Chińskie SUV-y szturmem zdobyły polski rynek, ale ich wartość spada szybciej, niż ktokolwiek się spodziewał. Omoda 5 to dziś najlepszy przykład na to, jak w kilka tygodni można stracić równowartość używanego miejskiego auta.
Nikt nie wie, jaka będzie wartość chińskich samochodów za 2–3 lata. Biorąc pod uwagę, że takie marki jak Omoda, Baic czy Jaecoo są w Polsce dopiero od roku lub dwóch, temat pozostaje wielką niewiadomą. Pewne jest natomiast jedno – każdy miesiąc zwłoki z zakupem Omody 5 od wakacji 2025 oznaczałby realne oszczędności. I to niemałe.
We wrześniu sam takiej szukałem. Nie było tanio
Jeśli kojarzysz białą Omodę 5, w której Łukasz Bąk podczas testu wyrwał kierownicę, to właśnie ja odpowiadałem za jej odbiór i zakup. Szukając auta w połowie września, najważniejszym kryterium była jak najniższa cena. Z góry wiedziałem, że samochód nie ma przed sobą łatwego życia, bo ostatecznie i tak miał zostać zderzony ze Skodą Karoq. Dlatego kupowanie nowego egzemplarza w salonie nie miało sensu, skoro dilerzy już wtedy mieli atrakcyjne oferty na prawie nowe egzemplarze demonstracyjne.
W końcu trafiłem na białą Omodę 5 w wersji Comfort za 104 500 zł. Była to najniższa cena, jaką udało mi się znaleźć. Auto z przebiegiem około 7000 km zarezerwowałem od razu, obawiając się, że „zniknie”. Druga najtańsza oferta była o 2500 zł droższa – więc wybór był oczywisty.
Omoda 5 – przód, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
Omoda 5 nawet w wersji Comfort to świetnie wyposażone auto, które tanieje z tygodnia na tydzień
Od połowy września cena spada w ekspresowym tempie. Gdy pod koniec października pisałem inną publikację na temat Omody 5, nie dało się jej kupić taniej niż za około 92 tys. zł. Dwa tygodnie później najniższa cena oferowana w Polsce przebiła magiczną barierę 90 tys. zł. Za dokładnie 89 900 zł jeden z dilerów sprzedaje ciemny egzemplarz z przebiegiem 5600 km, czyli jeszcze mniejszym niż nasza sztuka. Poza tym oba auta niczym się nie różnią – wyposażenie jest identyczne:
- Tempomat adaptacyjny z utrzymywaniem pasa ruchu
- Monitorowanie martwego pola (BSD)
- System zapobiegania kolizjom i asystenci jazdy (AEB, LDW, LDP, RCTA)
- 7 poduszek powietrznych
- Reflektory i tylne światła LED
- Czujniki parkowania z przodu i z tyłu
- Kamera cofania
- Relingi dachowe
- Przyciemniane szyby
- System multimedialny z ekranem 12,3”
- Cyfrowe zegary 12,3”
- Bezprzewodowy Android Auto i Apple CarPlay
- Fotele z elektryczną regulacją, podgrzewaniem i wentylacją
- Tapicerka z ekoskóry
- Ładowarka indukcyjna
- System bezkluczykowy
To bardzo bogato wyposażone auto. Osobiście odbierałem „TVN-ową” sztukę z salonu i od razu pokonałem nią 300 km autostradą, zwracając uwagę, że naprawdę niczego jej nie brakuje. Właściwie trudno odróżnić wersję Comfort od Premium. Bez dokładnej znajomości wyposażenia jest to praktycznie niemożliwe. Różnice są tak niewielkie, że wielu bardziej wymagających kierowców wybiera właśnie Comforta, bo w droższej wersji z panoramicznym dachem jest mniej miejsca nad głową.
W niecałe 60 dni 15 tys. zł. Omoda tanieje z prędkością światła
Od faktów nie da jednak uciec. Nic nie zmieni tego, że gdybym zakup przesunął zaledwie o 45 dni, byłbym dziś do przodu o 12 tys. zł. Przesuwając go o 60 dni – nawet o 15 tys. zł. Za tę pieniądze spokojnie można kupić 8-9-letnie Mitsubishi Space Star. Nie wspominając o tym, że cieszyłbym się autem z jeszcze mniejszym przebiegiem i, subiektywnie, znacznie ładniejszym kolorem. Aż boję się pomyśleć, jak te ceny będą wyglądały przed świętami i dalej w 2026 roku.
Sebastian Rydzewski i Omoda 5 Comfort, fot. Sebastian Rydzewski, motofilm.pl / TVN Turbo
To tłumaczy, dlaczego niektórzy dilerzy podczas poszukiwań „wrześniowej Omody” prześcigali się w udogodnieniach, oferując m.in. dostarczenie auta pod wskazany adres w cenie – nawet jeśli salon był oddalony o 350 kilometrów. To miłe z ich strony, ale już wtedy musieli wiedzieć, co się święci.
Dlaczego Omoda tak szybko tanieje?
Powodów jest kilka. Po pierwsze, importer zaprezentował wariant hybrydowy i niemal od razu obniżył ceny nowej, benzynowej „piątki” – z 115 500 zł do 109 900 zł. Po drugie, doszła afera z „wyrywaną kierownicą”, o której dowiedziała się cała Polska. Mimo że producent tłumaczył, iż kierownica ma się tak zachowywać, niektórzy i tak podchodzą do tego z dystansem.
Nie pomaga też debiut kolejnych marek z Chin, które prześcigają się w coraz niższych cenach – w ostatnim czasie Chery i Jetour. Ta pierwsza, będąca właścicielem Omody, wprowadziła jeszcze tańszego, hybrydowego SUV-a za 95 400 zł, co sprawiło, że całe zainteresowanie „najtańszym autem” przeniosło się właśnie tam.
Oferta dilera na Omodę 5 Comfort za 89 900 zł, fot. motofilm.pl
Jetour z kolei oferuje model Dashing za 112 900 zł. Marka jest już znana wielu osobom z gwarancji na niektóre modele „na milion kilometrów” w krajach arabskich. I choć u nas o takiej można tylko pomarzyć, to działa to na wyobraźnię klientów.
Do tego dochodzą coraz bardziej odważne ceny europejskich, koreańskich i japońskich producentów. Wiele znanych modeli można dziś kupić poniżej 100 tys. zł. Jeszcze rok czy dwa lata temu było to niemożliwe.
Źródło: motofilm.pl