Tegoroczne siatkarskie mistrzostwa świata na Filipinach przyniosły nam nieoczekiwane rozstrzygnięcia, a interesujący splot zdarzeń sprawił, że w 1/8 finału zmierzyły się kadry, na które nie stawiał nikt – Tunezja i Czechy stanęły naprzeciw siebie w pierwszym wtorkowym meczu tej rundy i walczyły o historyczny awans do najlepszej ósemki czempionatu. Faworytami byli siatkarze z Czech.

O awansie podopiecznych Jiriego Novaka do 1/8 finału zadecydował bilans setów. Kluczowe znaczenie miało to, że Brazylijczycy przegrali jedną odsłonę z Chińczykami, których Czesi i Serbowie pokonali do zera. To historyczny wynik naszych sąsiadów, którzy wrócili na mundial po 15-letniej przerwie.

ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: Sceny w galerii. Tłumy czekały na Fornala i Kochanowskiego

Tunezja to także outsider, który jednak nie miał aż tak trudnego zadania w grupie, gdzie oprócz faworyzowanych Irańczyków, z którymi przegrali 1:3, mierzyli się z gospodarzem – Filipinami oraz Egiptem. Oba mecze po trzech setach padły łupem reprezentacji Tunezji.

Pierwsza odsłona zgodnie z oczekiwaniami rozpoczęła się od pewnych ataków Czechów skrzydłami, na które Tunezyjczycy chcieli odpowiedzieć atakując ze środka. Siatkarze z Afryki mieli jednak olbrzymie problemy ze skutecznym przyjęciem zagrywki.

W szeregi reprezentacji Tunezji powoli wkradała się frustracja, a kolejne ataki kończyli Patrik Indra czy Lukas Vasina, których na rozegraniu wspierał Lubos Bartunek. Przewaga naszych południowych sąsiadów utrzymywała się na poziomie trzech-czterech punktów.

Nie było zbyt dużo grania w pierwszym secie. Krótkie i niezbyt ciekawe akcje, stałe schematy i powtarzalność Czechów – na to żadnej rady nie mieli Tunezyjczycy, którzy na co dzień w większości występują w rodzimej lidze i nie są do końca przygotowani do gry na takim poziomie, jak mundial.

Rozkręcił się za to Antonin Klimes, który zagrał dwa asy z rzędu i dał sześciopunktową przewagę Czechom i wynik 14:8. Mimo pojedynczych błędów, które wykorzystywali co jakiś czas Karamosli i Ben Romdhane, Czesi zwyciężyli pierwszego seta wynikiem 25:19. Pod koniec premierowej partii w jednej z akcji Kadhi przydepnął na dłoń Korbosliego, czyli libero reprezentacji Tunezji i mieliśmy wymuszoną przerwę w grze, ale na szczęście nic poważnego się nie stało.

Druga odsłona zaczęła się dość wyrównanie, a reprezentanci Czech byli zaskoczeni skutecznym atakiem Bonguiego i asem serwisowym Karamosliego. Skuteczną zagrywką odpowiedział Bartunek i wyprowadził swoją reprezentację na jednopunktowe prowadzenie. Asów na początku drugiej partii było co nie miara, bo takowym popisał się również Kadhi, jednak to było za mało na Czechów, których przewaga sukcesywnie wzrastała – szczególnie za sprawą mijania tunezyjskiego bloku przez Indrę i Galabova – było już 14:9.

Tunezyjczycy ponownie co jakiś czas punktowali, ale w większości oczka do dorobku rywali dopisywali Czesi, którzy nie byli bezbłędni. Niemniej jednak na uznanie zasługiwały pojedyncze akcje, które wyprowadzali Bongui i Ben Romdhane. I to pozwoliło nieco zniwelować przewagę reprezentacji Czech i zbliżyć się do Europejczyków na dwa punkty, ale nie na długo.

Znów swoje zaczęli grać na zagrywce nasi południowi sąsiedzi – trzeci w meczu as Klimesa i doskonałe serwisy Vasiny oraz Indry znów wprowadziły spokój. Przewagę udało się utrzymać do samego końca partii, którą Czesi zwyciężyli 25:18.

Trzeci set niespodziewanie rozpoczął się od czteropunktowego prowadzenia reprezentacji Tunezji i dwóch asów Bena Slimene. Tunezyjczycy mieli chrapkę na to, żeby przełamać rywala choć w jednej odsłonie meczu. Ale to podziałało na Czechów jak płachta na byka – genialnym uderzeniem w narożnik popisał się Vasina. Natomiast błędy z zagrywki trzymały się jednych i drugich i w efekcie przewaga ekipy z Afryki zmalała do jednego punktu.

Tunezyjski blok zaczął działać coraz lepiej, co spowodowało, że udało się odskoczyć na aż sześć oczek. Wściekły był trener Jiri Novak, bo jego reprezentanci wydawali się być myślami już w ćwierćfinale. A spotkanie z Tunezją przecież jeszcze się nie skończyło.

Mbareki, Ben Romdhane i Ben Tahar kończyli ataki pod siatką, czym dali wyraźny sygnał do tego, że szansa na czwartego seta otwiera się coraz bardziej. Było 15:8, a z takiego rezultatu już niezwykle ciężko było wrócić słabo blokującym w tym secie Czechom. Ale po chwili gwoździe ze skrzydeł wbili Indra i Vasina, którzy byli zdecydowanie jednymi z najlepszych zawodników na boisku i niekwestionowanymi liderami swojej kadry.

Czesi oddawali sporo punktów w zasadzie za darmo, ale Tunezyjczycy też nie byli perfekcyjni w wyprowadzanych atakach, co spowodowało, że ich przewaga przy wyniku 19:14 zaczęła niebezpiecznie maleć. Tak nagły zryw europejskiej reprezentacji dowiódł, że są w stanie zwyciężyć w tym meczu do zera. Zwłaszcza, że udało się doprowadzić do rezultatu 19:19.

I zaczęły nam się emocje – autowe ataki reprezentacji Tunezji, walka Czechów o każdą piłkę i poczucie niewykorzystanej szansy przez zespół z Afryki. Ostatecznie awans do kolejnej fazy przypieczętowali podopieczni Jiriego Novaka, wygrywając zaciętego ostatniego seta 25:23.

W ćwierćfinale Czesi zmierzą się ze zwycięzcą meczu pomiędzy Serbią a Iranem, który rozpocznie się o godzinie 14:00 czasu polskiego. Przeciwko Serbom nasi południowi sąsiedzi grali w grupie i zwyciężyli 3:0. Z Iranem z kolei mierzyli się czterokrotnie w swojej historii i mają bilans 2:2.

Tunezja – Czechy 0:3 (19:25, 18:25, 23:25)

Tunezja: Ben Slimene, Ben Romdhane, Bongui, Mbareki, Kadhi, Karamosli, Korbosli (libero) oraz Hamza, Ridene (libero), Bouachir, Baccour, Ben Tahar

Czechy: Indra, Bartunek, Kovarik, Vasina, Klimes, Galabov, Monik (libero) oraz Sotola, Benda, Licek, Srb