— Lillehammer do zapomnienia, bardzo pechowe. W sobotę nie oddałem najlepszego skoku, do tego w złych warunkach. W niedzielę fajnie zacząłem kwalifikacjami (34. miejsce — przyp. red.), natomiast przed pierwszym skokiem w zawodach, będąc na górze obiektu, na wysokości kolana w kombinezonie zauważyłem dziurę na cztery palce. Przepis jest taki, że nie mogę skoczyć z dziurą. Jeżeli przejdę kontrolę, wówczas grozi mi dyskwalifikacja i żółta kartka. Przestrzegano nas, że w takiej sytuacji lepiej nie ryzykować kartką i zrezygnować ze skoku. Taka też była moja pierwsza myśl, ale człowiekowi zależy, żeby skoczyć. Nie wiedziałem, czy ryzykować — relacjonował Zniszczoł w rozmowie z dziennikarzami zgromadzonymi pod Lysgaardsbakken.

  • Dlaczego Aleksander Zniszczoł nie zdobył punktów w Lillehammer?
  • Co się stało z kombinezonem Zniszczoła?
  • Jakie były wyniki Zniszczoła w zawodach?
  • Gdzie odbyły się następne zawody Zniszczoła?

Zniszczoł ostatecznie oddał skok na odległość 114,5 metra i zajął ostatnie miejsce.

— Cztery numery przede mną poleciałem na dół i zapytałem, czy mogę skoczyć z taką dziurą. Kontroler przesłał zdjęcie Mathiasowi Hafele i dostałem zgodę, natomiast głową byłem w zupełnie innym miejscu. To bardzo stresująca sytuacja. Złapanie żółtej kartki oznacza ryzyko wykluczenia w dalszej części sezonu. Lepiej tego uniknąć — przypomina wiślanin.

— Nie mam pojęcia, skąd wzięła się ta dziura. To moje niedopatrzenie, nie zauważyłem jej wcześniej, ale taka dziura na kolanie jest rzadko spotykana. Siedziałem na górze, zawiązałem buty, wstałem i zobaczyłem dziurę. Nie trzeba wymieniać kombinezonu. Będzie musiała zostać zaszyta, można uszyć maszyny w takiej sytuacji — wyjaśnia Zniszczoł.

— Skok w kwalifikacjach był niezły. Był kontrolowany, bo walczę z pozycją. Teraz chciałem to puścić swobodnie, ale głowa automatycznie była gdzieś indziej… — dodaje.

Zniszczoł nie zamierza składać broni po nieudanej inauguracji sezonu olimpijskiego.

— Nie siedzę na tyłku i nie jeżdżę z miejsca na miejsce. Chcę walczyć o to, na co mnie stać i gdzie jest moje miejsce — podkreśla przed zawodami w szwedzkim Falun (25-26 listopada), które będą próbą przed Mistrzostwami Świata w Narciarstwie Klasycznym 2027.

Korespondencja z Lillehammer, Kinga Marchela i Dominik Formela