Remigiusz Półtorak z Paryża
W tym pojedynku wszystkie nieoficjalne głosy, które mogliśmy usłyszeć w Paryżu, wskazują na Francuza.
Tu nie chodzi jednak o to, żeby kogoś innego lekceważyć. W grze o Złotą Piłkę może być przecież Hakimi, może być Raphinha – nawet jeśli obydwaj trochę w cieniu swoich bardziej efektownych kolegów z PSG i Barcelony – a kibice Liverpoolu poszliby pewnie jak w ogień za Salahem.
ZOBACZ WIDEO: Poruszający moment. Po zawodach chłopiec podszedł do polskiej mistrzyni
Czyż Rodri przed rokiem nie sprawił dużej niespodzianki – choć ze wszech miar na nią zasłużył – dystansując na ostatniej prostej Viniciusa, który był powszechnie uważany za głównego faworyta, a po porażce nie może się do dzisiaj podnieść mentalnie, jak niegdyś Ribery z tego samego powodu? Sensacje przy tak rozproszonych głosach wcale nie są wykluczone – patrząc historycznie, zdecydowana większość z dotychczasowych 68 edycji wcale nie zakończyła się niepodlegającym dyskusji wynikiem – ale tu chodzi o coś innego.
Wykreowany w tym roku pojedynek Ousmane’a Dembele z Laminem Yamalem pokazuje, gdzie naprawdę toczy się dzisiaj gra. Na pewno nie tylko na boisku.
Wskazuje bowiem, jak bardzo Złota Piłka stała się obiektem pożądania, jak każdy chce mieć wygrawerowane w tym spiżu nazwisko, ale także – jak kluby w sposób bezprecedensowy włączyły się w promocję swoich piłkarzy.
To zdecydowanie wyższy poziom lobbingu, niż w latach poprzednich, gdy mogło wydawać się, że o statuetkę wartą nominalnie 14 tys. euro (a w rzeczywistości niemal bezcenną) walczyli jak równy z równym Lewandowski z Messim, czy Messi z van Dijkiem.
Bo to starcie o prestiż, sławę i miejsce w historii. A organizatorzy Złotej Piłki mają to, czego chcieli – światła reflektorów, w których odbija się spektakularność Yamala z błyskiem Dembele połączonym z wyjątkową skutecznością.
Lobbing à la parisienne, Barcelona murem za Yamalem
Wygrana Liga Mistrzów zmieniła w Paryżu wszystko. Także spojrzenie na Złotą Piłkę. Jeśli klub był do finału powściągliwy w promowaniu swoich zawodników, po 31 maja obrano zupełnie inną strategię komunikacyjną. Nieprzypadkowo.
Paradoks polega bowiem na tym, że Złota Piłka to wyróżnienie na wskroś indywidualne, tymczasem siłą paryżan w ubiegłym sezonie była drużyna. Mająca owszem swoje gwiazdy, czasem świecące pełnym blaskiem, które jednak ciągle słyszały z ust trenera Luisa Enrique, że największą gwiazdą jest zespół. O czym poniekąd świadczy liczba nominowanych z Paryża. W tym roku jest ich aż dziewięciu. To rekord.
Aby ten przekaz się nie rozjechał, trudno było wcześniej stawiać na jednego czy drugiego zawodnika.
Gdy jednak cel został osiągnięty i po 14 latach ery katarskiej PSG zdobył wreszcie „puchar z wielkimi uszami”, machina promująca Dembele ruszyła na dobre. Dlaczego akurat jego, skoro dla Hakimiego czy Vitinhi to był też znakomity sezon? „Dembouz” stał się inkarnacją paryskiego stylu gry – skutecznego, opartego na ciągłym pressingu, dalekiego od schematu. Takiego z błyskiem.
Ale przede wszystkim – w klubie zdano sobie sprawę, że przy tak wielu klasowych zawodnikach ryzyko rozproszenia głosów realnie istnieje. Francuzi mają pod tym względem nie tak dawne doświadczenia, bo po mundialu 2018 pretendentów było tak wielu, że Złotą Piłkę zgarnął Luka Modrić.
Gdy dzień po finale w Monachium DJ zaintonował podczas fety na Parc des Princes: „Et Ousmane Ballon d’Or” (Złota Piłka dla Ousmane’a), gdy Dembele został wysłany na korty Rolanda Garrosa, aby pochwalić się pucharem Ligi Mistrzów, gdy wreszcie – później, przed finałem Klubowych Mistrzostw Świata w USA – również on grał pierwsze skrzypce na polu marketingowym – była to świadoma decyzja, aby wystawić go przed szereg. Poszły za tym komunikaty całej klubowej wierchuszki.
Nadzwyczaj powściągliwy w podkreślaniu indywidualnych zasług Luis Enrique pierwszy sygnał dał kilka minut po finale LM. – Bez żadnych wątpliwości przyznałbym Złotą Piłkę Dembele. Nie tylko za tytuły i gole, ale też za sposób, w jaki się zachowywał. Jakim był przykładem dla innych.
Po półfinale KMŚ z Realem hiszpański trener powtórzył poparcie dla swojego najlepszego zawodnika, przypominając – gdyby któryś z jurorów miał wątpliwości – kto w tym roku najbardziej zasłużył na Złotą Piłkę. Trudno uznać to za przypadek. Akurat w takich momentach, gdy wiadomo było, że słowa te rozejdą się po świecie.
Swoje trzy grosze w sposób nadzwyczaj bezpośredni dorzucił prezes paryżan, Nasser Al-Khelaifi. – Jeśli Ousmane nie wygra, to znaczy, że jest jakiś problem. Patrząc na cały znakomity sezon, bez wątpienia on tę nagrodę musi wygrać – mówił NAK, a kilka dni temu Luis Campos, dyrektor ds. futbolu, wszedł na jeszcze wyższy diapazon: – Jeśli Dembele nie zdobędzie Złotej Piłki, to znaczy, że osoby głosujące nie mają do tego kompetencji.
W Paryżu zostały zatem zaangażowane wszelkie sposoby, aby postawić na jednego konia, próbując przy tym nie drażnić pozostałych, żeby zachować delikatną w takiej sytuacji równowagę w szatni wypełnionej niejednym ego.
To także odpowiedź na wystąpienie Hakimiego, który w wywiadzie dla Canal+ wcale nie chciał podporządkowywać się decyzjom szefów i oznajmił wprost, że skoro żaden obrońca od dawna nie miał takiego wpływu na spektakularny sukces drużyny, skoro dotychczas nikt tak jak on nie zdobył bramek w kluczowych meczach LM (ćwierćfinale, półfinale i finale), to jemu też ta nagroda się należy. Wywołał przy okazji konsternację w klubie, ale burza została szybko opanowana. To też sygnał, że coś w Paryżu się jednak zmieniło; że to instytucja decyduje o przyjętej strategii, a nie gwiazdy, choćby zasłużone.
Prezydent Barcelony Joan Laporta też nie zamierzał siedzieć cicho. Tym bardziej wobec takiej ofensywy najgroźniejszego rywala. Choć zrobił to bardziej subtelnie. Nie krzyczał, że będzie skandal, ale lobbing na rzecz swojego klubu, który przecież w ostatnich latach jest wyjątkowo przyzwyczajony do odbierania nagród na gali w Paryżu (Yamal z Trofeum Kopy, Putellas czy Bonmati ze Złotą Piłką wśród kobiet to najbardziej widoczne przykłady) był jednoznaczny. A przede wszystkim na rzecz swojego najbardziej spektakularnego zawodnika. Też – żeby nie rozpraszać głosów.
Nominowanych z mistrza Hiszpanii jest wprawdzie czterech, ale Laporta z nazwiska wskazał tylko jednego, wysyłając jasny sygnał do głosujących – nieprzypadkowo tuż po ogłoszeniu listy przez „France Football”. – Lamine zostaje w Barcelonie i nadal będzie wielką gwiazdą zespołu. To geniusz, który w każdym meczu pokazuje, co potrafi – mówił Laporta, dodając, że Yamal ma coś specjalnego, co mają – a jakże – tylko zdobywcy Złotej Piłki. – Myślę, że ta nagroda musi trafić do zawodnika Barcelony – przekonywał.
Jedno jest pewne – niezależnie od tego, jak zacięta będzie walka o Złotą Piłkę wśród piłkarzy między Barceloną i PSG, klub z Katalonii nie wyjedzie z Paryża bez niczego. Na Ewę Pajor czeka bowiem utworzone w tym roku dla kobiet Trofeum Gerda Muellera – wyróżnienie dla najlepszej strzelczyni ubiegłego sezonu.
Nie dostaniemy nagrody? To bojkotujemy
Na tle tego swoistego meczu o Złotą Piłkę, który rozegra się poza Madrytem, przyjęta przez Real strategia budzi niemałe wątpliwości, a jednocześnie potwierdza, jaką markę ma nagroda, jak poważnie jest traktowane zdobycie głównej statuetki i jak bardzo wyniki wykraczają poza świat sportu, stając się niemal polityką.
Gdy oto „Królewscy” nie potrafili przed rokiem wymusić na redakcji „France Football” przekazania wyników przed ich oficjalnym ogłoszeniem, prezes Florentino Perez osobiście zdecydował, że delegacja klubowa do Paryża nie pojedzie. W ramach bojkotu.
W tym roku wszystko wskazuje na to, że będzie podobnie. Żadnej oficjalnej delegacji, choć nieoficjalnie nominowani w różnych kategoriach (z Mbappe, Bellinghamem czy Viniciusem na czele) mieli tym razem dostać zgodę, gdyby chcieli przyjechać na własną rękę i z glejtem od trenera. Czy tak się stanie? Pytanie może wydawać się retoryczne, bo – zbiegiem okoliczności – pojawia się dobra wymówka. Nazajutrz po ceremonii Real ma ligowy mecz z Levante.
Tymczasem Mbappe już publicznie wsparł Dembele, swojego dobrego kolegę z reprezentacji, nawet kosztem Hakimiego, choć z Marokańczykiem byli ostatnio razem na wakacjach w Portoryko.
Tego jeszcze nie wie nikt?
Złota Piłka to dzisiaj kwestia wizerunku. Skoro nie będzie Realu, Barcelona chce tym bardziej zagospodarować teren.
– Mam nadzieję, że będziemy mogli zagrać przeciwko paryżanom, żeby zobaczyć kto jest lepszy. W minionym roku byliśmy wspólnie dwiema najwartościowszymi drużynami. Cały świat futbolu czeka na ten mecz – mówił na początku sierpnia, dzień przed ogłoszeniem nominacji do Złotej Piłki, Joan Laporta, prezes Barcelony.
Jego życzenie spełni się już 1 października, bo wtedy los zetknął te dwie ekipy w fazie ligowej LM. Ale pierwszy mecz, bardziej prestiżowy, nastąpi dzisiaj.
To Dembele czy Yamal?
Formalnie ani jeden, ani drugi – ani nikt inny z nominowanych – jeszcze tego nie wie. Formalnie.
Z Paryża Remigiusz Półtorak