Temat Marka Papszuna w Legii Warszawa pewnie pojawił się już w sezonie 2023/24, gdy szkoleniowiec przebywał na urlopie i pracował w Canal+. Ostatecznie wrócił do Rakowa Częstochowa, by ponownie wprowadzić zespół na właściwe tory — w końcu to pod jego wodzą ta drużyna sięgnęła po mistrzostwo Polski. Pamiętam jednak, że już pod koniec pierwszego pobytu trenera pod Jasną Górą było widać pewne pęknięcia.

W pierwszych tygodniach Dawida Szwargi zespół odżył. Później przyszły problemy, bo wbrew pozorom czasami niełatwo prowadzić zespół, który ma mocną kadrę i zdobywa tytuł. Nad takimi drużynami trzeba umieć zapanować. To nie jest samograj.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Papszun do Rakowa wrócił, ale chyba gdzieś tam w głowie zawsze miał objęcie Legii, jak pewnie każdy trener w Polsce. Nie wierzę, że jakiegoś szkoleniowca w naszej lidze propozycja z Warszawy mogłaby nie zainteresować. Z piłkarzami jest inaczej, bo czują wielkie przywiązanie do swoich drużyn, ale jeżeli trener może pracować w klubie z wielkim budżetem, zagrać w europejskich pucharach i powalczyć o mistrza, to tego chce.

Raków za kadencji trenera Papszuna czasami bardzo nas denerwował, a niekiedy zachwycał. W listopadzie częstochowianie potrafili zagrać bardzo dobry mecz w Białymstoku z Jagiellonią (2:1), a w minionej kolejce przegrali z Piastem Gliwice 1:3. Uważam jednak, że kulturalne i zasadne byłoby, aby Papszun przyszedł do Legii po zakończeniu rundy. W takim wypadku nie zostawiłby na lodzie swojego zespołu, a także nie pakował się w nowy, gdzie będzie potrzebował okresu przygotowawczego i solidnego okna transferowego.

Nie ulega wątpliwości, że szkoleniowiec, negocjując z Legią, postawił swoje warunki, jak kwestie doboru piłkarzy, taktyki i czas. Wcale nie musi być tak, że drużyna pod wodzą Papszuna nagle zacznie grać dobrze w piłkę. Byłby to scenariusz optymistyczny, lecz warto zadać sobie pytanie, co, jeśli jednak się nie spełni? Wraz z nowym szkoleniowcem pojawią się nowe metody treningowe, taktyka, wymagania wobec piłkarzy, bo niektórzy będą musieli schować ego do kieszeni, a inni biegać. Papszun w Legii to będzie przewrócenie wszystkiego do góry nogami.

Marek PapszunMarek Papszun (Foto: MARCIN BRYJA / 400mm.pl / NEWSPIX.PL / newspix.pl)

Nie spodziewam się, że efekty nowego trenera w Legii zobaczymy od razu, a w końcu kibice czy władze klubu nie chcą czekać na nie pół roku. Byłbym ostrożny, aby stwierdzić, że gdyby Papszun do szatni Wojskowych wszedł we wtorek, to od czwartku wszystko dobrze będzie funkcjonować. Może zadziałać na chwilę efekt nowej miotły, ale tu musi nastąpić proces. A przed Legią ważne mecze w lidze i niełatwe, bo każda drużyna wie, że to dobry moment, aby stołeczny zespół pokonać.

Papszun nie jest specjalistą od utrzymania. Legia może nie bierze tego pod uwagę, a powinna się nad tym zastanowić. Wydawało się, że Inaki Astiz poprawi wyniki, ale strach przed strefą spadkową zagląda w oczy. Znając Papszuna, jestem przekonany, że ma plan długofalowy, ale trzeba zacząć od wybronienia Wojskowych przed spadkiem. To brzmi dziwnie, ale sytuacja sprzed czterech lat po prostu się powtarza.

Od tego 2021 r. do dziś Legia miała jednego bardzo dobrego trenera. Był nim Kosta Runjaić. Jednak gdy tupnął nóżką, komuś się to nie spodobało i został zwolniony. Niemiec miał człowieka, którego mianował zarządcą na boisku — był nim Josue. Mogliśmy narzekać na jego zachowanie czy na to, że nie biega, ale w wielu meczach robił różnice, a inni musieli zasuwać. To on grał na fortepianie.

Myślę, że w Warszawie żałują rozstania z Runjaiciem. Pożegnanie trenera skutkowało dużymi wydatkami. Ta kwota, gdyby nie doszło do zwolnienia i pożegnania kilku piłkarzy, pewnie dziś byłaby o połowę niższa, a drużyna stałaby się kandydatem do mistrzostwa. To był błąd. Dziś trzeba działać, ale nie wiem, czy klub nie robi tego desperacko. Papszun to nazwisko, etyka pracy, zasady, jednak trzeba pamiętać, że będzie potrzebował czasu. Nie wiem, czy Legia nie gasi pożaru benzyną.