Wyrok wydany we wtorek przez Sąd Apelacyjny w Poznaniu jest prawomocny. Decyzja sądu oznacza, że sprawę ponownie rozpozna sąd okręgowy.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Jakie decyzje podjął Sąd Apelacyjny?

Kiedy proces Mirosława R. i Dariusza L. rozpoczął się?

Czego dotyczyła działalność Jarosława Ziętary?

Dlaczego Jarosław Ziętara został uznany za zmarłego?

Mirosław R. ps. Ryba i Dariusz L. ps. Lala byli w pierwszej połowie lat 90. pracownikami poznańskiego holdingu Elektromis, którego działalnością interesował się Ziętara. Według ustaleń prokuratury, we wrześniu 1992 r., oskarżeni — wraz z inną, nieżyjącą już osobą — podali się za funkcjonariuszy policji i podstępnie doprowadzili do tego, że Ziętara wszedł do samochodu przypominającego radiowóz policyjny. Następnie przekazali dziennikarza osobom, które go zabiły, dokonały zniszczenia zwłok i ukryły szczątki. Oskarżeni nie przyznają się do winy.

Proces Mirosława R. i Dariusza L. oskarżonych o uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie Ziętary toczył się przed Sądem Okręgowym w Poznaniu od stycznia 2019 r. W październiku 2022 r. sąd nieprawomocnie uniewinnił oskarżonych. Apelację od tego wyroku skierował do sądu II instancji prokurator, domagając się uchylenia orzeczenia i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania przez poznański sąd okręgowy.

Sprawa Jarosława Ziętary. Ciała nigdy nie odnaleziono

Jarosław Ziętara urodził się w 1968 r. w Bydgoszczy. Był absolwentem UAM. Pracował najpierw w radiu akademickim, później współpracował m.in. z „Gazetą Wyborczą”, „Kurierem Codziennym”, tygodnikiem „Wprost” i „Gazetą Poznańską”. Ziętara zajmował się m.in. tematyką tzw. poznańskiej szarej strefy.

Z tego powodu — jak wynika z ustaleń prokuratury — miał zostać uprowadzony i zabity. Ostatni raz Ziętarę widziano 1 września 1992 r. Rano wyszedł do pracy, ale nigdy nie dotarł do redakcji „Gazety Poznańskiej”. W 1999 r. Ziętara został uznany za zmarłego. Ciała dziennikarza do dziś nie odnaleziono.

— Uciszono go, bo przeszkadzał w interesach biznesmena i przyszłego senatora Aleksandra Gawronika, który do „mokrej roboty” miał wynająć ochroniarzy znanej niegdyś firmy Elektromis — takie zeznanie złożyła w sądzie dziennikarka Anna D., bliska znajoma Ziętary ze studiów cytowana przez Onet. Te informacje usłyszała z kolei od swojego znajomego ochroniarza pracującego najpierw dla Gawronika, a potem dla firmy Elektromis.