Czterech Ukraińców — przebywających w Polsce byłych mieszkańców okupowanego przez Rosję Donbasu — zatrzymanych zostało na początku ubiegłego tygodnia. Do zatrzymań doszło tuż po wydarzeniach z 15 i 16 listopada, kiedy wysadzony został fragment torów w pobliżu stacji PKP Mika pod Garwolinem i równocześnie uszkodzona została trakcja kolejowa w rejonie Puław na Lubelszczyźnie.

Na bezpośrednich wykonawców zamachów polskie służby wytypowały dwójkę Ukraińców, zwerbowanych przez rosyjski wywiad wojskowy GRU: Jewhienija Iwanowa i Ołeksandra Kononowa. Obaj przyjechali do Polski z Białorusi, wjechali na podstawie paszportów z fałszywą tożsamością. Po przeprowadzeniu akcji szybko uciekli na Białoruś, dlatego specsłużby skupiły się na szukaniu ich pomocników w Polsce.

Jako pomocników służby wytypowały właśnie czwórkę wspomnianych Ukraińców z Donbasu. Dwóch mężczyzn zatrzymała policja. Kolejną dwójkę, mężczyznę i kobietę, zatrzymali funkcjonariusze ABW.

Wszyscy w Polsce przebywali od dłuższego czasu. Nie znali się między sobą.

— Przez cały czwartek i piątek mieliśmy gorącą linię z prokuraturą. Oni: że dostarczone przez nas dowody na zaangażowanie tej czwórki w akcje dywersji są niewystarczające. My: że wszystko składa się w całość i kwalifikuje się na przedstawienie zatrzymanym zarzutu z art. 130 paragraf 7 Kodeksu karnego — opowiadał w rozmowie z Onetem wysoko postawiony funkcjonariusz ABW.

Donald Tusk ze współpracownikami na miejscu aktu dywersji na torach w okolicy miejscowości Mikahttps://x.com/donaldtusk

Donald Tusk ze współpracownikami na miejscu aktu dywersji na torach w okolicy miejscowości Mika

Artykuł ten dotyczy szpiegostwa i mówi, że „kto, biorąc udział w działalności obcego wywiadu albo działając na jego rzecz, dokonuje dywersji, sabotażu lub dopuszcza się przestępstwa o charakterze terrorystycznym, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 10 albo karze dożywotniego pozbawienia wolności”.

Nasz rozmówca z ABW do końca był pewien, że prokuratura wystąpi o areszty dla całej czwórki Ukraińców. Śledczy uznali jednak inaczej. W piątkowe popołudnie Prokuratura Krajowa opublikowała komunikat, w którym poinformowała, że „zgromadzony materiał dowodowy nie dał podstaw do przedstawienia im zarzutów dotyczących udziału w aktach dywersji z 15–16 listopada 2025 r. Po przesłuchaniu w charakterze świadków trzy z czterech osób zostały zwolnione. Jednej z zatrzymanych osób (M. Ch.) prokurator przedstawił zarzut niezwiązany z aktami dywersji”.

A zatem — powtórzmy — nikt z zatrzymanej czwórki nie usłyszał zarzutu udziału w dywersji. Tylko jednemu z zatrzymanych mężczyzn prokuratura przedstawiła zarzut, ale zupełnie inny — ukrywania dokumentów, w tym rosyjskich paszportów. Pomimo wniosku śledczych sąd nie zgodził się na tymczasowe aresztowanie go za to przestępstwo.

Dlaczego tak się stało, choć — jak ustalił Onet — śledczy mieli poważne przesłanki mogące świadczyć o tym, że przynajmniej jedna z zatrzymanych osób miała bezpośredni kontakt z zamachowcami?

Jeden z zatrzymanych przewoził zamachowców. Nieświadomy kurier?

Wedle informacji Onetu, które potwierdziliśmy w służbach specjalnych, jeden z zatrzymanych przez ABW i policję mężczyzn był kimś w rodzaju kuriera — to on przewoził po Polsce Iwanowa i Kononowa.

W prokuraturze zapewniał jednak, że nie miał świadomości kogo, po co i dokąd wiezie. A śledczy dali wiarę jego tłumaczeniom.

Mapa okolicy, w której doszło do wybuchu na torach, niedaleko stacji PKP MikaPAP

Mapa okolicy, w której doszło do wybuchu na torach, niedaleko stacji PKP Mika

Potwierdza to w rozmowie z Onetem jeden z najwyższych urzędników Prokuratury Krajowej, od którego usłyszeliśmy, że zatrzymani i zwolnieni Ukraińcy nie zdawali sobie sprawy, do czego tak naprawdę zostali zaangażowani.

— W materiałach śledztwa brakuje dowodów na to, że ta czwórka brała udział w operacji dywersyjnej. Mogę powiedzieć tak: nikt z nich świadomie nie pomagał dywersantom. Podkreślam słowo „świadomie” — usłyszeliśmy.

Ten brak świadomości zatrzymanych Ukraińców, którzy — to również ustalono ponad wszelką wątpliwość — mieli jednak kontakty ze swoimi sprzyjającymi Rosji rodakami, może ich jednak dużo kosztować.

Działania służb przy zniszczonym fragmencie torowiska przy stacji kolejowej PKP Mika w dniu 17 listopada 2025 r. Wojtek Jargiło / PAP

Działania służb przy zniszczonym fragmencie torowiska przy stacji kolejowej PKP Mika w dniu 17 listopada 2025 r.

Jak ustaliliśmy nieoficjalnie, planowane jest wystąpienie do MSWiA z wnioskami o ich wydalenie z kraju.

Pytana przez nas o to w niedzielne popołudnie rzeczniczka resortu Karolina Gałecka nie miała jednak wiedzy o tym, czy taka procedura wobec nich została wdrożona.

W służbach frustracja. „Niech sami łapią sobie szpiegów”

Według naszych informacji zwolnienie zatrzymanych wywołało napięcie między funkcjonariuszami ABW a prokuratorami.

— Jesteśmy wkur… — opowiada nasz rozmówca z ABW, zaangażowany w śledztwo. — Nasi ludzie pracują dzień i noc, prowadzą działania operacyjne, w wyniku których zostają zatrzymane osoby ewidentnie związane z dywersantami, a na koniec okazuje się, że to wszystko na nic. Jeśli dla prokuratorów zgromadzony przez nas materiał dowodowy jest niewystarczający, to może niech sami łapią szpiegów.

Funkcjonariusz ABWMateusz Marek / PAP

Funkcjonariusz ABW

Frustrację służb wywoływać ma również polityka informacyjna rządu. Zaskoczenie szefów służb wywołało na przykład wtorkowe wystąpienie Donalda Tuska, który sejmowej z mównicy ujawnił wiele ustaleń śledztwa — poinformował choćby, że dwaj bezpośredni organizatorzy zamachu Jewhienij Iwanow i Ołeksandr Kononow wjechali do Polski z Białorusi i krótko po przeprowadzonej akcji uciekli z kraju tą samą drogą.

Premier Donald Tusk podczas wystąpienia w SejmieLeszek Szymański / PAP

Premier Donald Tusk podczas wystąpienia w Sejmie

— Ta wypowiedź nie była z nami w żaden sposób konsultowana. Premier, który otrzymał tę informację 1,5 godziny wcześniej na spotkaniu kolegium specsłużb, miał prawo przekazać ją opinii publicznej. Ale nie ułatwiło to nam dalszej pracy — usłyszeliśmy od kolejnego naszego źródła w specsłużbach.

„Ta czwórka musiała być zatrzymana. Zdobyliśmy cenne informacje”

Pytany przez nas w niedzielę o powody zwolnienia czwórki Ukraińców rzecznik Prokuratury Krajowej prok. Przemysław Nowak zasłonił się tajemnicą postępowania i podtrzymał piątkową, oficjalną wersję wydarzeń.

— Zgromadzony materiał dowodowy nie dał podstaw do przedstawienia zatrzymanym zarzutów dotyczących udziału w aktach dywersji — przekazał nam prok. Nowak.

Rzecznik Prokuratury Krajowej Przemysław NowakRafał Guz / PAP

Rzecznik Prokuratury Krajowej Przemysław Nowak

Działania w sprawie wydarzeń z 15 i 16 listopada, pomimo różnej oceny dotychczasowych ustaleń, są jednak kontynuowane zarówno w służbach, jak i prokuraturze. Nasz rozmówca z prokuratury: — Wiemy prawie wszystko o wydarzeniach, a zwolnienie zatrzymanych bez zarzutów nie kończy sprawy.

Nasz informator z szefostwa specsłużb: — Ta czwórka musiała być zatrzymana. Dzięki temu zdobyliśmy cenne informacje o tych dwóch, którzy uciekli na Białoruś. Mamy pewność, że ci dwaj mieli tu pomocników, którzy świadomie im pomagali w przeprowadzeniu operacji. Namierzamy ich.