Od 12 listopada oczy piłkarskiej Polski skierowane są na Tychy za sprawą Łukasza Piszczka. Dla 60-krotnego reprezentanta Polski praca w GKS-ie jest pierwszą samodzielną w roli pierwszego trenera na szczeblu centralnym.
Wcześniej 40-latek prowadził tylko III-ligowy LKS Goczałkowice-Zdrój. Najpierw w latach 2023-24 jako grający trener, a dopiero po powrocie do klubu po asystenturze u Nuriego Sahina w Borussii Dortmund (2024-25) skupił się tylko na pracy szkoleniowej.
ZOBACZ WIDEO: Krychowiak w swoim stylu. Sala od razu wybuchła śmiechem
Praca w LKS-ie była dla niego poligonem doświadczalnym przed wyczekiwaną szansą w wyższej lidze. Jego nazwisko padało w kontekście przejęcia zespołu w PKO Ekstraklasie. Był także przymierzany do sztabu reprezentacji Polski. Ostatecznie wylądował w Tychach, by wyciągnąć z głębokiego kryzysu miejscowy GKS.
Start ma nieudany. W jego debiucie tyszanie przegrali na wyjeździe ze Stalą Rzeszów (1:2). I nie były to złe miłego początki, bo w drugim meczu pod jego wodzą GKS poniósł klęskę. W piątek uległ Miedzi w Legnicy 1:6, choć po 10 minutach prowadził 1:0.
Piszczek, któremu wróży się świetlaną przyszłość w roli trenera, na razie przeżył bolesne zderzenie z rzeczywistością. Na pomeczowej konferencji prasowej miał nietęgą minę, ale mimo to pokazał klasę. Na pytania odpowiadał spokojnym, pewnym siebie głosem. Docenił klasę rywala, nie szukał usprawiedliwień, nie wskazywał palcem winnych wysokiej porażki.
Łukasz Piszczek po meczu z Miedzią Legnica / fot. Miedz TV
– Wynik 6:1 to zasłużone, wysokie zwycięstwo Miedzi. Nieźle weszliśmy mecz, prowadziliśmy 1:0. Niestety później było widać dużą różnicę między naszymi zawodnikami a zawodnikami Miedzi, którzy byli bardziej zdecydowani w swoich działaniach. Wykorzystali sytuacje, które sobie stworzyli w pierwszej połowie i zasłużenie wygrali – przyznał.
Zapytany o to, dlaczego GKS tak szybko, bo już po sześciu minutach straciła prowadzenie, odpowiedział: – Straciliśmy po stałym fragmencie bramkę na 1:1, a potem kolejne. Nie za dobrze broniliśmy naszego pola karnego. Trzeba przyznać, że było widać, że nasza młoda drużyna była pozbawiona – w porównaniu z ostatnim meczem w Rzeszowie – czterech wykartkowanych zawodników.
Mowa o Jakubie Tecławie, Marcelu Błachewiczu, Toiaszu Kubiku i Marrcinie Szpakowskim. Tego pierwszego na środku obrony zastąpił Nico Adamczyk. Dla 19-letniego wychowanka Borussii Dortmund był to debiut nie tylko w GKS-ie, ale w ogóle w piłce seniorskiej. – Nie ma co zwalać na niego winy, ale przetarcie miał dość brutalne. Tak musieliśmy sobie radzić w tej sytuacji kadrowej – stwierdził Piszczek.
Na pytanie o to, czy nie wyobrażał sobie, że wejście do zawodu będzie miał płynniejsze, odparł: – Porównując te dwa mecze, w Rzeszowie jako drużyna zaprezentowaliśmy się zdecydowanie lepiej. Niestety, jeśli wypada czterech podstawowych zawodników ze składu, to trudno mieć pretensje do tych piłkarzy, którzy byli na boisku. To byli młodzi chłopcy, którzy dostali lekcję.
Po 18 kolejkach GKs ma na koncie 12 punktów i zajmuje przedostatnie miejsce w I lidze. Do pierwszej bezpiecznej lokaty traci jednak tylko punkt. Tyszanie zakończa rundę jesienną 5 grudnia, gdy podejmą Polonię Warszawa.
GKS czeka na zwycięstwo już od 21 sierpnia. Wtedy w meczu 6. kolejki pokonał Puszczę Niepołomice (2:1). W 12 kolejnych meczach zdobył tylko jeden punkt – z Wieczystą (3:3).