Dobre złego początki
Początek wydawał się naprawdę obiecujący. Przez pierwszą godzinę sesji notowania całego S&P 500 wyraźnie wzrosły, napędzane głównie przez idący do góry kurs Nvidii. Po nieco ponad 60 minutach mogliśmy mówić o wzroście rzędu blisko 2% na całym indeksie.
Później karta dramatycznie się odwróciła. W trakcie kolejnej godziny notowania osunęły się o 1%, a przez następne 60 minut o drugie tyle. Ostatecznie tę wędrówkę w dół kontynuowały już niemal bez przerwy do końca sesji. W efekcie od 16.30 do końca handlu notowania osunęły się o 3,3%.
Notowania indeksu S&P 500

Jak podkreśla analityk Adam Kobeissi, czegoś takiego na rynku nie widzieliśmy od niesławnego „Dnia Wyzwolenia” z początku kwietnia. Nawet październikowy krach spowodowany scysją między USA a Chinami nie wywołał aż takiej reakcji.
Dlaczego doszło do spadku?
W przytoczonej wyżej sytuacji z października mieliśmy jednak konkretny, ewidentny powód, przez który notowania zanurkowały. Wczoraj było inaczej. Trudno wskazać jednoznaczną przyczynę takiego zachowania rynku.
Nie brakuje głosów, które mówią, że za zwrot akcji odpowiedzialna była nagła zmiana sentymentu wobec Nvidii. Ta odpowiada za największą część kapitalizacji S&P 500, co niejako czyni ją „kierownikiem ruchu”. Gdy jej akcje drożeją, często idzie za nimi cała reszta. Gdy tanieją, inne notowania też lecą w dół. Tak też było wczoraj. W pierwszej chwili jej kurs w reakcji na zadowalające wyniki finansowe skoczył o prawie 5%.
Jak czytamy na łamach Barron’s, „jeden dobry raport nie mógł wymazać obaw o bańkę AI”. Po wstępnym wzroście kurs Nvidii zaczął pikować. Ostatecznie od wczorajszego szczytu osunął się o blisko 8%.
Kurs akcji Nvidia

Część fachowców sugeruje, że ten skok na początku faktycznie był reakcją na wyniki Nvidii, a późniejszy spadek to już zasługa danych z amerykańskiego rynku pracy, które poznaliśmy tuż przed startem sesji. Nowy odczyt dotyczący bezrobocia okazał się wyższy od oczekiwanego. Dodatkowo w dół zrewidowano odczyty zatrudnienia dotyczące poprzednich miesięcy. Kondycja tamtejszego rynku pracy jest ostatnio jednym z głównych zmartwień dla inwestorów, a takie wieści na pewno sprawy nie poprawiły.
Nieco inne spojrzenie na sprawę ma cytowany wyżej Adam Kobeissi. Ten uważa, że gwałtowny spadek wynika z ogromnej zmienności, która panuje teraz na rynku. To sprawia, że „żaden inwestor nie chce być tym ostatnim”, co może napędzać tak zdecydowane reakcje całego rynku. Fachowiec, niejako dając promyk nadziei, podkreśla, że zjawisko to działa w dwie strony. Gdy inwestorzy zaczną kupować w dołku w poszukiwaniu okazji, akcje mogą drożeć równie dynamicznie, jak taniały wczoraj.
Raczej postrzegam ten spadek jako ruch mechaniczny i szerszą oznakę zmieniającej się dynamiki rynku – kwituje analityk
Czytaj także: Czegoś takiego nie było od 20 lat! Spółki inwestują zdecydowanie za dużo, twierdzą fachowcy