Tak słabo grającej reprezentacji Polski za kadencji Jana Urbana jeszcze nie oglądaliśmy. Co prawda z Maltą wygrała 3:2, ale zwycięskiego gola strzeliła w 85. minucie, Maltańczycy oddali więcej celnych strzałów (8:4), mieli wyższy wskaźnik goli oczekiwanych xG (2,37:1,79) i wykreowali też więcej tzw. dużych szans (5:2).

A mowa o rywalu, który zajmuje 166. miejsce w rankingu FIFA. Obrona jest więc mocno krytykowana za pozwolenie rywalom na zdobycie dwóch bramek i stworzenie tylu okazji.

Były reprezentacyjny obrońca Marek Jóźwiak przeanalizował występ tej formacji i całą postawę drużyny w defensywie. Przecież w piątek z Holandią (1:1) zespół wypadł dużo lepiej i potrafił skutecznie bronić przeciwko gwiazdom światowej piłki.

— Wszyscy zwracają uwagę, że obrona zagrała źle, winią Kiwiora, Wiśniewskiego i Kędziorę, ale z Holandią rywale nie mieli tak łatwego dostępu do pola karnego jak Maltańczycy. Pressing w wykonaniu naszej drużyny nie istniał i to zarówno w pierwszej linii, jak i w drugiej. Gdy patrzyłem, jak przeciwnicy wchodzą z piłką w pole karne, jak budują akcje w bocznych sektorach, to widziałem, że agresja, która była z Holandią, została zatracona — komentuje Jóźwiak.

Jóźwiak przeanalizował dla nas, jak padły bramki, które Polacy dali sobie wbić. Pierwszą Maltańczycy strzelili po kontrze i całej serii nieudanych interwencji naszych piłkarzy. — Wszystko zaczęło się od wślizgu Kędziory — mówi Jóźwiak. Obrońca robi to nieskutecznie i Maltańczyk ucieka skrzydłem.

Nieudany wślizg Tomasza Kędziory, od niego zaczyna się akcja, po której Polacy tracą golaNieudany wślizg Tomasza Kędziory, od niego zaczyna się akcja, po której Polacy tracą gola (Foto: TVP Sport)

— Potem wślizgiem wchodzi Kiwior i nie ma asekuracji Wiśniewskiego. Kiwior pojawił się tam jako lewy obrońca, ale nigdzie nie było Wiśniewskiego, który grał jako półprawy obrońca — wskazuje.

Zły wślizg Jakuba Kiwiora, którzy nie przerywa akcji MaltańczykówZły wślizg Jakuba Kiwiora, którzy nie przerywa akcji Maltańczyków (Foto: Youtube/TVP Sport)

Następnie piłka przeleciała nad głową Michała Skórasia, który wyskoczył do dośrodkowania i Joseph Mbong znalazł się w sytuacji sam na sam z Bartłomiejem Drągowskim, ten jeszcze to wybronił, ale piłka spadła pod nogi Irvina Cardony, a on trafił do opuszczonej przez golkipera bramki.

Gol dla Malty na 1:1Gol dla Malty na 1:1 (Foto: Youtube/TVP Sport)

Jóźwiak wskazuje na całą serię błędów, która do tego doprowadziła. — Najpierw źle ocenił sytuację Kędziora, potem Kiwior, następnie Skóraś źle obliczył lot piłki. Gol powinien paść już po dośrodkowaniu, ale wtedy jeszcze się wybronili, ale potem stali we trzech w bramce i nie zdołali powstrzymać Maltańczyka — mówi Jóźwiak.

Wskazuje też na głębsze problemy, które doprowadziły do straty gola, czyli postawę środkowych pomocników. Bartosz Slisz co prawda wrócił za akcją, ale stał na linii bramkowej i nie zdołał zatrzymać strzelca gola. — Nie było Zielińskiego, piłka poszła na lewą stronę przy tworzeniu przestrzeni za linią obrony. Slisz kilka razy asekurował, ale w kluczowych momentach go nie było, nie dojechał. A trener zapewne uznał, że to on będzie zabezpieczał przestrzeń przed środkowymi obrońcami i naprawiał ich błędy. Byłbym zdziwiony, gdyby przydzielił te zadania Zielińskiemu. Piotrek jednak wywiązał się ze swojej roli, bo strzelił gola i miał kluczowe podanie do Lewandowskiego — mówi.

Fatalne zachowanie Jakuba Kiwiora. Z 3:1 zrobiło się 2:2

Drugą bramkę Polacy stracili po faulu Jakuba Kiwiora w polu karnym na Irvnie Carmonie. Sędzia początkowo nie zauważył przewinienia, ale ostatecznie po interwencji VAR pobiegł do monitora i podyktował jedenastkę, przy okazji anulując trzecią bramkę dla naszej drużyny. Teddy Teuma trafił z karnego i zamiast 3:1 dla Polski zrobiło się 2:2.

— Kuba, mając wyrzuconego rywala na prawą stronę, nie powinien łapać go za koszulkę w erze VAR. Gdyby nie ten system, nie byłoby jedenastki. Pewne nawyki jednak zostają, jak gra rękoma i lekkie pociągnięcie za koszulkę, ale było to wyraźne. To nawyk, którego trzeba się wyzbyć. W erze VAR obrońcy powinni mieć zakodowane, że tak nie można grać. Za moich czasów było inaczej — mówi.

I wskazuje, że nic by się prawdopodobnie nie stało, gdyby Kiwior nie faulował. — Rywal był wyrzucony ze światła bramki. Drągowski zamykał bliższy róg, a w tej sytuacji zawodnikowi tej klasy ciężko strzelić, choć Haaland może by zdobył bramkę. Kiwior dał się nawinąć na gorszą nogę. W takiej sytuacji musisz być niżej na nogach, ale zabrakło mu koordynacji ruchowej, by szybciej zareagować. Trzeba było wyczekać zawodnika, on by nic nie zrobił i był na kolanach — analizuje niewłaściwe zachowanie polskiemu obrońcy.

Jakub Kiwior fauluje Irvina Cardonę w polu karnymJakub Kiwior fauluje Irvina Cardonę w polu karnym (Foto: Youtube/TVP Sport)

Nie był to jedyny błąd dobrze spisującego się w tym sezonie piłkarza FC Porto. — Byłem zdziwiony aż tak wieloma błędami tego zawodnika. Był mało zwrotny, gubił się w prostych sytuacjach, a z Holandią grał inteligentnie — komentuje Jóźwiak.

Tyle że błąd Kiwiora był konsekwencją złego zachowania innych zawodników. Jóźwiak znów wskazuje na Zielińskiego i Slisza. — Kiwior niepotrzebnie łapał za koszulkę, ale koledzy wpuścili przeciwnika w pole karne. To była dynamiczna akcja, a u nas nie było środka pola, ani Zielińskiego, ani Slisza, a zagranie poszło ze środka — analizuje.

Oto największy wygrany zgrupowania. Nie ma wątpliwości

Bardziej pozytywnie ocenił Pawła Wszołka, który zagrał jako prawy wahadłowy, nie tylko dlatego, że strzelił gola. — Paweł zagrał na równym poziomie. On nie popełnia kardynalnych błędów jak Kiwior, Kędziora czy Wiśniewski, które się rzucają w oczy. Strzelił gola, bo poszedł do przodu po odbiorze piłki, ale dlaczego tam nie było Kamińskiego czy innego ofensywnego piłkarza — pyta retorycznie były obrońca Legii.

— Paweł cały czas trzyma równy poziom, to jeden wygranych zgrupowania. Janek Urban przekonuje się do Pawła, ale w pierwszym składzie może zatrzymać Casha tyle, że drugi do gry jest już nie Frankowski, ale Wszołek. To jedyny zawodnik Legii, do którego nie można mieć zastrzeżeń w tym sezonie — mówi były reprezentant Polski.

Nie krytykował również Michała Skórasia, który zagrał jako lewy wahadłowy. — Po dwóch czy trzech dniach od poprzedniego meczu można mieć problemy. Skóraś ciężko pracował z Holandią, a sam wiem po sobie, że jak się gra z Maltą czy Wyspami Owczymi, to spada poziom zaangażowania. Mimo wszystko to wartość dodana tej drużyny. W barażach widzę prędzej Skórasia niż Zalewskiego — mówi wprost.

I krytykuje tego ostatniego za postawę w tym meczu, zwłaszcza za żółtą kartkę, która wyklucza go z pierwszego spotkania w barażach.

— Czy jego mental jest na właściwym poziomie? — pyta retorycznie. — Wiedział, że nie może dostać kartki, więc dlaczego nie potrafił tego zrobić? Piotrek Zieliński znajdował się w takiej samej sytuacji, a nie złapał kartki. To różnica wynikająca z doświadczenia i inteligencji. Zalewski wykluczył się z arcyważnego meczu. Trener mu zaufał, a on zawiódł jego zaufanie — mówi.

Czas na zmiany w obronie reprezentacji Polski

Przed barażami zmian w kadrze będzie pewnie więcej. — Ziółkowski nie grając, wywalczył sobie miejsce, bo koledzy tak słabo wypadli. Oczywiście do marca wiele może się zmienić, ale gdyby mecz był za trzy dni, to on zagrałby kosztem Wiśniewskiego — przekonuje.

— Przykro mi to stwierdzić, ale lepiej wyprowadza piłkę. Wiśniewski jest dobry, gdy ma zadania indywidualne. Przydzieli mu się napastnika i potrafi sobie poradzić, ale w szybkiej grze się gubi. Ma deficyty w rozegraniu, a my musimy budować akcję od tyłu. Zwłaszcza że w barażach jest duże prawdopodobieństwo, że będziemy grać ofensywnie, nie trafimy tam na takiego rywala jak Holandia — analizuje.

W marcu zmian w defensywie może być zresztą więcej. — Do rangi lidera wyrasta Bednarek — mówi. Obrońcę Porto z gry wykluczyła kontuzja.

Zestawienie personalne defensywy nie jest jednak kluczowe. — Bez wsparcia wahadłowych i środka pola kadra będzie mieć problem. Wtedy wychodzą najgorsze cechy środkowych obrońców, czyli gra jeden na jeden, gdy musisz poradzić sobie w pojedynkach — analizuje.

— Janek Urban ma dużo do roboty przed barażami. Malta pokazała deficyty i słabe punkty reprezentacji. Byliśmy zespołem niekompaktowym, mało zwartym, zostawialiśmy dużo miejsca. Stworzyliśmy warunki do gry drużynie, która jest 166. w rankingu FIFA. Brakowało rozstawienia, rozciągnięcia gry, a Zieliński bał się, że dostanie kartkę i grał asekuracyjnie. Mecz pokazał Urbanowi i zawodnikom, w czym muszą się poprawić. Zwłaszcza że w barażach, może to my będziemy zespołem kontrolującym grę, a wtedy trzeba być uważnym. Tym razem nie potrafiliśmy kontrolować przestrzeni, którą stworzyliśmy dla przeciwnika — analizuje.

Reprezentacja Polski w barażach zagra 26 marca i — jeśli zwycięży w pierwszym spotkaniu — kolejny mecz rozegra pięć dni później. Rywala pozna w czwartkowym losowaniu, a we wtorek wieczorem będzie wiadomo nieoficjalnie, a w środę oficjalnie, w którym znajdzie się koszyku podczas losowania.