Matthew Whitaker, stały przedstawiciel Stanów Zjednoczonych przy NATO, powiedział, że długoterminowym „ambitnym celem” Waszyngtonu jest to, aby Berlin wyznaczył naczelnego dowódcę sił sojuszniczych w Europie. Ameryka chce, aby Stary Kontynent wziął na swoje barki większą odpowiedzialność za własne bezpieczeństwo.
Ambasador USA stwierdził, że prezydent Donald Trump w pełni rozumie znaczenie Sojuszu i że poparcie Waszyngtonu dla kluczowego artykułu 5. dotyczącego wzajemnej obrony pozostaje „niezachwiane”.
W Europie USA stawiają na Niemcy
Whitaker pochwalił Niemcy za pomoc w uzgodnieniu nowego celu wydatkowego NATO, zgodnie z którym sojusznicy mają przeznaczać 3,5 proc. PKB na siły zbrojne i 1,5 proc. na szersze kwestie związane z bezpieczeństwem.
Dyplomata nazwał Berlin „jasnym przykładem” dla innych sojuszników i wezwał ich do pójścia w ślady Niemiec we „wzmacnianiu zdolności odstraszających Sojuszu i wspieraniu Ukrainy”.
Zapytany, czy silniejsza militarnie Europa będzie stwarzać trudności Stanom Zjednoczonym, ambasador odpowiedział: – Z niecierpliwością czekam na dzień, w którym Niemcy przybędą do USA i powiedzą: „jesteśmy gotowi objąć stanowisko naczelnego dowódcy sił sojuszniczych”.
Jego zdaniem, „być może za 15 lat, a może wcześniej” Europa będzie gotowa „przejąć prawdziwe przywództwo, jakie Stany Zjednoczone wykazały w ciągu ostatnich 76 lat”, od momentu powstania NATO.
NATO czeka historyczna zmiana?
W odpowiedzi generał porucznik Wolfgang Wien, przedstawiciel Niemiec w komitecie wojskowym NATO, stwierdził, że był „trochę zaskoczony” amerykańską propozycją w sprawie wyznaczenia przez RFN naczelnego dowódcy sił sojuszniczych w Europie.
Przez całą historię NATO, począwszy od 1951 r., stanowisko to zajmował zawsze czterogwiazdkowy generał amerykański. Obecnie piastuje je generał Sił Powietrznych USA Alexus Grynkewich, który w lipcu br. złożył wizytę w Polsce.
Czytaj też:
Jest porozumienie ws. służby wojskowej w Niemczech. „Pobór w trybie pilnym”