— Nawrocki nie otwiera zamkniętych dotąd drzwi. On je rozbija łomem. W przyszłości będzie robił to samo, a na koniec jeszcze podłoży ogień — tak dość plastycznie przedstawia swoją ocenę sytuacji ważny polityk KO zajmujący się wymiarem sprawiedliwości.

Przypomnijmy, wczoraj prezydent poinformował, że odmówił zgody na nominację dla 46 sędziów. Nie było jasne, o które osoby chodzi, bo Pałac Prezydencki nie przedstawił listy z nazwiskami. Karol Nawrocki tłumaczył jedynie, że nie mogą liczyć na awans ci, którzy „kwestionują porządek konstytucyjnoprawny”, a także ci, którzy ulegają „wariactwom” i „podszeptom” ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka.

Dopiero pod wieczór lista trafiła do resortu. Andrzej Stankiewicz ujawnił ją w czwartek w Onecie. To głównie młodzi sędziowie z sądów rejonowych, czyli najniższego szczebla sądownictwa. Na liście jest 38 sędziów rejonowych, którzy mieli dostać awans do sądów okręgowych, czyli na drugi szczebel sądowniczej struktury.

Zresztą część z nich już pracuje na czasowych delegacjach do sądów okręgowych — w takich przypadkach prezydencka nominacja miała być zatwierdzeniem stanu faktycznego. Wszystkie te nominacje trafiły do Kancelarii Prezydenta jeszcze za czasów Andrzeja Dudy, niektóre sięgają aż czterech lat wstecz.

Nawrocki ukarał większość młodych sędziów wyłącznie za to, że podpisywali listy w sprawie sytuacji w sądownictwie. Chodzi przede wszystkim o akcję z 2021 r., gdy rekordowe 4 tys. sędziów podpisało się pod listem wzywającym rząd PiS do respektowania orzeczeń TSUE, które kwestionowały tzw. reformy sądowe Zbigniewa Ziobry. Chodziło m.in. o likwidację Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.

Dodatkowo kilkoro sędziów zapłaciło za to, że rok wcześniej podpisali inny apel — zwrócili się do Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) o objęcie nadzorem tzw. wyborów kopertowych z 2020 r.

Ostatni podpisany przez niektórych ukaranych sędziów list był datowany już na 2023 r. i był to apel o zmianę prawa, która umożliwiałaby ukształtowanie składu Krajowej Rady Sądownictwa zgodnie z konstytucją i wyrokami europejskich trybunałów.

Politycy obozu władzy z jednej strony mówią o tym, że osoby te przeszły przez konkursy w tzw. neo KRS, z drugiej podkreślają, że uzasadnienie odmowy nominacji dla nich jest niedopuszczalne, bo sprowadza się do różnicy poglądów dotyczących wymiaru sprawiedliwości.

— Nawrocki mówi wprost: albo będziecie mieli takie same poglądy jak ja, albo przynajmniej siedzieć cicho, albo nici z waszego awansu — mówi nam jeden z ministrów.

I dodaje: — A to świadczy o tym, że prezydent chce być głównym kadrowym w sądownictwie. To on ostatecznie przystawia pieczątkę pod nominacjami. I nie ma znaczenia, że cały proces inicjuje Ministerstwo Sprawiedliwości, rozpisując konkursy na wolne stanowiska sędziowskie, a konkurs przeprowadza KRS. Nawrocki uznał, że może być Bogiem w tym procesie, choć konstytucja o tym nie wspomina.

Zbigniew Bogucki, prezydent Karol Nawrocki i Paweł SzefernakerRadek Pietuszka / PAP

Zbigniew Bogucki, prezydent Karol Nawrocki i Paweł Szefernaker

Odłóżmy jednak na bok prawne dyskusje. Pierwszym prezydentem, który w reżimie obecnej konstytucji odmówił podpisania nominacji sędziowskich, był Lech Kaczyński. Za przykładem swojego politycznego mistrza poszedł kilka lat później Andrzej Duda. Karol Nawrocki przechodzi więc utartą ścieżką, choć żaden z wyroków Trybunału Konstytucyjnego nie potwierdził, że ustawa zasadnicza na to pozwala.

Kluczowe jest co innego. Za kilka miesięcy kończy się kadencja obecnej KRS, która przez rządzących jest uznawana za nielegalną ze względu na tryb wyboru tzw. sędziowskiej części Rady. Według przepisów wprowadzonych przez PiS to Sejm wybiera sędziów do tego ciała, a nie sami sędziowie. To sprzeczne z konstytucją, ale Prawo i Sprawiedliwość tym się nie przejmowało.

Koalicja 15 października chce zmienić ustawę o KRS, która przywracałaby zgodne z ustawą zasadniczą przepisy. Jest jednak jasne, że prezydent nowych przepisów nie zatwierdzi. Planem B ma być wybór członków Krajowej Rady Sądownictwa przez wszystkich sędziów w duchu przepisów, które najpewniej zostaną zawetowane. Ostatecznie ten wybór zatwierdzi Sejm.

Jedno jest pewne — za kilka miesięcy nowi sędziowie przejmą kontrolą nad KRS, a układ związany ze Zbigniewem Ziobrą i PiS straci władzę. Nie zmieni się jedno — to Karol Nawrocki, który ma swojego przedstawiciela w tym organie, będzie ostatecznie zatwierdzał nominacje.

Wczorajsza decyzja jest więc sygnałem dla sędziów: po pierwsze prezydent oczekuje, że w nowej Krajowej Radzie Sądownictwa nie będzie otwartych krytyków zmian przeprowadzanych wcześniej przez PiS. Po drugie to on ma być punktem odniesienia w sprawach kadrowych. W ten sposób chce poszerzać swoje wpływy.

— To oznacza, że blokada awansów może dotyczyć kilku tysięcy sędziów i to z całkowicie pozamerytorycznych przesłanek — słyszymy w rządzie.

I nie ma znaczenia to, że większość z zablokowanych sędziów i tak od dłuższego czasu orzeka na delegacjach w sądach wyższej instancji. Teoretycznie więc są w miejscach, na które aplikowali. Problem jednak jest — w każdej chwili ich delegacja może zostać cofnięta przez ministra sprawiedliwości. A ten przecież już za dwa lata może się zmienić.