Na piątek 7 listopada szef rządu zapowiedział spotkanie z uczniami gimnazjum w Popradzie. Tytuł imprezy, która miała się odbyć w ich szkole, brzmiał dość mało młodzieżowo: „Polityka zagraniczna Republiki Słowackiej, jej aktualne wyzwania, kierunek i znaczenie w kontekście stosunków europejskich i globalnych”.
„Dość było Ficy!”
Kiedy Michal, 19-letni uczeń tego gimnazjum, postanowił zaprotestować przeciw tej wizycie, nie myślał zapewne, że za kilkadziesiąt godzin wiedzieć będzie o nim cała Słowacja, a mnóstwo ludzi pójdzie w jego ślady. Na chodniku przed wejściem do swojej szkoły nakreślił kredą serce w niebiesko-żółtych barwach flagi Ukrainy, a obok niego umieścił dwa napisy.
- Co napisał Michal na chodniku?
- Jakie były reakcje polityków na protest Michala?
- Czym jest 'kredowa rewolucja’ na Słowacji?
- Jakie inne napisy pojawiły się w miastach słowackich?
Jeden całkiem zwyczajny, „Dość było Ficy”. Gdy rozpadała się Czechosłowacja, słowaccy nacjonaliści skandowali na placach Bratysławy „Dość było Havla!”. Drugi napis był już mniej standardowy: „Jak smakuje ch** Putina?” Należy tu nadmienić, że Michal gwiazdek nie użył.
Wtedy postanowiła interweniować dyrektorka szkoły. Wyszła przed budynek, a rozmowę z młodym człowiekiem nagrywała na telefon. W tym czasie ktoś z pracowników zadzwonił po policję.
„Jeden zamach im nie wystarczył?!?”
— Zachowywali się wobec mnie uprzejmie, a ich postępowanie wydało mi się całkowicie w porządku — powiedział potem uczeń reporterowi gazety „Denník N” o pobycie w komisariacie. Dostał mandat. Zapłacił 30 euro za użycie wulgarnego słowa w przestrzeni publicznej i na tym przesłuchanie się zakończyło, a on odzyskał wolność.
I może na tym zakończyłaby się też cała ta historia, gdyby nie postanowili z niej skorzystać politycy, którzy zaatakowali ucznia z Popradu i to z bardzo grubej rury. Najpierw minister spraw wewnętrznych Matúsz Szutaj Esztok przypomniał, że w minionym roku „strzelali do premiera”, a potem szef kancelarii rządowego urzędu Juraj Gedra napisał na Facebooku: „W Popradzie znalazł się mentalny Cintula w młodym wydaniu! Gorzej jednak, że postępowe media robią z niego bohatera prymitywnej nienawiści! Jeden zamach im nie wystarczył?!?”, zakończył retorycznym pytaniem wzmocnionym jeszcze wykrzyknikiem i kolejnym znakiem zapytania.
Juraj Cintula to człowiek, który 15 maja ubiegłego roku w mieście Handlová w środkowej Słowacji postrzelił Roberta Ficę. Na szczęście nie zabił.
„To straszna nieprzyzwoitość!”
Przyrównanie pokojowego protestu przeciw premierowi z kredą między palcami do zamachu na życie premiera z bronią w ręku wzburzyło wielu Słowaków. „To straszna nieprzyzwoitość”, skwitowała wpis Gedry Martina Strmeniová z platformy „Nie w naszym mieście” skupiającej „ludzi i organizacje, którym zależy na rozwoju tolerancji i praw człowieka w Bańskiej Bystrzycy”. To właśnie do szpitala w tym mieście Fico trafił po zamachu.
„Wielkie chłopy się kredy nie boją”
Mocne słowa polityków rządowej koalicji poruszyły też zwykłych ludzi. Przez Słowację zaczęła się przewalać „kredowa fala”, niektórzy wręcz piszą o „kredowej rewolucji”. Nie tylko w Popradzie, także w Bratysławie, Koszycach, Rużemberku i wielu innych miastach zaczęły się pojawiać jak grzyby po deszczu rozmaite kredowe napisy. Najczęściej takie zwyczajne, jak ten pierwszy, który Michal wymalował w Popradzie. Ale i bardziej dosadne: że „Fico jest zdrajcą ojczyzny”, „kolaborantem”, a nawet „rosyjskim agentem” (na Moście Słowackiego Powstania Narodowego w Bratysławie). Albo „zgubą”, a uczniowie „przyszłością”.
— Chociaż ta forma protestu nie ma szans na obalenie rządu ani nie stanie się zalążkiem tworzenia alternatywy politycznej, przede wszystkim ośmieszyła koalicję rządzącą — mówi DW Juraj Marusziak, dyrektor Instytutu Nauk Politycznych Słowackiej Akademii Nauk.
Jego zdaniem, gdyby nie histeryczna reakcja i usuwanie kolejnych podobnych napisów, o wszystkim by zapomniano w ciągu dwóch dni.
— Władza, która się boi jednego napisu kredą, ma najwyraźniej niską samoocenę — podsumowuje Marusziak. — Samo wystąpienie Ficy przed uczniami gimnazjum, jego treść, a także ton, w jakim przemawiał, nie były w rzeczywistości adresowane do studentów, ale do grupy wiernych jak dotąd wyborców jego partii Smer (Kierunek), którzy dziś uciekają do [prawicowo] ekstremistycznego ruchu Republika — uważa słowacki politolog.