Michał Białoński, Polsat Sport: Na pewno ma pan świeżo w pamięci swoje ostatnie igrzyska w Vancouver, ale jeszcze piękniejszym momentem dla polskiego sportu był Puchar Świata w Planicy, w 2011 r., gdy pan kończył karierę, zajmując trzecie miejsce, a zwycięzcą konkursu był Kamil Stoch. To było symboliczne przekazanie pałeczki, którą Kamil w Predazzo odda komuś młodszemu. Jak Kamil uniesie to od strony mentalnej? Pan dobrze wie, że to nie są łatwe chwile. Trener Maciej Maciusiak nie kryje, że serce mu się radowało, gdy cała kadra, na czele z Kamilem, do każdego treningu podchodziła z zapałem i pełnym poświęceniem.
ZOBACZ TAKŻE: Kamil Stoch chce zejść ze sceny z przytupem! Trener już to widzi! „Serce rośnie”
Adam Małysz, prezes PZN-u, legenda światowych skoków: Myślę, że Kamil jest na tyle doświadczonym zawodnikiem, że on ma plan odnośnie do tego, co będzie dalej. Najważniejsze dla zawodnika kończącego karierę jest to, żeby mieć na siebie pomysł, co dalej w życiu robić. Ja przeniosłem się niemal natychmiast do rajdów. Już 15 kwietnia siedziałem w rajdówce i nie miałem czasu na rozmyślanie o tym, co będzie dalej, jak to będzie wyglądać, bo wtedy rodzą się często problemy u zawodnika. Zaczyna siadać mental, brakuje adrenaliny, która była paliwem przez całą karierę.
Sądzę, że Kamil ma bardzo dobrze poukładane w głowie, co będzie później, więc ja się nie boję o to, że on popadnie w dołek przez to, że nie będzie już skakał. Zresztą wielu zawodników do dzisiaj skacze, spośród tych, którzy pokończyli kariery i całkiem fajnie sobie z tym radzą. Może nie są to skoki na poziom Pucharu Świata, ale mimo wszystko, jako oldboje, dobrze sobie radzą. Ja nie miałem okazji, ale też nigdy mnie do tego nie ciągnęło, żebym ubrał narty i poszedł na skocznię.
Faktycznie, Simon Amman, mając 44 lata na karku, kontynuuje karierę i pewnie będzie w czołówce wśród Szwajcarów. Bierze pan pod uwagę taki scenariusz, że gdyby ten sezon poszedł po myśli Kamila, a na igrzyskach wskoczył na podium, albo znalazł się tuż za nim, to może przyszłaby mu ochota na jeszcze jeden rok ze skokami? Pan przecież nie zakończył kariery po Vancouver, tylko dopiero po kolejnym sezonie.
Myślę, że w wypadku Kamila to nie wchodzi w rachubę. On ma to bardzo dobrze przemyślane i nie bierze pod uwagę dalszego przedłużania kariery. Wiem, że są przymiarki do tego, aby oficjalne zakończenie nastąpiło podczas Pucharu Tatr, który Kamil organizuje z jego klubem Evenementem w Zakopanem, w sierpniu. Podejrzewam, że tak jest to zaplanowane, że raczej nie ma możliwości, aby Kamil został na kolejny sezon. Zresztą nie dziwię się mu. Jeśli zawodnik coś planuje, to chce się trzymać tych zamierzeń.
Adam Małysz: Po IO w Vancouver przedłużyłem karierę, bo chciałem zakończyć na MŚ
A jak to było w pana wypadku?
Ja nie ogłaszałem oficjalnie, kiedy chcę zakończyć. Na początku krążyły mi po głowie myśli, że to nastąpi po Vancouver, ale później sobie to przemyślałem i uznałem, że zbliżają się MŚ, a cała moja wielka kariera zaczęła się właśnie podczas MŚ, czyli w Oslo. I moją myślą było, że jeśli zdobędę tam medal, to wtedy podziękuję, bo zawsze chciałem skończyć wtedy, jak będę w dobrej formie.
Czy w tej misji olimpijskiego sezonu pomoże nam fakt, że szefem projektu jest Maciej Maciusiak, który zna skoczków od podszewki i oni znają jego? Sam podkreśla, że nikt nikogo w tym teamie nie jest w stanie zaskoczyć. Po wtóre, już rok temu Maciusiak był w sztabie Thomasa Thurnbichlera i mógł się przyglądnąć temu, co szwankuje, aby teraz to rozwiązać.
Jeśli chodzi o samo przygotowanie, to, co chłopaki przepracowali latem i fakt, jaka jest teraz atmosfera, to jestem na pewno o to spokojny. Ale też nie mogę zagwarantować, że któryś z krajów nie wymyśli czegoś w sprzęcie, co pozwoli mu na skok do przodu i wtedy może się to wszystko jakby posypać.
Natomiast jeśli chodzi o samą technikę, o pracę, jaką wykonali nasi skoczkowie ze sztabem, to jestem na pewno spokojny. Bo pracowali ciężko, współpraca była bardzo dobra, Michal Doleżal pomagał Maćkowi Maciusiakowi. Te dwa teamy – Kamila i kadra A z Maciusiakiem, można wręcz powiedzieć, że się połączyły, stanowią jedną całość i jednej, jak i drugiej stronie zależy na tym, żeby to dobrze wyglądało, żeby odnieść sukces. Tutaj widać radość ze skakania, radość z treningów, przygotowań, a to już jest na pewno duży krok do przodu.
Adam Małysz: Boję się, czy wszystko będzie faktycznie sprawiedliwe
Czy ma pan pewność, że nie będzie kontrowersji odnośnie do kombinezonów? Pamięta pan zeszły sezon, że Słoweńcy nie mieli niemal wcale dyskwalifikacji, a inne nacje, w tym Polskę, one spotykały. Czy system żółtych i czerwonych kartek za nieregulaminowe stroje uczyni wszystko bardziej czytelnym i sprawiedliwym?
Boję się o to, czy to będzie faktycznie sprawiedliwe. Ważne jest przede wszystkim, aby kontrole, jakie były latem, zostały zachowane podczas Pucharu Świata. Jeśli one zostaną chociaż trochę rozluźnione, to wszystko się rozsypie. Jeśli któryś z krajów znajdzie sposób na ominięcie przepisów, to będzie na pewno do przodu przed resztą stawki, choć tego jest bardzo mało. Gdy spojrzymy dzisiaj na to, jak bardzo szczegółowo są określone pewne punkty, to ciężko jest w tym znaleźć jakąś lukę. Ale jakieś drobnostki ktoś pewnie wygrzebie. To jest tak jak w Formule 1, że czasem jedna setna sekundy daje ci zwycięstwo. I dzisiaj w skokach narciarskich jest podobnie.
Adam Małysz o szkoleniu w polskich skokach
Czy jest pan zadowolony z modelu szkolenia, jaki obowiązuje w polskich skokach? Jeszcze zanim pan skończył karierę, ruszył projekt „Szukamy następców Mistrza”, pod szyldem Lotos Cup-ów, a później Orlen Cup-ów. Są Szkoły Mistrzostwa Sportowego i ośrodki bazowe Podhale w Zakopanem i Beskidy w Wiśle i Szczyrku. Czy dół piramidy szkoleniowej w PZN-ie jest właściwie pielęgnowany?
Myślę, że jest bardzo dobrze pielęgnowany. Programy, które mamy od lat, funkcjonują bardzo fajnie, ale dwa lata temu wymyśliliśmy kolejny program „Akademię Lotnika”. Z myślą o nim powstały dwie mobilne skocznie. W pierwszym roku, celem prezentacji, jeździły po różnych miastach, ale w drugim skupiliśmy się już na południu kraju, gdzie skoki mają swoją kolebkę. Latem pojechaliśmy wypromować skoki nad morze i powiem szczerze, że tam też pojawiły się osoby, które chcą uprawiać skoki.
W tym roku skupiliśmy się dosyć mocno na naborze. Jeździliśmy po miasteczkach, szkołach, w których możemy pozyskać przyszłych zawodników. I wiem, że pojawiło się bardzo dużo nowej młodzieży, która złapała bakcyla. Mam nadzieję, że wytrwają przy skokach jak najdłużej. To pokazuje, że ten program przyjął się bardzo dobrze.
Szkolenie w skokach oparte jest na ośrodkach bazowych. Czy ono się sprawdza?
Ten podział sprawdza się doskonale, ale bardzo ubolewamy nad tym, że nie wszędzie do szkolenia włączają się samorządy. Zwłaszcza na Dolnym Śląsku. Kiedyś skoki tam były mocne, a teraz są tylko na papierze, a nie funkcjonują, jak powinny. Bardzo dużo zależy od samorządów, od miast, gmin i województwa, bo my na pewno możemy dać pomoc, w szkoleniu, w przygotowaniu pewnych rzeczy, ale potrzebni są przede wszystkim trenerzy, zawodnicy, dzieci, które chcą uprawiać ten sport. I małe obiekty, które w pełni wystarczą na początku szkolenia. Dwa, trzy lata temu było nimi na Dolnym Śląsku bardzo duże zainteresowanie skokami, ale teraz to umarło.
Czyli chodzi o sfinansowanie budowy małych skoczni, dla początkujących i nabycie dla nich sprzętu?
Jeśli chodzi o sprzęt, to my na pewno, w wielu przypadkach, jesteśmy w stanie w tym pomóc. A jeśli chodzi o samą budowę najmniejszych skoczni, też jesteśmy w stanie pomóc, ale finansowo musi to być robione z gminami, województwami i przy współpracy z Ministerstwem Sportu i Turystyki, bo takie programy również są uruchamiane.
Adam Małysz o talencie Kacpra Tomasiaka
Obserwuje pan od dawna nasze talenty jak Kacper Juroszek czy Jan Habdas, ale teraz szturmem do kadry A wszedł Kacper Tomasiak, z rocznika 2007, zwycięzca letniego Pucharu Kontynentalnego. Jak go pan wspomina z pierwszych, dziecięcych zawodów?
Przede wszystkim mamy kilku takich juniorów, którzy pokazują się już od jakiegoś czasu. Kacper faktycznie złapał teraz bardzo dobrą dyspozycję i technikę, która mu spasowała. Widać, że fajnie się w tym czuje, ale ja przede wszystkim mam nadzieję, że jest mocny psychicznie. Po wywiadach i ocenie jego zachowania widać luz, a nie widać stresu debiutanta, który często towarzyszy zawodnikom, którzy po raz pierwszy przyjeżdżają na zawody rangi Pucharu Świata. I często czują za duży respekt do tych wielkich zawodników. U niego nie widać nic takiego. To jest bardzo dobra cecha. Mam tylko nadzieję, że to nie jest tak, że on ewentualny stres i tremę tłumi w sobie, a później musi odreagować, tylko że ten obraz, który widać na zewnątrz jest prawdziwy. Jeśli tak jest, to będziemy mieć z niego pociechę.
Adam Małysz o Pawle Wąsku
A propos dobrej mentalności, to nie brakuje jej chyba Pawłowi Wąskowi, który tuż przed nadejściem Pucharu Świata wskoczył do kadry na inaugurację w Lillehammer. A przecież początek lata miał wręcz fatalny i wydawać się mogło, że on jako jedyny ucierpiał na odejściu Thomasa Thurnbichlera. Trener Maciusiak chwali, że niezależnie od tego, jaki Wąsek popełni błąd na progu, to i tak potrafi odlecieć daleko, bo ma dużą pewność siebie.
Ja myślę, że na samym początku lata Paweł miał bardzo duży problem po zmianie kombinezonu. Jego to dosyć mocno uderzyło. Musiał się dosyć mocno przystosować do krojów, które teraz obowiązują. Te kombinezony są dużo ciaśniejsze, nie dają takiej swobody ruchu i zawodnik od razu odczuwa każdy punkt, w którym go coś gniecie, coś mu nie pasuje. Niektórzy potrafią na to machnąć ręką, ale są tacy, którym to bardzo przeszkadza i Paweł należy właśnie do tej grupy skoczków. Dlatego stopniowo musiał dojść do swojego poziomu i wrócić na tory, na których znalazł się w zeszłym sezonie.
