
Cytując Szymona Czyża: „Zawód i katastrofa”. Lepiej chyba ostatniego spotkania nie dało się opisać. Z kronikarskiego obowiązku przyjrzeliśmy się dokładniej występom widzewiaków i tradycyjnie ich oceniliśmy.
Veljko Ilić:
Bardzo niepewna jest pozycja bramkarza w Widzewie w tym roku kalendarzowym. W ważnych momentach zawodził doświadczony Gikiewicz, a mniej ograni Kikolski i Ilić popełniają jeszcze błędy wynikające z braku doświadczenia. Łatwiej ocenia się sytuację z kamery telewizyjnej – to oczywiste – ale wydaje się, że Serb przy pierwszej bramce spokojnie mógł się położyć i sięgnąć tę piłkę rękoma. Został do końca na krótkim słupku, będąc pewnym, że sytuacje na długim słupku mają opanowani partnerzy, a było zupełnie inaczej. Drugi gol dla niego kompromitujący. Co by się nie wydarzyło w polu karnym, to bramkarz nie może dać się lobnąć strzałem głową zawodnika będącego tyłem do bramki. Sam ten opis przeczytany na głos brzmi po prostu śmiesznie. Powinien był według nas wyjść do tej piłki. Nono zawiesił ją na długo w powietrzu i w zasadzie nikt nie zareagował. Do trzeciego gola się już nie przyczepimy. Można było to obronić, ale wcześniej wydarzyła się tam wieloetapowa masakra w obronie. 22-letni golkiper obronił dwa strzały, a jego celność podań wyniosła 78% – zdecydowanie za mało.
Ocena: 2
Stelios Andreou:
Nie jest odpowiedzialny za stracone bramki. Siedem razy tracił piłkę i tyle samo razy ją odzyskiwał. W defensywie wygrał jedyne stoczone starcie, natomiast w ofensywie na pięć pojedynków wygrał trzy. Dołożył do tego dwa przechwyty i przebiegł drugi co do wielkości dystans (10,12 km) spośród wszystkich widzewiaków. Mamy jedno zastrzeżenie. W 55. minucie głową uderzał Bergier i obił poprzeczkę. Piłka spadła pod nogi niekrytego Cypryjczyka i wydaje nam się, że piłka na tyle wolno spadała, że mógł spokojnie huknąć z pierwszej piłki, a zdecydował się na uderzenie wewnętrzną częścią stopy, którego siła bardziej przypominała podanie. Zabrakło pewności siebie, bo niewątpliwie Stelios ma wystarczające umiejętności, żeby w tamtej sytuacji huknąć, zdobyć debiutancką bramkę i wyrównanie Widzewowi. Szkoda.
Ocena: 4
Mateusz Żyro:
Będziemy bronić Mateusza, bo fala hejtu, jaka się na niego wylewa, jest bardzo nieproporcjonalna do wydarzeń boiskowych. Przy pierwszej bramce Żyro kontroluje Antonina, zerka w lewo i widzi Gallapeniego, który zakładamy, że powinien był przejąć napastnika Korony. Według nas to Kosowianin do spółki z Iliciem odpowiada za tę bramkę. Gdyby 21-letni obrońca trzymał linię, to Antonin po prostu nie mógłby swobodnie wbiec w pole karne. Gallapeni w akcji ofensywnej rywala cofa się plecami do własnej bramki i nie ma żadnego z gracza rywala przed sobą, ani obok siebie – nie kryje kompletnie nikogo. Zejście Mateusz wydaje nam się naturalne, bo gdyby Davidović nawinął Visusa, to miałby okazję do oddania strzału, gdyby drugi ze środkowych obrońców nie zawęził tej przestrzeni. Drugi gol? Pierwszy pojedynek główkowy przegrywa Gallapeni, drugi przegrywa Bergier i na koniec źle w bramce zachowuje się Ilić. Przy trzecim warto zauważyć, że piłka już po strzale Długosza prawdopodobnie wpadłaby do siatki, ale jego uderzenie zablokował będącym przed linią bramkową Żyro. Jedenaście razy tracił piłkę (za dużo jak na obrońcę), ale też czternaście razy ją odzyskiwał – najwięcej w zespole. W defensywie stoczył siedem pojedynków i wygrał pięć z nich (najwięcej w zespole ex aequo z Gallapenim), natomiast w powietrzu górą był w połowie z czterech starć. 27-latek miał również najwięcej przechwytów ex aequo z Juljanem Shehu. Po tym żenującym meczu mogliśmy oglądać, jak chociażby Juljan Shehu od razu ucieka do szatni (później chyba wrócił na boisko), a Żyro tymczasem ze ściśniętym gardłem wychodzi do wywiadu w Canal+, a następnie na konferencję pomeczową, z której wychodzi ze łzami w oczach. To są jaja, wzięcie sprawy na klatę. Kibice są zafiksowani na punkcie Mateusza, bo owszem miał gorsze mecze, a rysą na jego postrzeganiu jest sytuacja z Białegostoku. Nie chcemy go bronić stricte za spotkanie z Koroną, ale tam poza jednym piłkarzem wszyscy zagrali po prostu poniżej swoich możliwości. Uczepianie się jednak Żyry, który paradoksalnie przy straconych golach nie zawinił, jest po prostu żenujące. Zarzucić mu możemy elektryczność, brak uspokajania gry czy słabą celność podań (78%). Nie przez to jednak Widzew przegrał mecz i nie przez to RTS w ostatnim czasie wygląda bardzo słabo.
Ocena: 4
Ricardo Visus:
Nad nim już mało kto się zawiesi, a trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i powiedzieć, że to był jego absolutnie najgorszy mecz w barwach łodzian. Trzeci gol na jego konto. Nikolov go ośmieszył przy linii bocznej. Jego główne atuty, czyli operowanie piłką, podania przeszywające i zagrania w trzecią tercję nie istniały. Wyszło mu tylko raz, chwilę po stracie pierwszej bramki, kiedy podał do Fornalczyka. Osiem razy tracił piłkę i jedenaście razy ją odzyskiwał. Hiszpan stoczył pięć pojedynków w defensywie i wygrał tylko jeden. Blokował dwa strzały i zaliczył cztery przechwyty. Biorąc pod uwagę, że praktycznie całą rundę trzyma wysoki poziom, można mu wybaczyć. Szkoda, że padło akurat na ten mecz.
Ocena: 3
Dion Gallapeni:
Jego ustawienie przy pierwszym straconym golu woła o pomstę do nieba. Przy drugiej bramce przegrał pojedynek z Sotiriou, a następnie nie zdążył doskoczyć do dogrywającego Nono, choć tu trzeba się zastanowić czy jakikolwiek z widzewiaków nie powinien być ustawiony wyżej, żeby być gotowym na ewentualność, która nastąpiła. Zawodnik Korony miał multum miejsca i czasu na to dogranie. Na koniec wyłapał jeszcze drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną. Na konia wrzucił go Juljan Shehu, który źle podał piłkę. Czy musiał to robić? Mamy wątpliwości, bo na powtórkach widzimy niżej ustawionych trzech piłkarzy Widzewa. Kosowianin tą kartką wyłączył nas już z meczu, a sytuacja, z którą ruszyłby Długosz, nie byłaby w wyżej wymienionych okolicznościach aż tak groźna. Mógł sobie na to pozwolić, gdyby kartki na koncie nie miał, a tak chyba lepiej było podjąć ryzyko. Zaliczył 70% celności podań, a w tym zero udanych dośrodkowań. Jedenaście razy tracił piłkę i dziewięciokrotnie ją odzyskiwał. Wygrał pięć z dziewięciu starć w defensywie i tylko dwa z siedmiu w ofensywie. Do tego dorzucił cztery przechwyty.
Ocena: 1
Fran Alvarez:
Dalej jest bez formy. Bite przez niego stałe fragmenty gry… ile można. Nie wychodzi mu to, więc czemu to jest kontynuowane? Jedenaście razy tracił piłkę i siedem razy ją odzyskiwał. W defensywie wygrał połowę z sześciu starć, natomiast w ofensywie dwa z sześciu. Jedyne co mu wyszło w tym meczu to podanie w pole karne do Visusa, którego strzał został zablokowany, a następnie piłka trafiła w Shehu i wpadła do bramki. Notabene to było najlepsze rozegranie rzutu rożnego w tym meczu – kiedy Gallapeni podał krótko do Alvareza.
Ocena: 3
Szymon Czyż:
Przy pierwszej bramce zgubił Davidovicia, który wybiegł zza jego pleców. Miał najwyższy procent celnych podań – 91%, sześć razy tracił piłkę i siedmiokrotnie ją odzyskiwał. Wygrał wszystkie trzy starcia w defensywie i oba o bezpańską piłkę. W ofensywie niestety nie wygrał jedynego swojego pojedynku. Dorzucił do tego trzy przechwyty.
Ocena: 3,5
Juljan Shehu:
Strzelony gol podniesie mu ocenę. Wymienił sześćdziesiąt sześć podań, z czego pięćdziesiąt sześć celnych – to dwa razy więcej od pozostałych pomocników. Na jego niekorzyść działa ilość strat, których było aż czternaście, przy jedenastu odzyskanych piłkach. W defensywie zaliczył pięć pojedynków i wygrał trzy, natomiast w ofensywie górą był w sześciu z dziesięciu starć. Do tego dołożył sześć przechwytów, czyli ex aequo z Mateuszem Żyrą najwięcej w zespole. Przebiegł też największy dystans spośród wszystkich łodzian. Wydaje się, że mógł więcej zrobić przy trzecim straconym golu. Żyro jest już na linii, do której dobiegają Visus z Andreou i najbliżej Davidovicia jest Shehu, ale w ogóle nie kontroluje tego, gdzie się zawodnik Korony znajduje.
Ocena: 5
Angel Baena:
Nie wiemy, co trenerowi Jovićeviciowi zrobił Samuel Akere, ale kompletnie niezrozumiały dla nas był występ Baeny. Zagrał słabo w Gdańsku i z Koroną również zagrał słabo. W zasadzie jedyne jego zagranie, jakie można wyróżnić to podanie w pierwszej połowie do Bergiera, który strzelając z pierwszej piłki, trafił w boczną siatkę. Hiszpan jest przewidywalny, bo gra tylko do prawej nogi. Oglądanie go w niedzielę było męczące. 75% celności podań, jedno celne dośrodkowanie i trzy udane dryblingi na cztery próby. Dziesięć razy tracił piłkę i pięciokrotnie ją odzyskiwał. W ofensywie stoczył osiem starć i wygrał pięć z nich.
Ocena: 3
Sebastian Bergier:
Szarpał, starał się. W pierwszej połowie trafił w boczną siatkę (należy pochwalić ruch w polu karnym), a w drugiej połowie obił poprzeczkę. Zaliczył tylko jedno niecelne podanie i zaledwie trzykrotnie tracił piłkę. W ofensywie wygrał jeden z dwóch starć, natomiast w powietrzu tylko jedno z czterech. Zawinił przy drugiej bramce. Piłka po zagraniu Nono długo spadała, a w polu karnym czekał na nią Bergier. Bardzo łatwo ograł go Sotiriou, który wyskoczył zza jego pleców i w ostatniej chwili zdjął mu piłkę z głowy. Polski napastnik nie był w ogólne na to przygotowany.
Ocena: 4,5
Mariusz Fornalczyk (zawodnik meczu):
Najlepszy zawodnik Widzewa w tym spotkaniu. Czytamy na Weszło: „Fornalczyk był typowym Fornalczykiem” i drapiemy się po głowie, bo o ile społeczność zawsze go broniła, bo walczył i zostawiał serce na boisku, tak w tym meczu po prostu robił wyraźną różnicę i tylko fenomenalnie spisujący się Dziekoński sprawił, że Mariusz nie mógł się cieszyć z gola – trzeba przyznać, że interwencja bramkarza Korony z początku spotkania była genialna. Fornalczyk obijał również poprzeczkę, ocierał się o słupek, a raz jego uderzenie „pajacykiem” bronił golkiper gości. O ile Korona wyłączyła Baenę z gry, tak z Fornalczykiem mieli masę problemów. Na sześć prób dryblingu, czterokrotnie mijał rywala. Na czternaście starć w ofensywie wygrał aż jedenaście, a do tego dwukrotnie był faulowany. Szkoda tylko tej żółtej kartki, która wyniknęła już całkowicie z frustracji i trudno mu się dziwić. Nie zagra niestety z Piastem, no ale kiedyś tę kartkę w końcu złapać musiał.
Ocena: 6
REZERWOWI
Tonio Teklić:
Siedem podań i trzy celne. Cztery razy tracił piłkę, a w ofensywie wygrał dwa z pięciu starć. Nie zmienił nic na boisku, choć na pewno miał mniej możliwości, zważywszy na fakt, że wszedł od razu po czerwonej kartce Gallapeniego.
Ocena: 2,5
Bartłomiej Pawłowski:
Osiem podań, pięć celnych. Stoczył jeden pojedynek, który wygrał. Statystycznie dał lepszą zmianę od Chorwata, ale patrząc z trybuny – jego wejście również nic nie zmieniło. Widzew grając w osłabieniu, musiał się cofnąć i nieco zmienić styl gry, co nie ułatwiło roboty graczom ofensywnym z ławki.
Ocena: 3
Samuel Kozlovsky:
Grał czternaście minut i zdążył stracić piłkę sześć razy. Do tego stoczył pięć pojedynków i wygrał tylko jeden z nich. Słowak od końcówki minionego sezonu wygląda bardzo słabo. Mając w pamięci, że z powodu zawieszenia Gallapeniego zagra w Gliwicach… pozostaje się tylko modlić.
Ocena: brak
Andi Zeqiri:
Cały czas widać braki w przygotowaniu fizycznym, ale to nic nowego już. Ciężko mieć do niego pretensje skoro był kompletnie osamotniony, łodzianie nie potrafili wyjść z kontrą. Stoczył trzy starcia w ofensywie, wygrał jedno i trzykrotnie tracił futbolówkę.
Ocena: brak
Antoni Klukowski:
Grał zbyt krótko, aby móc ocenić go za ten występ. Cieszy, że pojawił się na ławce rezerwowych, oby już tylko do przodu.
Ocena: brak
Skala ocen: 1-10 (wyjściowa 5)
Metodologia oceniania:
Każdy zawodnik zaczyna mecz z wyjściową oceną 5. Po udanym zagraniu otrzymuje pół punktu, a jeśli jest to kluczowe dla przebiegu meczu (np. gol, asysta, ważne podanie lub istotna interwencja obronna), cały punkt. Analogicznie punkty są odejmowane po nieudanym zagraniu. Na koniec spotkania punkty są zliczane, tworząc finalną ocenę. Pod uwagę bierzemy tylko graczy, którzy spędzili minimum piętnaście minut na boisku.
Ostatnie wpisyOceny widzewiaków po meczu z Koroną[25.11.2025]