Decyzja ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego o cofnięciu zgody na działanie rosyjskiego konsulatu w Gdańsku skłoniła prowadzących „Stanu Wyjątkowego” do rozmowy o rosyjskiej ambasadzie w Warszawie. W zeszłym tygodniu Sejm podjął uchwałę dotyczącą pilnej potrzeby zabezpieczenia terenu wokół MON. Chodzi właśnie o przeniesienie siedziby Ambasady Federacji Rosyjskiej, która znajduje się niedaleko budynku resortu obrony i Belwederu.

Andrzej Stankiewicz opowiedział anegdotę z przeszłości o tym, jak Rosjanie podglądali byłego ministra.

Jeszcze za rządów Zjednoczonej Prawicy całe kierownictwo MON przeniosło się do gmachu przy al. Niepodległości 218 w Warszawie z budynku przy ul. Klonowej 1, który stoi w sąsiedztwie z ambasadą Rosji.

Bliskie sąsiedztwo Rosjan dawało się we znaki jeszcze już poprzednim ekipom rządzącym.

— Za czasów pierwszych rządów Tuska, gdy kierownictwo MON urzędowało przez płot z ambasadą Rosji, jeden z uczestników narad u ministra Bogdana Klicha, mówił, że podczas zimy na przymarzniętych szybach w gabinetach pojawiały się takie rozmarzające się kółeczka. Dlatego w tym miejscu zbudowano sięgający kilka pięter w dół, bardzo mocno zabezpieczony schron. Teraz trzeba przejść przez bardzo wiele śluz, jest się wielokrotnie sprawdzanym. Po to właśnie, żeby Rosjanie mieli trudniej robić takie rozmarzania — opowiada Andrzej Stankiewicz.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Jacek Gądek dodaje, że dlatego została uchwalona uchwała w sprawie przeniesienia budynku rosyjskiej ambasady. — To jest bardzo ciekawy projekt, bo on został zgłoszony przez PiS. Jarosław Kaczyński osobiście ogłaszał tę inicjatywę, mając obok siebie Mariusza Błaszczaka i Marcina Ociepę, czyli byłe kierownictwo MON. Stanęli wszyscy we trójkę i powiedzieli, że trzeba wywłaszczyć ruskich z terenu ambasady, bo to zagraża MON-owi i Belwederowi — tłumaczy prowadzący.

— Obudzili się, za rządów PiS tego nie zrobili — dodaje Andrzej Stankiewicz.

— Na początku ta uchwała była bardzo mocna. Przeczytam może jedno tylko zdanie: „Sejm RP wzywa Radę Ministrów do niezwłocznego przejęcia terenu Ambasady Rosji”. Niezwłoczne przejęcie, czyli siłą należałoby tam wejść i Rosjan wyrzucić — zauważa Jacek Gądek.

— Wszyscy wiemy, że to nie jest możliwe, dopóki ma się stosunki dyplomatyczne z jakimś krajem, nie można tego zrobić — podkreśla Stankiewicz.

Jacek Gądek zaznacza, że w czasie prac w komisji zmieniono gruntownie treść uchwały. Pojawił się zapis, że Sejm „wzywa Radę Ministrów do podjęcia działań na rzecz przeniesienia ambasady w Warszawie”. — Teraz po prośbie ma się to odbyć, a wcześniej było to twarde wezwanie, żeby siłą wyrzucić Rosjan z tego terenu. Co ciekawe, w Sejmie akurat wszyscy, oprócz niedobitków od Brauna, poparli ten projekt. Tylko pytanie, co będzie dalej? Czy za tym pójdzie jakaś nota? Nie spodziewam się, żeby w tym momencie MSZ na coś takiego się odważył, bo byłoby to wypowiedzenie wojny dyplomatycznej Rosjanom — podsumowuje.