Donald Trump wprost zapowiadał, że doprowadzi do ekspresowego porozumienia pokojowego pomiędzy Rosją i Ukrainą, wskazując termin Święta Dziękczynienia jako „deadline”. 27 listopada mija, a osiągniecie porozumienia w sprawie pokoju wydaje się być co najmniej odległe. A jak sądzi część specjalistów, z którymi rozmawiamy, wręcz niemożliwe.
Zaczęło się w miniony weekend, kiedy media ujawniły 28-punktowy plan na pokój – wynik negocjacji pomiędzy przedstawicielami Rosji i USA. Plan ten uznano za suflowany przez Moskwę, bo istotna część jego zapisów to wprost postulaty Kremla prezentowane od początku agresji na Ukrainę.
W odpowiedzi na 28 postulatów, powstało 19 punktów zaproponowanych przez Europę (która stanowczo zaprotestowała wobec wcześniejszego planu) oraz w znacznej mierze akceptowalnych przez ukraińskie władze.
Specjalni wysłannicy do Rosji i Ukrainy
Po pierwszej turze rozmów USA-Ukraina i USA-Rosja mają odbywać się kolejne. Donald Trump polecił swojemu wysłannikowi Steve’owi Witkoffowi spotkać się z przywódcą Rosji Władimirem Putinem, podczas gdy minister sił lądowych USA Dan Driscoll ma prowadzić rozmowy z Ukraińcami.
Nie wiadomo, co dokładnie leży na stole negocjacyjnym, ale z przecieków wynika, że jest to najpewniej wersja planu zaproponowanego przez kraje europejskie. Kijów potwierdził jedynie, że pierwotny projekt planu pokojowego – który był nie do przyjęcia – został zmieniony i obecnie zawiera 19 punktów.
Donald Trump oficjalnie zapewnia o postępach w negocjacjach. – To jest dobre porozumienie dla obu stron – stwierdził, dodając, że oto jesteśmy o krok od pokoju.
Te słowa wydają się być raczej pobożnym życzeniem Donalda Trumpa – który marzy o pokojowej Nagrodzie Nobla – niż realną perspektywą.
Trump o krok od pokoju. „Zaklinanie rzeczywistości”
– To zaklinanie rzeczywistości. Wcale nie jesteśmy o krok od pokoju. O krok od pokoju będziemy wtedy, kiedy radykalnie zmieni się sytuacja militarna, czyli kiedy któraś ze stron zacznie wyraźnie przegrywać, co uprawdopodobni jej ustępstwa – ocenia w rozmowie z Interią Tadeusz Iwański, specjalista z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW).
W jego opinii, aktualnie nie ma co liczyć na porozumienie. – Ukraina nie jest gotowa na znaczące ustępstwa dotyczące suwerenności i terytoriów, których domaga się Rosja. Jesteśmy świadkami kolejnej rundy przepychanek między Moskwą i Kijowem, o to jak najmniej zantagonizować prezydenta Trumpa i pomysły, które powstają w jego otoczeniu – mówi Interii.
Na negocjacje pokojowe z dużym sceptycyzmem patrzy także szef Komisji Spraw Zagranicznych Paweł Kowal. – Nie widzę szans na zawarcie układu pokojowego. Jest szansa na jakieś polityczne porozumienie, którego częścią byłoby zawieszenie broni, ale to Rosjanom proponowali wszyscy, już od szczytu na Alasce. Powiem szczerze: gdyby tak wycisnąć to, co się dzieje, to tak naprawdę niewiele się zmieniło. Natomiast być może jest jakieś przyspieszenie polityczne – powiedział w Polskim Radiu.
Analityczka PISM: Rosja udaje, że prowadzi negocjacje
– Nie uważam, że aktualne rozmowy przybliżą nas do końca wojny, ponieważ rozpoczęły się od 28-punktowego planu, który de facto był planem kapitulacji Ukrainy. Rosja nie zmieniła swoich celów, polegających na podporządkowaniu sobie Kijowa oraz zmianie architektury bezpieczeństwa w Europie, tylko udaje, że prowadzi negocjacje – mówi.
Analityczka PISM uważa, że Władimir Putin gra na zmęczenie Europy i Stanów Zjednoczonych konfliktem w Ukrainie. I tak samo jest w przypadku kolejnych negocjacji pokojowych.
– Albo rozmowy będą się przeciągać i znów nic z nich nie wyniknie, albo Stany Zjednoczone zmuszą Ukrainę do podpisania jakiegoś niekorzystnego dla nich traktatu. Ale wtedy będzie to oznaczało tylko zawieszenie broni, pauzę od wojny, a nie jej faktyczne zakończenie – mówi ekspertka.
Negocjacje pokojowe. To nieprzekraczalna czerwona linia
Nie ma wątpliwości, że Ukraina jest gotowa iść na spore ustępstwa wobec Rosji i jest stroną, która naprawdę chce zawieszenia broni, ale na warunkach, które zagwarantują jej bezpieczeństwo i możliwość odbudowania się.
Kijów jest w stanie zaakceptować czasową utratę kontroli nad częścią swoich terenów. Mowa o Donbasie, a dokładnie Doniecku i Ługańsku. Rosja niemal w pełni kontroluje te obwody.
Kluczowe, by finalne ustalenia pozwalały Rosji na kontrolę nad tymi terytoriami, a nie ich anektowanie. Dlaczego to tak istotne?
– Po pierwsze ukraińska opinia publiczna, choć bardzo zmęczona wojną i pragnąca jej zakończenia, nie pogodziłaby się z formalnym oddaniem tych terenów. Po drugie Europa nie może się na to zgodzić, bo okazałoby się, że społeczność międzynarodowa jest w stanie zaakceptować zmianę granic państwa siłą – wskazuje Piechowska.
Natomiast w grę nie może wejść oddanie całego Donbasu. Bo choć Ukraina idzie na kompromisy, to kwestie takie jak suwerenność i utrzymanie potencjału militarnego są dla niej nieprzekraczalną czerwoną linią. Tą czerwoną linią jest także część Donbasu, która nadal pozostaje w rękach Kijowa. Te tereny są bardzo dobrze ufortyfikowane.
– Oddanie tych fortyfikacji oznacza oddanie naprawdę dużej infrastruktury obronnej Rosji. Po drugie takie rozwiązanie otwierałoby drogę Rosji do kolejnych ataków – mówi analityczka PISM.
Ukraina musi za to zupełnie zapomnieć o Krymie. – Myślę, że Ukraińcy mają świadomość, że jego odzyskanie, jest praktycznie niemożliwe – podkreśla.
Nieprzypadkowy moment na negocjacje. „Łatwiej naciskać”
Wszystko wskazuje na to, że ustępstwa, na które jest w stanie pójść Ukraina, nie będą dla Rosji zadowalające. Szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow już zasygnalizował, że Moskwa odrzuci zmodyfikowany plan pokojowy, jeśli nie weźmie on pod uwagę od dawna wysuwanych przez nią żądań.
– Nie ma szans, by Rosjanie zaakceptowali propozycję europejską. Na 100 procent tego nie zrobią. Co więcej, nie spodziewam się, by podpisali amerykańską propozycję. Tam jest mnóstwo punktów, które są nieakceptowalne z punktu widzenia interesów rosyjskich. Nie znamy szczegółów najnowszego porozumienia między Ukrainą a USA, ale zapewne ta wspólna ukraińsko-amerykańska wersja będzie jeszcze mniej korzystna dla Kremla, który wobec tego będzie stawiał duży opór – mówił w wywiadzie dla Interii Krzysztof Wojczal, analityk geopolityczny.
Zdaniem specjalisty z OSW Tadeusza Iwańskiego, Rosja tak naprawdę nie chce zawieszenia działań wojennych.
– Uznaje, że skoro wygrywa na froncie, to trzeba kontynuować walki, łącząc je z presją dyplomatyczną i z działaniami na kierunku amerykańskim. Kreml chciałby militarnie i dyplomatycznie przymusić Ukrainę, żeby przyjęła niekorzystne warunki zawieszenia broni. W takiej sytuacji jesteśmy. Natomiast nie uważam, żeby Ukraina była w stanie pójść na tak dramatyczne ustępstwa, jakich chce Rosja – wskazuje ekspert OSW.
Uważa, że termin powrotu do negocjacji pokojowych nie został wybrany przypadkowo. – Władze ukraińskie są mocno osłabione skandalem korupcyjnym, więc łatwiej na nie naciskać. Choć jest i taka interpretacja, że to otoczeniu prezydenta Zełenskiego zależało na ujawnieniu planu, by przekierować uwagę Ukraińców i opozycji na zagrożenia zewnętrzne i tym samym wyciszyć skandal korupcyjny – mówi Tadeusz Iwański.
Gen. Pacek: Wynegocjowanie pokoju możliwe, ale…
Spośród specjalistów, z którymi rozmawiamy o perspektywach pokojowych, tylko gen. Bogusław Pacek, uważa, że osiągnięcie porozumienia jest możliwe.
– Rozstrzygnięcie tej wojny powinno mieć miejsce przy stole, a nie w okopach – podkreśla.
– Sytuacja nie jest łatwa, ale wynegocjowanie pokoju jest możliwe. Takiego pokoju, który nie będzie w pełni satysfakcjonujący dla Ukrainy, ale który będzie możliwy do zaakceptowania przez obie strony. Kluczowe jest w tym przypadku współdziałanie USA z państwami europejskimi – mówi Interii gen. Bogusław Pacek.
Generał wskazuje, że podczas negocjacji pokojowych Europa i USA nie powinna się zgodzić na wykluczenie możliwości przystąpienia Ukrainy do NATO w przyszłości. – To oczywiste, że nie stanie się to dziś, ale nie można się godzić na całkowite zamknięcie tej drogi – podkreśla.
– Zaporowe są także punkty, które umożliwiają Rosji szybką zmianę sytuacji, np. punkt który mówi, że naruszenie zasad przez Ukrainę, unieważni pokój. Rosjanie już nieraz pokazali, że są zdolni do daleko posuniętych prowokacji – wskazuje.
Czy istnieje siła, która byłaby w stanie przymusić Władimira Putina do pokoju? Gen. Pacek uważa, że tak i wskazuje na oś USA-Chiny.
– Głównymi realnymi decydentami są Donald Trump i Xi Jinping. Wspólnie mogliby odciąć tlen Putinowi. Dziś bez Chin Rosja nie istnieje – mówi gen. Pacek, wskazując, że zależność ekonomiczna Kremla od Pekinu przez trzy lata trwania pełnoskalowej wojny stała się ogromna.
Haniebny wpis izraelskiego instytutu o Polsce. Były szef MSZ w ”Gościu Wydarzeń”: Musimy przyjąć, że Izrael to trudny partnerPolsat NewsPolsat News
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas
