Lech Poznań od miesiąca przeżywał spory kryzys. Z siedmiu ostatnich meczów wygrał tylko jeden – z Gryfem Słupsk w Pucharze Polski. W tym czasie przytrafiły mu się też kompromitujące porażki z Lincoln Red Imps 1:2, czy Arką Gdynia 1:3. Ostatnia przerwa na mecze reprezentacyjne najwyraźniej dobrze mu zrobiła, bo w niedzielę ekipa Nielsa Frederiksena odniosła pierwszą ligową wygraną od 5 października i meczu z GKS-em Katowice. W dodatku zrobiła to w niezwykle efektownym stylu.
Zobacz wideo Papszun pasuje do Legii? Kosecki: Nie ma trenera, który nie chciałby poprowadzić tego klubu
Trzy gole w 62 minuty. Ishak bohaterem Lecha Poznań
A wydawać by się mogło, że poznaniacy wcale nie mają łatwego zadania. Mierzyli się bowiem z Radomiakiem Radom, który za kadencji Goncalo Feio odniósł dwa zwycięstwa i awansował na piąte miejsce w tabeli. Niestety dla Radomiaka mecz od samego początku układał się nie najlepiej. Już w szóstej minucie kontuzji po starciu z Joelem Pereirą nabawił się jeden z liderów tej ekipy – Jan Grzesik. Niedługo później musiał opuścić boisko. Najgorsze miało jednak dopiero nastąpić.
Początkowo pod obiema bramkami działo się niewiele, ale po pół godziny gry w końcu zaczęło dochodzić do groźnych strzałów. Po stronie Lecha próbował Wojciech Mońka, który główkował po dośrodkowaniu Filipa Jagiełły, ale nie trafił w bramkę. Niedługo później Radomiak odpowiedział uderzeniem z dystansu Capity. Na posterunku był jednak Mrozek. W końcu w 43. minucie strzał głową Mikaela Ishaka zatrzymał ręką we własnym polu karnym Steve Kingue i sędzia odgwizdał jedenastkę. Chwilę później podszedł do niej Ishak i pewnym strzałem kompletnie zmylił Filipa Majchrowicza.
Po zmianie stron Lech jeszcze mocniej ruszył do ataku. Najpierw Jagiełło sprytnym podaniem wypuścił na wolne pole Ishaka, a ten po samotnym rajdzie wpadł w pole karne i oddał piłkę do tyłu do Pablo Rodrigueza. Hiszpanowi nie pozostało nic innego, jak tylko wpakował piłkę do bramki. Tym sposobem w 52. minucie podwyższył na 2:0. Z kolei 10 minut później panowie zamienili się rolami. Tym razem to Rodriguez po znakomitym dograniu Gholizadeha wyłożył piłkę do Ishaka, a ten zmieścił ją w dolnym narożniku.
Imponujące zwycięstwo Lecha. Podium coraz bliżej
Niedługo później Lech mógł dorzucić nawet czwartego gola, a szwedzki napastnik skompletować hat-tricka. Ishak trafił nawet do siatki po indywidualnej akcji Palmy, ale okazało się, że wcześniej Honduranin był na spalonym i gola anulowano. W tej sytuacji do głosu w końcu doszli piłkarze Radomiaka, którzy w 73. minucie w końcu znaleźli bramkę kontaktową. Po dalekim dośrodkowaniu Zie Ouattary do główki złożył się Elves Balde i pokonał Bartosza Mrozka.
Lech zdołał jednak opanować sytuację i do końcowego gwizdka nie dał strzelić sobie gola. Mało tego w 89. minucie swoją premiową bramkę w Ekstraklasie strzelił krytykowany ostatnio Yannick Agnero. Iworyjczyk wyszedł na wolne pole po podaniu Bengtssona i nie pomylił się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Tym sposobem ustalił wynik na 4:1. Dzięki temu Lech awansował w tabeli na czwarte miejsce i ma obecnie 24 punkty. Radomiak z kolei traci do niego dwa „oczka” i spadł na 7. pozycję. Liderem pozostaje Górnik Zabrze z dorobkiem 30 punktów.