SMS-y o rzekomej utracie depozytów. Celem było wywołanie paniki, zniszczenie zaufania do systemu bankowego oraz do instytucji państwowych jako całości.

Dla Polski położonej na wschodniej flance NATO i narażonej na działania rosyjskie, utrzymanie gotówki powinno być traktowane jako element obrony cywilnej i suwerenności gospodarczej. Moskwa dobrze wie, że najskuteczniejszą bronią w walce z Zachodem nie są rakiety, lecz sabotaż, dlatego w pierwszej kolejności będą uderzać we wrażliwy sektor finansowy.

Szwedzi odrabiają już lekcję i wprowadzają rozwiązania zapewniające funkcjonowanie usług finansowych kluczowych dla społeczeństwa, ponadto rząd zachęca obywateli do okazjonalnego korzystania z gotówki, aby uodpornić się na awarie systemów elektronicznych. To kierunek, którym także Polacy, uzależnieni od płatności zbliżeniowych, powinni pójść.

Jak przygotować się na najgorsze?

Nie zamierzam wyciągać pochopnych wniosków, ani tym bardziej nikogo straszyć. Przyszłość gotówki (przynajmniej na razie) nie stoi pod znakiem zapytania, wszak jej obrona należy do głównych zadań polityki pieniężnej państwa. Absolutnie nie oznacza to jednak, byśmy spoczęli na laurach, ponieważ niestabilna sytuacja geopolityczna powinna skłonić nas do zabezpieczenia się na czarną godzinę.

Weźmy choćby przykład z Danii, której bank centralny określił minimalną kwotę gotówki, jaką każdy powinien posiadać na wypadek kryzysu; w przeliczeniu na polską walutę będzie to 140 zł. Ponadto zalecono posiadanie tej kwoty w mniejszych banknotach i monetach, aby uniknąć problemów z wydawaniem reszty w przypadku awarii systemu.

To rozsądne rozwiązanie, nad wprowadzeniem którego musimy się poważnie zastanowić. Możemy też pójść o krok dalej i ustalić, że przechowywana przez nas gotówka będzie miała wartość naszych miesięcznych wydatków, aby być maksymalnie przygotowanym na wojnę czy innego rodzaju kryzysy, kiedy płatności internetowe nie działają.

To powiedziawszy, musimy mieć z tyłu głowy fakt, że gotówka ma swoje granice przydatności. Jeśli, nie daj Boże, dojdzie do wojny, gospodarka będzie borykać się z hiperinflacją, przez co społeczeństwo będzie potrzebowało innej formy zabezpieczenia finansowego. Naturalną opcją jest choćby złoto, które na przestrzeni wieków stanowiło punkt odniesienia dla zrujnowanych walut podczas różnych kryzysów.

Ochrona tradycyjnego pieniądza nie jest zatem żadną fiksacją Konfederacji, lecz elementem polskiej racji stanu. W sytuacjach zagrożenia, gdy zawodzi infrastruktura cyfrowa, gotówka staje się dla obywateli prawdziwą polisą ubezpieczeniową. Gdy w cyfrowym świecie zgaśnie światło, tylko pieniądz w dłoni pozostanie naprawdę nasz.

Publikacja nie została sfinansowana ze środków grantu któregokolwiek ministerstwa w ramach jakiegokolwiek konkursu. Powstała dzięki Darczyńcom Klubu Jagiellońskiego, którym jesteśmy wdzięczni za możliwość działania.

Dlatego dzielimy się tym dziełem otwarcie. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Zachęcamy do jego przedruku i wykorzystania. Prosimy jednak o podanie linku do naszej strony.