Dwa lata temu ówczesny prezydent RP Andrzej Duda ogłaszał, że Polska będzie się starała o organizację igrzysk olimpijskich w 2036 roku. Sekundowali mu Kamil Bortniczuk, który był wtedy ministrem sportu, i prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Radosław Piesiewicz. Po politycznych zmianach na szczycie nasz kraj nie porzucił marzeń o igrzyskach. Teraz oficjalnie dowiedzieliśmy się, że święto olimpizmu chcemy zorganizować w Warszawie albo w setną rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, albo o cztery lata wcześniej, w roku 2040.
Zrobiliśmy Euro, teraz chcemy igrzysk
– Jesteśmy tutaj wszyscy, bo kochamy sport i chcemy, żeby nasz sport się rozwijał. Wszyscy czuliśmy dumę, gdy w Polsce odbywało się piłkarskie Euro 2012, ale przecież ile wcześniej było obaw czy dobrze zorganizujemy trzecią największą imprezę na świecie [największą jest piłkarski mundial, za nim są letnie igrzyska, a dalej piłkarskie Euro], a zrobiliśmy to. Jestem przekonany, że igrzyska w Polsce też są możliwe i że potrzebujemy nowego, niesamowitego impulsu – mówił minister sportu Jakub Rutnicki na specjalnej konferencji zorganizowanej w poniedziałek w Warszawie.
„Strategia rozwoju polskiego sportu 2040, droga do igrzysk olimpijskich i paraolimpijskich w Polsce” – tak nazywało się wydarzenie, które do Biznes Klubu Stadionu Narodowego przyciągnęło polityków, sportowców, działaczy, ludzi biznesu i media.
O igrzyskach w Polsce bez szefa polskiego olimpizmu. Bo Piesiewicz chciał likwidować
Wśród obecnych byli m.in. mistrzowie naszego sportu, którzy teraz kierują poszczególnymi związkami sportowymi i zasiadają w zarządzie Polskiego Komitetu Olimpijskiej. To Adam Małysz, Otylia Jędrzejczak, Sebastian Świderski, Leszek Blanik czy Adam Korol. Ale zaproszenia nie dostał prezes PKOl-u, Radosław Piesiewicz.
– To smutne, że pan minister Rutnicki wprowadza politykę do sportu. Bardzo żałuję, że pan minister nie zaprosił PKOl do rozmów dotyczących organizacji IO w Polsce – pisał Piesiewicz na platformie X dzień przed warszawską konferencją.
Po konferencji zapytaliśmy ministra sportu, dlaczego nie zaprosił prezesa Piesiewicza. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że na konferencji znaleźli się ci przedstawiciele PKOl-u, którzy chcą realnie działać, współpracować. I przypomniał, że Piesiewicz postuluje likwidację ministerstwa sportu, a to przecież wyklucza jego wolę współdziałania.
Stadion Narodowy do powiększenia. 70-80 tysięcy
Piesiewicz rzeczywiście już dwa lata temu mocno przekonywał, że Polska w perspektywie kilkunastu lat może być gotowa do organizacji igrzysk olimpijskich. Ale – jak usłyszeliśmy w poniedziałek – dopiero od roku zaczęły się konkretne prace związane z takim przedsięwzięciem.
Strategię rozwoju polskiego sportu, która ma zostać wprowadzona w życie niezależnie od tego czy dostaniemy igrzyska, czy nie, prezentował Robert Korzeniowski, doradca ministra, a w przeszłości czterokrotny mistrz olimpijski w chodzie. Korzeniowski mówił m.in. o wprowadzeniu tzw. lekarskiej recepty na ruch, na aktywność. Tego typu zalecenia dostaje choćby wyjątkowo usportowione społeczeństwo maleńkiej, a mającej wielkie sukcesy w sporcie Słowenii. Korzeniowski zdradził też, że razem z ministrem Rutnickim wkrótce uda się w delegację do Francji, a tam dojdzie do spotkań m.in. z ludźmi odpowiedzialnymi za organizację letnich igrzysk Paryż 2024 i zimowych igrzysk, które Alpy Francuskie będą gościły w roku 2030.
Na razie nie poznaliśmy zbyt wielu konkretów dot. polskich igrzysk. Rutnicki wyobraża sobie, że taka impreza oznaczałaby m.in. budowę w Warszawie hali z widownią na ponad 20 tysięcy miejsc i modernizację Stadionu Narodowego. Konieczne byłoby powiększenie jego trybun z obecnych 58 do 70-80 tysięcy miejsc. I zastosowanie takich rozwiązań, dzięki którym na igrzyskach na tym obiekcie byłaby bieżnia i można byłoby rozgrywać na nim zawody lekkoatletyczne.
Ale to na razie tylko niekonkretne pomysły, a nie plany. Na dziś nie ustalono nawet konkretnie z różnymi regionami kraju, jakie dyscypliny miałyby te regiony u siebie gościć. Wiadomo tylko tyle, że w lipcu 2028 roku Międzynarodowy Komitet Olimpijski biorąc pod uwagę ofertę Polski, będzie wiedział, że osią tej oferty jest Warszawa. – Sto lat po tym, jak Warszawa była skazywana na niebyt, sto lat po tym, jak Niemcy planowali wymazać Warszawę z map Europy, chcielibyśmy pokazać światu Warszawę w całej krasie. Igrzyska u nas mogą być w roku 2044, ale mogą też być wcześniej – mówił prezydent stolicy, Rafał Trzaskowski. I zdradzał, że wśród wyzwań infrastrukturalnych na najbliższe lata dla Warszawy wiodącym byłoby oddanie nie tylko trzeciej, ale i czwartej linii metra.
Decyzja w 2028 roku
Na dziś Polska prowadzi nieformalne rozmowy z MKOl-em. Na formalne i na zgłaszanie kandydatur ma przyjść czas dopiero po zimowych igrzyskach Mediolan/Cortina 2026. Wyboru MKOl ma dokonać w lipcu 2028 roku.
Po poniedziałku na Narodowym wiemy tyle, że nasz kraj chce się ubiegać o igrzyska w roku 2040 lub 2044, ale niewykluczone jest i to, że w grę będzie wchodził rok 2036. Na dziś wiadomo, że igrzyska w roku 2028 odbędą się w Los Angeles, a w 2032 – w Brisbane.