Na tym odcinku frontu, na którym pojawia się Rubikon, ukraińskie wojsko automatycznie ma problem. I to poważny. Cierpi głównie logistyka na zapleczu frontu oraz zespoły operatorów bezzałogowców. Komentarze na temat poważnego zagrożenia jakim jest Rubikon, narastają już od początku roku. Sprawa robi się coraz trudniejsza, bo Rubikon się rozrasta. A Ukraińcy nie mają na to recepty.
Dzieje się to, przed czym ostrzegał kilka miesięcy temu w rozmowie z Gazeta.pl Tomasz Darmoliński. Rosjanie wzięli ukraińską innowację, trochę ulepszyli, dołożyli potencjał organizacyjny swojego znacznie większego państwa i zwrócili się przeciw oryginalnym twórcom.
Ulubione dziecko nowego kierownictwa
Rubikon co do zasady nie jest standardową jednostką w strukturach rosyjskiej armii. Funkcjonuje w rzeczywistości równoległej. Pełna nazwa to Centrum Zaawansowanych Technologii Bezzałogowych „Rubikon”. Powstało w lipcu/sierpniu 2024 roku za sprawą grupy współpracowników nowego ministra obrony Andrieja Biełusowa. Szczegóły nie są jednak znane. Rubikon działa w atmosferze tajemnicy. Nie ma nawet pewności kto jest jego dowódcą/szefem, choć poszlaki wskazują na pułkownika Siergieja Budnikowa.
Nazwa Rubikon nawiązuje do rzeki w północnych Włoszech, którą w 49 roku p.n.e. przekroczył Juliusz Cezar ze swoim wojskiem, łamiąc zakaz Senatu i rozpoczynając grę o władzę absolutną w starożytnym Rzymie. Dzisiaj jest synonimem przełomowej decyzji, po podjęciu której nie ma już powrotu.
Ten współczesny rosyjski Rubikon formalnie za zadanie ma rozwijać technologie produkcji oraz użycie systemów bezzałogowych, a do tego szkolić ich operatorów. W praktyce pod jego szyldem tworzone są jednak też oddziały frontowe, używające niewielkich bezzałogowców, najczęściej sterowanych z perspektywy pierwszej osoby (FPV). Rubikon ma się cieszyć absolutnym wsparciem najwyższych czynników, dzięki czemu dysponuje ogromnymi środkami. Jego oddziały nie muszą się martwić o zapas dronów czy innego niezbędnego wyposażenia. Po prostu je dostają w miarę potrzeb. Standardową niewydolną i przeżartą korupcją administrację wojskową mogą ignorować. W realiach powszechnego stałego niedoboru po obu stronach frontu istotnie wyróżnia to oddziały Rubikonu.
Początkowo elitarność organizacji oznaczała, że owszem – tam gdzie się pojawiła, była bardzo skuteczna, ale mogła operować tylko na ograniczonym odcinku frontu. Rubikon pojawił się na „radarze” po raz pierwszy podczas walk w obwodzie kurskim, niedługo po jego utworzeniu. Początkowo wydawało się, że to kolejna jednostka dronowa funkcjonująca na pograniczu wojska i ochotników. Jej znakiem szczególnym były pierwsze stosowane na dużą skalę drony sterowane poprzez światłowód. Zniwelowały one początkową przewagę Ukraińców w powietrzu, wynikającą z masowego użycia środków zagłuszania. Światłowody są na nie bowiem niewrażliwe. Dzisiaj Ukraińcy często piszą, że to Rubikon i jego drony były jednym z najpoważniejszych czynników, które zakończyły ich operację kurską. Elitarny oddział nie skupiał się bowiem na atakowaniu żołnierzy czy pojazdów na linii kontaktu. Choć to też robił, momentami z bardzo bolesnymi efektami dla zaskoczonych nowymi dronami Ukraińców.
Przede wszystkim skupił się jednak na tym, co do dzisiaj pozostaje jego znakiem szczególnym – czyli na polowaniu na wszystko, co się ruszało na ukraińskim zapleczu. To jego drony zaczęły podduszać Ukraińców w obwodzie kurskim, skrajnie utrudniając zaopatrywanie frontu w ludzi, amunicję i żywność. Osłabione w ten sposób ukraińskie oddziały nie były w stanie skutecznie się bronić i skończyło się wycofaniem z terytorium Rosji. W trakcie tej kampanii Rubikon miał pierwszy raz przetestować swoje nowe rozwiązania techniczne oraz taktyczne. Okazały się słuszne i zaczęto je rozwijać na większą skalę, zaprzęgając do tego ciągle znaczne zasoby państwa rosyjskiego.
Innowacja to jedno, masowe użycie to drugie
Faktem jest to, że Ukraińcy byli pionierami w szerokim użyciu bezzałogowców. To też oni pierwsi połączyli cywilnych entuzjastów szybkich dronów FPV z frontem i małymi ładunkami wybuchowymi. Okazało się to świetnym pomysłem, który przeobraził realia wojny. Jednak wbrew stereotypom Rosjanie nie są głupi. Choć struktury ich państwa, a co za tym idzie wojska, są skostniałe, skorumpowane i odporne na innowacje oraz efektywność, to nie brakuje inteligentnych ludzi, którzy wiedzą, jak trzeba robić, żeby było dobrze. System najczęściej ich gnębi, bo widzi w nich zagrożenie dla siebie, ale czasem jednak uznaje za przydatnych. Kiedy to się stanie, efektem jest coś takiego jak Rubikon, który wziął ukraiński pomysł, rozwinął po swojemu (drony światłowodowe, działania połączone i usystematyzowany proces rekrutacji, szkolenia oraz działania) i dostał ogromne środki na realizację.
Po sukcesie w obwodzie kurskim oddziały Rubikonu przerzucono na inne odcinki frontu, głównie w rejon Doniecka i na kierunek pokrowski. Tam już od miesięcy Ukraińcy odczuwają efekty masowego zastosowania dronów do paraliżowania ich logistyki i działania ich grup operatorów. Pola w rejonie miasta miejscami są zasłane światłowodami pozostawionymi przez bezzałogowce. Nie ma precyzyjnych informacji na temat skali działalności Rubikonu w tej okolicy, ani w ogóle na całym froncie. W przeciągu pół roku od pojawienia się w rejonie Kurska pierwszego oddziału, ma ich być już siedem, liczących łącznie około tysiąca ludzi. Rubikon ma ciągle wystawiać kolejne oddziały, jak i adoptować do swojego składu co lepsze pododdziały operatorów dronów z regularnych brygad. Ukraińcy szacują, że obecnie siły Centrum mogą liczyć już od pięciu do siedmiu tysięcy ludzi. Grupy ekspertów Rubikonu mają też przemieszczać się po zapleczu, szkoląc inne jednostki dronowe i pomagać im koordynować działania.
Efekt jest taki, że Ukraińcy od lata coraz częściej piszą o Rubikonie jako o bardzo poważnym zagrożeniu, wręcz w tonie obawy i strachu. Nie brakuje twierdzeń, że gdzie pojawiają się zespoły operatorów Centrum, tam ukraińska przewaga w bezzałogowcach jest niwelowana albo wręcz odwracana. Tym bardziej że obok atakowania ukraińskiego zaplecza i zespołów dronowych, Rubikon z czasem coraz bardziej wyspecjalizował się w polowaniu na drony wroga w powietrzu. Na początku na szczególnie ciężkie bombardujące „Baby Jagi”, ale z czasem też mniejsze – rozpoznawcze. Jak wyliczało we wrześniu „Radio Swoboda”, już wówczas około połowy ataków widocznych na propagandowych nagraniach Rubikonu, stanowiły ataki na ukraińskie bezzałogowce. Resztę stanowiły głównie różnego rodzaju samochody, pojazdy opancerzone i specjalistyczne na zapleczu frontu.
Ważne móc zacząć, ale też skończyć
Wszystko to oznacza, że działalność Rubikonu zmierza do wzniesienia użycia dronów w rosyjskim wojsku na wyższy poziom. Z – często chaotycznego, oddolnego i pozbawionego szerszej perspektywy – początkowego poziomu taktycznego (bezzałogowce działały głównie na rzecz poszczególnych oddziałów w wąskim obszarze ich odpowiedzialności) na tak zwany operacyjny, z zamiarem kompleksowego wspierania działań na całym odcinku frontu. A wszystko w sposób metodyczny, z wykorzystaniem standaryzowanego sprzętu, szkolenia i procedur. Nie zmienia to faktu, że w błocie nadal giną tysiącami traktowani niewiele lepiej od bydła szturmowcy. Jednak nad ich głowami latają coraz skuteczniejsze drony, pomagające im dotrzeć jak najdalej.
Ukraińcy ze swojej strony starają się przeprowadzić podobny proces. Jednak stoją przed dwoma problemami. Po pierwsze to oni zaczęli rewolucję dronową, która wyrosła z bardzo innowacyjnych, ale jednak chaotycznych oddolnych inicjatyw. Po drugie ich państwo dysponuje mniejszymi środkami i jest niewiele lepiej zorganizowane. Ukraińskie siły bezzałogowców opierają się w znacznej mierze na ogromnej sieci różnych prywatnych firm, firemek, fundacji, grup ochotniczych i oddolnych inicjatyw oddziałów. Oznacza to wysoki potencjał do innowacji i maskowania niedoborów struktur oficjalnych, ale prowadzi do braku standardów i na dłuższą metę utrudnia skuteczne masowe zastosowanie. Ukraińcy formalnie utworzyli Wojska Dronowe jako oddzielny rodzaj sił zbrojnych już w 2024 roku. Jednak ze względu na wspomniany zdecentralizowany charakter ich rewolucji bezzałogowej, rozwój postępował wolno. W marcu tego roku odwołano pierwszego dowódcę Wojsk Dronowych i dopiero w czerwcu powołano na to stanowisko Roberta „Madziara” Browdiego, twórcę i dowódcę najbardziej znanej działającej publicznie jednostki bezzałogowców „Ptaki Madziara”. On przystąpił do charakterystycznego dla siebie energicznego działania i stara się realnie zbudować scentralizowane i działające według najlepszych metod Wojska Dronowe.
Rosjanie zaczęli podobny proces później. Najpierw w 2024 roku było Centrum Rubikon. Dopiero 12 listopada br. formalnie utworzono nowo rodzaj sił zbrojnych – Wojska Systemów Bezzałogowych. Nie wiadomo jaką rolę w ich powstaniu odgrywa Rubikon. Czy nowy rodzaj wojsk będzie korzystał z doświadczeń Centrum i będzie jego rozbudowaną formą, czy wręcz przeciwnie, jest to reakcja administracji wojskowej na sukces obcego im ciała. Oficjalnie założenia nowych wojsk pokrywają się jednak z tym, co robi Rubikon. Standaryzacja, rozpowszechnienie najlepszych praktyk, przejście do scentralizowanego zarządzania, przemysłowa produkcja najlepszych wzorów dronów. Ujęcie chaosu rewolucji dronowej w wojskowe karby na dużą skalę.