Artur Gac, Interia: W talii twojej drużyny jest Iga Świątek, co jest absolutnie kluczowe, natomiast trudno mówić o pełnym komforcie zestawienia kadry. W idealnych warunkach podczas Billie Jean King Cup w Gorzowie zapewne byłyby też inne zawodniczki?
Dawid Celt, kapitan reprezentacji Polski: – Na pewno nie ma dwóch Magd, Linette i Fręch, czyli drugiej i trzeciej najwyżej sklasyfikowanej polskiej tenisistki. Bardzo cieszę się, że jest Iga. Wiadomo, że to jest jedna z najlepszych zawodniczek na świecie i każdy kapitan chciałby mieć taką postać w swoim zespole. Raduję się, że jest z nami, bo wiem, iż nie jest to możliwe za każdym razem. Tutaj szereg sprzyjających okoliczności spowodował, że mamy Igę w naszych szeregach. Są także Kasia Kawa i Linda Klimovicova, która będzie debiutować w reprezentacji. Ma ogromny potencjał i mam nadzieję, że w przyszłości sporo da tej drużynie. Któryś raz jest z nami również Martyna Kubka, która świetnie odnajduje w roli deblistki, a także potrafi wejść i dać dobry trening, co też jest ważne w drużynie. Każdy ma jakąś rolę do spełnienia, tak że cieszę się z tego, co mam. Termin jest bardzo niewygodny, ciężko jest przekonać zawodniczki do gry w reprezentacji, więc po prostu będziemy szyć z tego, co mamy.
Z jednej strony mówimy po prostu o sile zespołów i komforcie dla was-kapitanów, ale przecież powinno chodzić też o to, by budować tenisowy produkt, jakim jest ten turniej i te rozgrywki.
– Przede wszystkim chodzi o budowanie prestiżu rozgrywek drużynowych, o tym mówię od dawna. Tu musi się coś zmienić, musi być więcej współpracy na linii ITF i WTA, bo w końcu zabijemy te drużynowe rozgrywki, naprawdę! Przekonać w listopadzie 32-33-letnią tenisistkę, która kończy sezon w połowie października do tego, żeby w połowie listopada zagrała mecz w reprezentacji, jest piekielnie ciężko. Myślę, że z tym problemem zmagają się wszyscy kapitanowi, jeżeli chodzi o drużyny narodowe, a nie tylko ja. Co robić? Trenować, czy nie trenować? Jeszcze grać turnieje? Jak się utrzymać w formie do listopada? Kiedy mieć wakacje? Skracać okres przygotowawczy?
Mnożysz pytania, sypiąc nimi jak z rękawa.
– Jest to bardzo, bardzo trudne i uważam, że pierwszym krokiem do tego, żeby było lepiej, jest zmiana terminu finałów. Tegoroczny finał w Chinach już był pierwszym krokiem, natomiast play-off też moim zdaniem nie powinien być rozgrywany w listopadzie, bo za chwilę nikt nie będzie na te turnieje przyjeżdżał. Z całym szacunkiem, ale po prostu nikt z topu nie będzie mógł tego produktu budować.
Po tym, jak przyjechała z bardzo szybkiego terenu w Rijadzie, gdzie piłka w powietrzu sunęła strasznie szybko i wszystko działo się bardzo szybko, rzeczywiście takie jest jej odczucie, że tu jest wolno. Ja bym powiedział, że jest średnio. Taki był zamysł, żeby położyć nawierzchnię dosyć średnią. Średniej szybkości, w moim odczuciu nie jest ani wolna, ani szybka.
Jeśli chodzi o gotowość Igi do występu w tym turnieju, to który moment był absolutnie kluczowy i przechylił szalę?
– To już jest pytanie do Igi. Myślę, że było kilka sprzyjających okoliczności właśnie do tego, żeby Iga w Gorzowie zagrała. Przede wszystkim to, że gramy w Polsce, a kolejnym czynnikiem był fakt, że Iga grała w Mastersie, więc jakby siłą rozpędu kończąc zawody w Rijadzie płynnie weszła w ten turniej reprezentacyjny. Myślę, że to były dwa główne powody, które nakłoniły ją do tego, żeby zagrać. Uważam, że Iga cały czas chce grać w reprezentacji, jest to dla niej ważne. Nie za każdym razem uda się to dokonać i mam tego świadomość przy jej częstotliwości gier i napiętym kalendarzu. Jednak gdy pojawiają się sprzyjające okoliczności, to stara się je wykorzystać, za co jesteśmy jej wdzięczni.
Jaki sztab otacza tutaj Igę? Jesteś w kontakcie z jej szkoleniowcem, Wimem Fissette’em, czy zawodniczka tutaj wpada tylko pod skrzydła kapitana?
– Z jednej strony tak, z drugiej Iga jest już tak doświadczoną tenisistką, że jej nie trzeba prowadzić za rękę. Działa wedle swoich procedur, wpada tutaj na kilka dni, ma do wykonania pracę, gra mecze. A my staramy się jej po prostu stworzyć takie warunki, żeby wszystko było okay. Ja jestem do tego, żeby jej pomóc. Oczywiście jak trzeba coś doradzić, poradzić, o coś się pyta, czy mamy coś do zagrania, to słucha się i robimy to razem. Myślę, że mamy całkiem przyzwoitą komunikację. Oczywiście znam się z jej trenerami, jest z nami Daria Abramowicz, więc też dostaję informacje z pierwszej ręki. Poza tym mam sztab ludzi ze sobą, z którymi współpracuję, a jest on praktycznie od początku. Są fizjoterapeuci, jest lekarz, który wiecznie ma coś do roboty, bo teraz oczywiście też nie obyło się bez historii na początku zgrupowania. Nie wchodząc w szczegóły, mieliśmy problemy zdrowotne w drużynie i to dosyć poważne. Jest sparingpartner, jest trener od przygotowania fizycznego. Chcę, żeby ta kadra to było coś prestiżowego. Niektórzy zarzucają, dlaczego tak dużo osób i po co są mi ci wszyscy ludzie. Jak na przykład kierownik drużyny, który przecież ma mnóstwo pracy, te wszystkie najmniejsze pierdoły, transporty, a jest 15 osób i każdy coś chce. On też ma urwanie głowy i każdy tutaj ma co robić. Chcę, żeby ta kadra wiązała się z prestiżem, dlatego dbam, by zaplecze było z najwyższego topu, a dziewczyny po prostu zadowolone. By z chęcią tu przyjeżdżały i zawsze coś z tej kadry ze sobą zabrały.
Wymieniłeś Darię Abramowicz. Jest dedykowana nie tylko Idzie?
– Owszem, jest jako psycholog reprezentacji, więc działa nie tylko dla Igi, lecz również dla pozostałych dziewczyn. Kto jeszcze? Kacper Żuk, który współpracuje z Igą, też jest tutaj dla reprezentacji. Wiadomo, głównie pod Igę, ale jak trzeba to gra sparingi z innymi dziewczynami.
Iga zdążyła powiedzieć, że kort w Gorzowie jest wolny. Dodała, że przede wszystkim piłki są bardzo wolne i ciężkie, co jest kompletną zmianą w stosunku do tego, jakie warunki miała ostatnio w Rijadzie.
– Po tym, jak przyjechała z bardzo szybkiego terenu w Rijadzie, gdzie piłka w powietrzu sunęła strasznie szybko i wszystko działo się bardzo szybko, rzeczywiście takie jest jej odczucie, że tu jest wolno. Ja bym powiedział, że jest średnio. Taki był zamysł, żeby położyć nawierzchnię dosyć średnią. Średniej szybkości, w moim odczuciu nie jest ani wolna, ani szybka. Jednak to są subiektywne oceny, każdy ma inną, tak że ciężko z tym polemizować.
Sądzisz, że może zmieni optykę, gdy bardziej się tutaj rozegra?
– Myślę, że tak. Też nie będzie dostawała takiej prędkości z drugiej strony siatki, jaką miała w Rijadzie od Anisimowej czy Rybakiny. Więc to wszystko powoduje, że jej się wydaje, iż jest strasznie, strasznie wolno. Jednak, tak jak mówię, to jest Igi ocena, nie będę z tym polemizował. Ja bym powiedział, że jest średnio, a nie wolno.
Zaobserwowałem wymowną reakcję Igi, gdy powiedziałeś podczas konferencji, że chciałbyś mieć zawodniczki troszkę dłużej, czyli nie na przykład przez 3-4 dni, tylko przez 30 dni. Widziałem, że Iga słodko się uśmiechnęła, była bardzo zadowolona. Łatwo dostrzec, że gra w kadrze, choć może są osoby z odmienną optyką, jest dla niej ważna, a nie wynika li z poczucia obowiązku.
– Co mogę powiedzieć? Bardzo mi miło usłyszeć takie słowa. Nie wiem, ile w tym było kurtuazji, ale mam nadzieję, że właśnie tak jest. Ja powiedziałem to od serca, bo naprawdę bardzo lubię spędzać czas z drużyną. Szkoda, że nie mogę tego robić częściej, jak na przykład dzieje się to w reprezentacjach polskich piłkarzy czy siatkarzy. Nasze spotkania są stosunkowo krótkie. Chciałbym, żeby było inaczej, ale na razie z pewnością to się nie zmieni. Fajnie, jak widzę Igę uśmiechniętą. Nie raz, nie dwa widziałem, że ona w tej kadrze fajnie się czuje. Dla niej to też pewnego rodzaju odskocznia, bo trochę inaczej może spędzić czas z koleżankami.
Gdy obserwujesz relacje w grupie, jak je oceniasz?
– Wiadomo, że Linda dopiero wchodzi do drużyny, więc trzeba ją wprowadzić. Myślę, że jak na pierwszy „strzał” wszystko wygląda w porządku. Nie ma dużej bariery językowej, bo Linda bardzo dużo rozumie po polsku, a w zasadzie wszystko. Sporo też mówi po polsku, więc to nie buduje bariery. Z kolei z Martyną Iga zna od dawna, czyli od małego, bo przecież to jest ten sam rocznik. Z Kasią Kawą już dużo czasu spędziły w kadrze i oceniam, że między nimi jest fajna komunikacja. Mieliśmy kilka spotkań, dziewczyny kilka razy wyszły na kawę, więc mam wrażenie, że pod tym względem jest naprawdę bez zarzutu. Oczywiście wiadomo, że atmosfera jest też wtedy dobra, gdy są wyniki, więc jesteśmy tu po to, żeby wygrywać. Jak będą zwycięstwa, to nastroje zawsze będą pozytywne i z takiego wychodzę założenia.
Przede wszystkim chodzi o budowanie prestiżu rozgrywek drużynowych, o tym mówię od dawna. Tu musi się coś zmienić, musi być więcej współpracy na linii ITF i WTA, bo w końcu zabijemy te drużynowe rozgrywki, naprawdę! Przekonać w listopadzie 32-33-letnią tenisistkę, która kończy sezon w połowie października do tego, żeby w połowie listopada zagrała mecz w reprezentacji, jest piekielnie ciężko.
A propos wyników. Z rywalami pokroju Nowej Zelandii i Rumunii, jesteście wprost „skazani” na zwycięstwo.
-To prawda, jesteśmy dużymi faworytami. Każde inne rozstrzygnięcie, nie ma co ukrywać, będzie dużym zaskoczeniem. Natomiast tak jak powiedziałem, jestem pełen pokory i szacunku dla rywali, bo nic tak bardzo, jak rywalizacja drużynowa, nie spłaszcza rankingów. Trzeba wyjść, pokazać swoją jakość i zagrać dobry turniej, skupiając się przede wszystkim na sobie. Nie na rywalkach, tylko na swojej jakości, by pokazać swój najlepszy tenis na korcie i taki będzie nasz cel.
Rozmawiał Artur Gac, Gorzów

Iga ŚwiątekBurak Akbulut/AnadoluAFP

Kapitan reprezentacji Polski Dawid Celt, obok Katarzyna KawaLech MuszyńskiPAP

Dawid Celt to kapitan reprezentacji Polski, której najlepszą zawodniczką jest Iga ŚwiątekFOTO OLIMPIK / NurPhoto / NurPhoto via AFP / BERTRAND GUAY / AFPAFP
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas
