Prawa autorskie: Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Zuchowicz…

Prawa autorskie: Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Zuchowicz…

Zaloguj się, aby zapisać na później

27 listopada 2025

Google NewsUdostępnij na FacebookuUdostępnij na TwitterzeUdostępnij w mailu

TSUE w sprawie uznania małżeństw jednopłciowych nie wyszedł poza swoje kompetencje: orzekł w zakresie realizacji unijnych traktatów, które Polska zobowiązała się przestrzegać. Tak samo, jak robił to w czasach rządów PiS, dbając o gwarancje niezależności sądów. Premier Tusk brzmi dziś jak Duda z 2020

Google NewsUdostępnij na FacebookuUdostępnij na TwitterzeUdostępnij w mailu

Rodzina założona w jednym kraju UE nie przestaje nią być po przekroczeniu granicy. Niezależnie od tego, czy małżeństwo zostało zawarte przez osoby różnej, czy tej samej płci. To sedno wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 25 listopada 2025 ws. uznania małżeństw jednopłciowych zawieranych za granicą.

Polski premier, otwierając środowe posiedzenie rządu, zaczął od własnej interpretacji wyroku i „uspokojenia” obywateli, że w tej kwestii Unia Europejska nie może nam nic narzucić. Pomijając polityczną ocenę tych słów, premier w swoim wystąpieniu pomylił się (lub skłamał) oraz naciągnął argumentacją prawną – i to czterokrotnie. Przyjrzyjmy się uważnie jego wypowiedzi.

„Nie jest tak, że Unia Europejska może nam w tej kwestii cokolwiek narzucić” – stwierdził dwukrotnie Donald Tusk. Tu premier, podobnie jak skrajna prawica, pomieszał dwa porządki. TSUE faktycznie nie może wpływać na krajowe ustawodawstwo dotyczące prawa cywilnego, w tym uregulowania życia rodzinnego. Tyle że Trybunał w Luksemburgu nie nakazał zmiany prawa w Polsce.

W sentencji wyroku wprost przyznał, że legalizacja związków par tej samej płci, pozostaje w wyłącznej kompetencji państw członkowskich. Orzeczenie TSUE zapadało po pytaniu prejudycjalnym, które zadał Naczelny Sąd Administracyjny. Innymi słowy, to polski sąd chciał wiedzieć, czy krajowe instytucje odmawiając transkrypcji zagranicznego aktu małżeństwa parze tej samej płci, łamie unijne traktaty. I TSUE nakreślił ogólne ramy, w których musi poruszać się Polska, jeśli chce być częścią europejskiej wspólnoty.

Trybunał w Luksemburgu orzekł dokładnie, że musimy uznać małżeństwa par tej samej płci, żeby zagwarantować swobodę przemieszczania się i prawo do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego. A skoro polski rząd nie dopuszcza realizacji tych praw na gruncie ustawowym, to powinien dopuścić transkrypcję zagranicznych aktów małżeństw. A czym jest transkrypcja? Decyzją administracyjną, która przenosi do polskich ksiąg stanu cywilnego akty dokumentujące czynności dokonane za granicą. Jak pisała w OKO.press prof. Ewa Łętowska, wyrok nie wymaga zmiany polskiego prawa, a jedynie zmiany praktyki administracyjnej i orzeczniczej.

TSUE nie wyszedł więc poza swoje kompetencje: orzekł w zakresie realizacji unijnych traktatów, które Polska zobowiązała się przestrzegać. Tak samo, jak robił to wielokrotnie w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy, dbając o gwarancje niezależności sądów i niezawisłości sędziów.

Zobacz fragment sentencji wyroku

„Spoczywający na państwie członkowskim pochodzenia obowiązek uznania małżeństwa obywateli Unii tej samej płci zawartego w przyjmującym państwie członkowskim w trakcie korzystania z przysługującej im swobody przemieszczania się i pobytu, po to, aby umożliwić im powrót do państwa członkowskiego, którego są obywatelami, i kontynuowanie w nim życia rodzinnego z jednoczesnym korzystaniem ze stanu małżeńskiego ustanowionego zgodnie z prawem w przyjmującym państwie członkowskim, nie ma zaś wpływu na instytucję małżeństwa w państwie członkowskim pochodzenia, która jest zdefiniowana przez prawo krajowe i należy, jak przypomniano w pkt 47 niniejszego wyroku, do kompetencji państw członkowskich. Nie oznacza on bowiem, by państwo członkowskie miało obowiązek wprowadzenia w swoim prawie krajowym instytucji małżeństwa osób tej samej płci. Sprowadza się on do obowiązku zagwarantowania uznania takich małżeństw, zawartych w przyjmującym państwie członkowskim i zgodnie z prawem tego państwa, do celów wykonywania praw, które obywatele ci wywodzą z prawa Unii”

Dalej premier stwierdził, że wyrok „dotyczy małżeństw zawieranych przez ludzi mieszkających poza Polską w innych krajach europejskich”. Wyrok mówi dokładnie o zachowaniu praw przez pary, które legalnie zawarły związek w jednym z unijnych państw, w którym korzystali oni z przysługującej im swobody przemieszczania się i pobytu.

Zobacz fragment sentencji wyroku

  • „Odmowa uznania przez organy państwa członkowskiego małżeństwa dwóch obywateli Unii tej samej płci zawartego podczas ich pobytu w innym państwie członkowskim stanowi przeszkodę w wykonywaniu ustanowionego w art. 21 ust. 1 TFUE prawa tych obywateli Unii do swobodnego przemieszczania się i przebywania na terytorium państw członkowskich. Odmowa taka będzie bowiem skutkowała tym, że wspomniani obywatele Unii zostaną pozbawieni możliwości powrotu do państwa członkowskiego, którego są obywatelami, w celu kontynuowania tam życia rodzinnego rozwiniętego lub umocnionego w przyjmującym państwie członkowskim”.

Czy chodzi o wszystkie pary, które zawarły ślub za granicą, czy tylko te, które tam choć chwilę mieszkały i dopiero potem przeprowadziły się do Polski, to kwestia interpretacji. Pewne jest, że w sentencji wyroku Trybunał nie ograniczył się tylko do rezydentów. Nie określił też minimalnego czasu pobytu obywateli w państwie, w którym skuteczne i legalnie zawarli związek małżeński.

Przypomnijmy, że sprawa przed TSUE dotyczyła specyficznego przypadku, gdy dwóch obywateli Polski wzięło ślub w Niemczech, mieszkali tam przez kilka lat, a dopiero potem przeprowadzili się do Polski i chcieli zachować przysługujące im prawa.

Według adwokata Pawła Knuta, reprezentującego parę przed TSUE, trudno wyobrazić sobie, żeby polskie organy różnicowały pary na te, które wyjechały tylko na moment, by wziąć ślub za granicą i te, które za granicą mieszkały przez jakiś czas. Według Knuta byłaby to dyskryminacja.

A TSUE podkreślał w wyroku, że choć sposób uznania małżeństw pary tej samej płci pozostaje w gestii państwa członkowskiego, to nie może im ani tego utrudniać, ani dyskryminować.

Tak jak pisaliśmy na początku, rodzina w jednym kraju, musi być uznawana za rodzinę także po przekroczeniu granicy. Niezależnie od tego, czy dany kraj wciąż jest homofobiczny na gruncie prawa, czy nie.

„Temat jest bardzo, bardzo dzielący opinię publiczną, nie tylko w Polsce” – ocenił dalej Donald Tusk. Nie bardzo. W Unii Europejskiej równość małżeńską wprowadziło 16 państw. To trzy razy więcej niż liczba państw, które nie przewidują żadnej możliwości rejestracji związków przez pary tej samej płci. Małżeństw i związków partnerskich wśród krajów UE nie dopuszczają tylko Polska, Bułgaria, Litwa, Słowacja i Rumunia.

Do krajów, które sięgnęły po pełną równość, w 2024 roku dołączyła Estonia. To pierwszy w historii kraj bloku postsowieckiego, który umożliwił parom jednopłciowym zawieranie małżeństwa. I drugi, po Słowenii, w Europie Środkowo-wschodniej. Słowenię do równości małżeńskiej zaprowadził wyrok sądu konstytucyjnego, który uznał, że ograniczenie definicji małżeństwa do związku pomiędzy kobietą i mężczyzną dyskryminuje osoby LGBT+. W Estonii to była decyzja polityczna parlamentarnej większości, która miała ambicję, żeby stać się regionalnym liderem w zakresie równości, a także trwale odciąć się od homofobicznej Rosji. „To decyzja, która nikomu niczego nie odbiera, ale daje coś ważnego wielu osobom” – mówiła premier Estonii Kaja Kallas po wygranym głosowaniu nad ustawą przyznającą parom jednopłciowym prawo zawierania małżeństw i adopcji dzieci.

  • Holandia (od 2001),
  • Belgia (2003),
  • Hiszpania (2005),
  • Szwecja 2009,
  • Portugalia 2010,
  • Dania 2012,
  • Francja 2013,
  • Irlandia 2015,
  • Luksemburg 2015,
  • Finlandia 2017,
  • Niemcy 2017,
  • Malta 2017,
  • Austria 2019,
  • Słowenia 2022,
  • Estonia 2024,
  • Grecja 2024.

Prawa do zawarcia ślubu nie przyznają parom jednopłciowym w większości kraje postsowieckie oraz Włochy i Cypr, ale Polska jest w awangardzie państw, które zostawiają osoby LGBT+ w całkowitej próżni prawnej.

„Wszędzie tam, gdzie rozstrzygać o sprawach musi państwo narodowe i prawo krajowe, będziemy się trzymać tej zasady. Także dalej pracujemy nad naszym projektem” – mówił dalej Tusk, dodając ponownie, że nikt nam niczego nie będzie narzucał.

Ustawa zakłada stworzenie nie tyle dodatkowej instytucji, ile przygotowanie wzoru umowy o wspólnym pożyciu, które u notariusza będą mogły podpisać pary tej samej i różnej płci. A państwo będzie zajmować się tylko ich rejestrowaniem, tak żeby wykluczyć możliwość bigamii (zawarcia zarówno umowy, jak i związku małżeńskiego z różnymi osobami). Jak dowiedziało się OKO.press, projekt w grudniu ma pojawić się na Radzie Ministrów.

Na ile ustawa o statusie osoby najbliższej będzie rozwiązywać kwestię rozpoznania praw wynikających z zawarcia związku małżeńskiego za granicą, nie wiadomo.

W rządowym projekcie ustawy o związkach partnerskich, przygotowanym przez Departament ds. Równości przy KPRM, w tym miejscu była dziura: małżeństwa to osobna instytucja i nie powinna być regulowana na mocy ustawy o związkach partnerskich. Innymi słowy, prawo krajowe sobie, a obowiązek transkrypcji zagranicznych aktów małżeństwa, wynikający ze zobowiązań traktatowych, sobie.

Na koniec trudno nie pokusić się o złośliwość i nie zapytać, czy słowa Tuska o unijnym trybunale, który nie będzie nam niczego narzucać, nie brzmią ponuro znajomo?

„Nie będą nam w obcych językach narzucali, jaki ustrój mamy mieć w Polsce i jak mają być prowadzone polskie sprawy (…) Tu jest Unia Europejska, tak! I bardzo się z tego cieszymy. Ale przede wszystkim tu jest Polska!” – tak w 2020 roku w kampanii prezydenckiej mówił były już prezydent Andrzej Duda w kontekście oprotestowanej reformy sądownictwa. Dokładnie taką samą argumentację stosował też Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej, a wyroki TSUE podważał wówczas minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro (za to sędziów wykonujących europejskie orzeczenia karał).

Dla protestujących wówczas na ulicach, w tym wyborców Koalicji Obywatelskiej, orzecznictwo TSUE było ostatnią nadzieją na zatrzymanie demontażu państwa prawa i autokratyczne zakusy PiS. Trudno zrozumieć, dlaczego premier Tusk dziś torpeduje ten dorobek; dlaczego zamiast kierować przekaz do własnego elektoratu, uspokaja prawicową histerię, która wybuchła po wyroku TSUE. Nie mówiąc o tym, że swoimi słowami Tusk krzyżuje plany własnego rządu, który jak ujawniliśmy w OKO.press, do uznania skutków rozstrzygnięcia TSUE przygotowywał się od kilku miesięcy. A minister sprawiedliwości w rządzie Tuska, Waldemar Żurek, wprost przyznał, że Polska musi implementować orzeczenie TSUE. I ocenił, że nasza Konstytucja nie zakazuje małżeństw jednopłciowych.

;Na zdjęciu Anton AmbroziakAnton Ambroziak

Rocznik ‘92. Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o migracjach, społeczności LGBT+, edukacji, polityce mieszkaniowej i sprawiedliwości społecznej. Członek n-ost – międzynarodowej sieci dziennikarzy dokumentujących sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy nie pisze, robi zdjęcia. Początkujący fotograf dokumentalny i społeczny. Zainteresowany antropologią wizualną grup marginalizowanych oraz starymi technikami fotograficznymi.

Copyright © 2016 – 2025. Made with love by OKO.press team. All Rights Reserved.