Jak donosi agencja informacyjna Reuters, koncern Chevron z Houston w Teksasie rozważa możliwość zakupu aktywów Łukoilu. Znawcy tematu potwierdzili, że spółka jest zainteresowana wyłącznie aktywami, które pasują do jego własnych projektów. Nie planuje się zakupu całego koncernu.

Amerykański koncern jest jedną z największych firm naftowo-gazowych na świecie — zajmuje się poszukiwaniem nowych źródeł, rafinacją, chemią i dostawami energii. Łukoil z kolei przez lata budował kosztowne udziały za granicą i posiada gęstą sieć stacji benzynowych, rafinerii i pól naftowych. Szczególnie ważne jest pole West Qurna 2 w Iraku, w którym Łukoil posiada 75 proc. udziałów. Amerykanie tylko czekają na odpowiedni moment.

Od momentu wejścia w życie sankcji nałożonych przez prezydenta USA Donalda Trumpa prace na tym polu zostały wstrzymane. Irak wstrzymał płatności i dostawy ropy do Rosji. Dla Chevronu może to być dogodny moment, aby wejść na ten rynek — amerykański koncern rozszerzył swoje zaangażowanie w Iraku zaledwie kilka miesięcy temu. Wtedy podpisał umowy dotyczące zagospodarowania dwóch innych pól naftowych, a West Qurna 2 byłoby logicznym dodatkowym zakupem.

Trump długo opierał się wprowadzeniu nowych sankcji wobec Rosji. Gdy Władimir Putin wykorzystał rozmowy z Waszyngtonem do zintensyfikowania ataków na Ukrainę, prezydent USA zmienił zdanie i pod koniec października wprowadził surowe sankcje, które mocno uderzyły w rosyjską gospodarkę.

Łukoil i Rosnieft odpowiadają bowiem łącznie za ponad 50 proc. rosyjskiej produkcji ropy naftowej, a eksport ropy, obok eksportu gazu, jest najważniejszym źródłem dochodów Putina.

Gwałtowna wyprzedaż aktywów

Dla Łukoilu sankcje oznaczają znaczne straty. W związku z tym koncern jest obecnie w trakcie sprzedaży wszystkich zagranicznych aktywów. Stany Zjednoczone wyznaczyły początkowo termin na listopad, ale następnie przedłużyły go do grudnia 2025 r. Według brytyjskiego dziennika „Guardian” rząd Mołdawii również rozważa nacjonalizację infrastruktury Łukoilu. Bułgaria uchwaliła już ustawę umożliwiającą wywłaszczenia.

To jednak nie wszystko/ Rosja boryka się z ukraińską kampanią dronową, w ramach której Kijów wielokrotnie atakował rafinerie i magazyny paliw. Skutkiem tego są niedobory w samym kraju — i kolejny dowód na to, że imperium naftowe Putina zaczyna się chwiać.

Stacje benzynowe bez paliwa

Ataki ukraińskich sił zbrojnych wymierzone w rosyjskie rafinerie ropy naftowej przyniosły zamierzony skutek. Portal E1.ru donosi, że na stacjach benzynowych w obwodzie swierdłowskim nie można już kupić benzyny 95, bo tej po prostu nie ma. Mieszkańcy skarżą się, że paliwa nie można zatankować nie tylko na prywatnych stacjach benzynowych, ale także na tych należących do największych koncernów — Gazpromu, Rosnieftu i Łukoil.

Gwałtownie rosnące ceny, kolejki do dystrybutorów, zamknięte stacje, limity — Rosja mierzy się z kryzysem paliwowym i coraz trudniej jej to ukryć — podkreśla Michał Krutichin, rosyjski ekspert ds. rynku ropy naftowej i gazu. Za główny czynnik pogłębiających się problemów Kremla należy uznać naloty ukraińskich dronów — a i tak Moskwa tuszuje skalę ataków i zniszczeń. W dodatku operacje sił Kijowa działają jak domino, wywołując szereg innych kłopotów. Wpływ na całą gospodarkę i społeczeństwo może być więcej niż bolesny.