Ziemowit Deptuła był gościem WeszłoTV w programie na żywo przed środowymi meczami Ekstraklasy. Prezes Jagiellonii Białystok opowiedział między innymi o kwocie, jaką tego lata władze klubu wydały na transfery i o tym, jakim podejściem kierowały się na rynku.
Przed startem sezonu można było mieć wątpliwości co do tego, jak poradzi sobie Jagiellonia. Doszło bowiem do wielu zmian kadrowych – drużynę opuściło wielu istotnych piłkarzy, a w ich miejsce przyszli nowi. Jak na razie zespół radzi sobie jednak dobrze, udanie łącząc grę w europejskich pucharach z ligą.
Ziemowit Deptuła: Nie sztuka wydać dużo na transfery
Tego lata kluby Ekstraklasy wydały rekordowe kwoty na transfery. Jagiellonia działała jednak ostrożnie, co podkreślił na antenie WeszłoTV Ziemowit Deptuła.
– Summa summarum wydaliśmy kilkaset tysięcy euro. Nie będę mówił o konkretnych kwotach, ale było to poniżej miliona, w okolicach 75 procent tej kwoty. Podeszliśmy do tematu rozsądnie – wyjaśnił prezes Dumy Podlasia.
Deptuła nie uważa, aby wysoka kwota transferu była wyznacznikiem jego jakości.
– To podejście trochę kibicowskie. Nie sztuka dużo wydać na transfery. Ważniejsza jest kwestia oczekiwań piłkarzy co do wynagrodzenia. Opłata transferowa to jednorazowy strzał, można ją rozłożyć na raty, nawet na kilka lat. Bardziej to kwestia tego, żeby sensownie prowadzić politykę płacową: nie zrobić tak, że masz piłkarza, który zarabia sto tysięcy euro miesięcznie, a reszta sześćdziesiąt, bo zaczyna robić się rozjazd w szatni. Trzeba to trzymać na dobrym poziomie, żeby nie było tak, że jedni są bardziej docenieni, a inni mniej – stwierdził szef Jagiellonii.
Nie oznacza to jednak, że klubu nie było stać na wydanie dużych kwot.
– Można kupić samochód z salonu i wydać określoną sumę pieniędzy, można też z drugiej ręki kupić taki samochód za dużo mniejsze pieniądze, a też będzie w dobrym stanie. My szukamy piłkarzy z jednej strony takich, który są sensowni cenowo, a z drugiej pasują do drużyny. Bardziej patrzymy na charakterystykę piłkarza niż na jego cenę. Łukasz Masłowski nie miał górnych widełek, nie ustalaliśmy czegoś takiego. Pytał mnie przed okienkiem: ile będę miał na transfery? Mówiłem: tyle, ile trzeba. To bardziej kwestia dostosowania się do potrzeb, do odpowiedniej osoby, niż podejścia na zasadzie: mamy na transfery cztery miliony euro, jedziemy z koksem. Samo podanie wartości, jaką chce się wydać na transfery, to błąd – ocenił Ziemowit Deptuła.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
Fot. Newspix